Pół sezonu dla mnie jest niemalże stracone - II część rozmowy ze Stanisławem Burzą

- W tym sezonie startowałem dla Łodzi i myślę, że będę chciał w przyszłości również startować w tym klubie - tak odpowiedział Stanisław Burza na pytanie o to, czy pozostanie w Łodzi. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o atmosferze panującej w łódzkim klubie i o startach w lidze angielskiej.

Magdalena Skorupska: Wiedziałeś, że po jednym z poprzednich meczów Freddie Eriksson powiedział, że żeby za rok drużyna awansowała to potrzeba jeszcze jednego takiego zawodnika jak Stanisław Burza?

Stanisław Burza: Tak, słyszałem tą opinię. Myślę, że w przyszłym sezonie z pewnością trzeba będzie się wzmocnić. Zostawić kilku zawodników, którzy naprawdę jechali dobrze i stanowili mocny punkt tej drużyny. Jak widać... Mieliśmy w tym sezonie bardzo dużo zawodników, a tak naprawdę nie było z kogo złożyć drużyny. Mimo to jeździli cały czas jedni i ci sami.

Zostaniesz w Łodzi?

- W tym sezonie startowałem dla Łodzi i myślę, że będę chciał w przyszłości również startować w tym klubie. Bardzo mi się podoba atmosfera tutaj, ludzie, którzy kierują tym klubem, ich zaangażowanie, chęć awansu. Wiadomo, trochę nam się nie układało, dużo było różnych wpadek, a przede wszystkim pecha, kiedy przegrywaliśmy mecze. Myślę, że w sezonie następnym jeśli byśmy się jeszcze wzmocnili i ja bym dołożył swoje starania to może byśmy awansowali.

Po tym, co ostatnio działo się między Łodzią a Gnieznem ludzie mówili, że Orzeł jest prowadzony nieprofesjonalnie. Co o tym myślisz?

- Ja bym tak nie powiedział. Czasem dobrze jest, kiedy jest jedna osoba, która strategicznie nadzoruje całą organizację klubu. Kiedyś można było zauważyć to w Tarnowie, kiedy nas sponsorowała rafineria. Był prezes Ślak, który miał najwięcej do powiedzenia. Podpierał się ludźmi, którzy się znali na żużlu lepiej od niego, ale do niego należała zawsze decyzja. Najgorzej jest jeśli chce rządzić dużo ludzi i każdy na swój sposób. Wówczas robi się duże zamieszanie, duży bałagan. Z reguły robią się jakieś obozy, które potem wpływają negatywnie na całokształt.

Porozmawiajmy jeszcze o Twoich startach w Anglii. Jak ocenisz ten sezon?

- Początek sezonu był dla mnie dosyć ciężki. Poznawałem dopiero te tory, musiałem spasować motocykle. Z pewnością lżej mi się jeździło w pierwszej lidze. W Elite League o każdy punkt trzeba walczyć i nie zdobywa się ich tak dużo. Cały kwiecień, maj i czerwiec były dla mnie bardzo dobre, zdobywałem dużo punktów i byłem mocnym punktem mojej drużyny. Szkoda, że potem akurat coś się nagle zatrzymało. Był jeden tydzień, gdzie akurat było kilka spotkań i w ogóle nic mi nie szło. Potem jeszcze odnowiona kontuzja i długa przerwa właściwie do dzisiaj, bo po powrocie w zasadzie odjechałem tylko dwa spotkania. Jedno całe w Anglii i jedno, nawet nie całe, tylko pierwszy bieg w Miszkolcu i przytrafiła się nowa kontuzja. Dlatego też pół sezonu dla mnie jest niemalże stracone. Ale myślę, że przede mną jeszcze kilka lat startów. Przyszły sezon chciałbym zdrowo i cało przejechać i osiągać dobre wyniki.

Po pierwszej kontuzji Coventry podziękowało Ci za współpracę.

- Zupełnie się im nie dziwię. Skoro już wiedziałem, że nie będę jechał około czterech lub pięciu tygodni to wówczas ciężko im było łatać dziurę i szukać kogoś w moje miejsce. Po prostu zakontraktowali nowego zawodnika. Ja na tym nic nie traciłem, bo zarówno mieszkanie jak i warsztat nadal zostawało w Coventry. Nikt mnie stamtąd nie wyganiał mimo tego, że kontrakt był zerwany. Nasza współpraca nie zakończyła się tym, że rozwiązujemy kontrakt i "do widzenia". Cały czas służyli mi pomocą. Podpisany nowy kontrakt w Belle Vue był dla mnie równie dobry. Szkoda tylko, że tych startów było tak mało.

Myślisz, że w przyszłym sezonie nadal będą chcieli, żebyś jeździł w ich klubie?

- Trudno mi dzisiaj powiedzieć. W zimie każda drużyna buduje sobie nowy skład i myślę, że jeśli nie Belle Vue to inny klub.

Co chciałbyś z angielskiego żużla przenieść do Polski?

- Ciężkie pytanie. Dużo można by rozmawiać o żużlu w Anglii i wówczas wyciągać jakieś wnioski i sugerować, że takie zmiany byłyby konieczne albo, że pomogłyby polskiemu żużlowi lub szkoleniu polskiej młodzieży. Przede wszystkim myślę, że byłaby konieczna większa ilość spotkań w lidze polskiej. Dzisiaj jak widać wystarczy przegrać tylko jedno spotkanie i już wiemy, że awans jest zagrożony bądź też będzie ciężko odrobić te punkty. W Anglii kiedy jedzie się dużą ilość spotkań, rozgrywa się mecze kilkakrotnie z tą samą drużyną wówczas stracone punkty można bardzo często odrabiać. Do końca nie wiadomo kto awansuje. U nas niektóre drużyny mogą sobie wypracować w połowie sezonu już wysokie prowadzenie i jadą do końca niezagrożone. Szczególnie byłoby to lepsze dla zawodników. Mieliby więcej startów, jazdy i doświadczenia. Mniejsza byłaby presja na zawodnikach i działaczach.

Na koniec powiedz czego Ci teraz życzyć?

- Przede wszystkim zdrowia i szybkiego powrotu na tor.

Komentarze (0)