Torunianie po porażce w Częstochowie 42:47 awansowali do finału. W tym wszystkim nie zabrakło im szczęścia, bo z sukcesu mogli cieszyć się gospodarze, ale na przeszkodzie stanął im defekt motocykla Rune Holty. - Nie ukrywam, że mieliśmy dziś trochę szczęścia. Mam głównie na myśli ostatni wyścig. Nerwową końcówkę stworzyliśmy jednak na własną prośbę - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Sławomir Kryjom.
Emocje sięgnęły zenitu podczas ostatniego biegu dnia, kiedy podwójne zwycięstwo dawało awans do finału gospodarzom. - Takiego horroru już dawno nie było w polskim żużlu. Najpierw makabryczny karambol Rune Holty i Tomasza Golloba przy prowadzeniu Darcy`ego Warda. W powtórce na podwójnym prowadzeniu para gospodarzy i defekt Rune Holty. W rezultacie to my jesteśmy finale i to my będziemy się z tego cieszyć - ocenił Kryjom.
Po meczu bardzo rozgoryczeni byli gospodarze, którzy kolejny raz narzekali na pracę sędziego. Paweł Mizgalski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl powiedział, że w jego ocenie Rafał Szombierski został niesłusznie wykluczony do końca spotkania przez sędziego Marka Wojaczka. - Ten upadek Rafała Szombierskiego był tak teatralny, że cieszę się z decyzji Marka Wojaczka, który postąpił bardzo odważnie. Nie powinno się robić takich rzeczy. Nasza para była wtedy na podwójnym prowadzeniu. Rafał Szombierski upadł naprawdę teatralnie. Polecam częstochowianom obejrzenie powtórek. Myślę, że wtedy wyciągną lepsze wnioski - tłumaczy menedżer Aniołów.
Skrót meczu w tym upadek Szombierskiego, źródło: Enea Ekstraliga/x-news
{"id":"","title":""}
Sławomir Kryjom nie zgadza się również z opinią gospodarzy, że jego zespół uciekał się w trakcie spotkania w Częstochowie do zagrań nie mających nic wspólnego z duchem fair play. - To nie my zgłaszaliśmy jakieś uwagi. Po czwartym biegu był problem z polewaczką. W efekcie na tor wyjechał wóz strażacki. Kiedy polewaczka odpaliła, jej kierowca nie został najwyraźniej poinformowany, że tor został polany i kolejny raz zrobił to samo. Nie wiem, czy zabrakło komunikacji z kierownikiem zawodów, ale tej wody było na pewno za dużo. Sędzia zarządził, że konieczna jest dodatkowa kosmetyka. Dla mnie ta sytuacja była całkowicie normalna - wyjaśnił Kryjom.
Menedżer Unibaksu powiedział również, że - jego zdaniem - to gospodarze wprowadzali nerwową atmosferę przed rewanżem na swoim torze. - Częstochowianie mają prawo czuć się rozczarowani po tej rywalizacji. To oni pompowali ten balon i cieszyli się z ośmiopunktowej porażki w Toruniu przynajmniej tak, jakby wygrali Ligę Mistrzów. Ja od samego początku mówiłem, że przygotowuję drużynę na 30 wyścigów, a nie na 15. To założenie udało nam się zrealizować doskonale. To zresztą ekipa z Częstochowy wprowadzała przed niedzielnym meczem nerwową atmosferę, ale na szczęście nie daliśmy im się sprowokować. Byliśmy bardzo skupieni. Chylę czoła przed naszymi zawodnikami, bo udźwignęli mentalnie ten mecz. Wierzę, że w finale pokażemy dobry speedway. Poza tym, powiem szczerze, że słabo to wygląda, gdy gospodarze po przegranej rywalizacji składają protesty dotyczące motocykli naszych zawodników. Tak było w przypadku dwóch silników - jednego Tomasza Golloba i jednego Darcy`ego Warda. W dodatku chcieli badać trzeźwość Darcy`ego Warda, ale nie wpłacili kaucji w określonym czasie - dodał na zakończenie Sławomir Kryjom.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!