Przy niektórych pomysłach działaczy sprzed lat, obecne regulaminy finansowe, KSM itd., itp. to niemal dziecinne igraszki. Popularne propagandowe hasło, które z czasem nabrało ironicznego charakteru "Polak potrafi" pasowało tutaj wręcz doskonale. Pierwsza rewolucja w naszej lidze miała miejsce zaledwie po trzech latach od jej powstania. Przez pierwsze trzy sezony na poziomie centralnym jeździły dwie ligi, w których rywalizowały drużyny klubowe. Wraz z sezonem 1951 dokonała się jednak zasadnicza zmiana. Kluby w lidze zostały zastąpione przez reprezentacje zrzeszeń. Cóż to takiego były natomiast owe zrzeszenia? O tym za moment, teraz ważna dla sprawy dygresja. Pod koniec lat 40-tych polski sport uległ przemodelowaniu. Pod różnymi szczytnymi hasłami kryła się jednak prozaiczna chęć przerobienia go na modłę sowiecką. Sportem miały się odtąd zajmować związki zawodowe, co miało go bardziej związać z klasą robotniczą. Związki miały swoje zrzeszenia sportowe. I w lidze żużlowej miały brać udział reprezentacje owych zrzeszeń.
Jak piszą autorzy "Żużlowego Vademecum - Liga Polska cz.1" Krzysztof Błażejewski, Robert Borowy, Wiesław Dobruszek i Robert Noga, czyli nieskromnie mówiąc niżej podpisany, początkowo liga miała liczyć tylko sześć zrzeszeniowych drużyn, potem dołożono jeszcze dwie, a do ligi dokooptowano ponadto dwa zespoły resortowe: wojskowy CWKS, czyli Centralny Wojskowy Klub Sportowy oraz ministerstwa spraw wewnętrznych, czyli Gwardię. Każda z zrzeszeniowych drużyn miała mieć swoją siedzibę w jednym tylko mieście. I tak drużyna zrzeszenia Unia miała swój dom w Lesznie, Kolejarz w pobliskim Rawiczu, Włókniarz w Częstochowie, Budowlani w Warszawie, Ogniwo w Bytomiu, Spójnia we Wrocławiu, Stal w Ostrowie, Górnik w Rybniku, zespół wojskowych trafił do stolicy. Problemem stała się natomiast siedziba drużyny resortu spraw wewnętrznych, czyli Gwardii, było bowiem do tej roli kilku pretendentów. Problem postanowiono rozstrzygnąć po sportowemu i oto 23 kwietnia w Rzeszowie doszło do barażowego trójmeczu. Najsprytniejsi okazali się bydgoszczanie, którzy sięgnęli po zaciąg z sąsiedniego… Torunia (między innymi Zbigniew Raniszewski) i wygrali te barażowe zawody.
Tym samym Bydgoszcz dołączyła do grona miast, które miały mieć ligowe, żużlowe drużyny. Nieco inna sytuacja była natomiast w stolicy Dolnego Śląska, gdzie tamtejszych działaczy informacja o tym, że będą mieć ligową drużynę zrzeszenia Spójnia mocno zaskoczyła, nie mieli bowiem zawodników. W efekcie wrocławianie wystartowali do ligi z dużym opóźnieniem, na dzień dobry przegrywając z Budowlanymi niemal w maksymalnych rozmiarach, bo 10:44! "Przegląd Sportowy" anonsując rozgrywki w nowym kształcie pisał: - W poprzednim układzie w każdym meczu spotykały się po trzy drużyny, obecnie zaś będą walczyły po dwie. Tego rodzaju układ przyzwyczai naszych zawodników do udziału w meczach międzynarodowych, gdzie charakter jazdy zespołowej ma szczególne znaczenie. Rozgrywki o mistrzostwo ligi żużlowej odbędą się w 9 terminach z zastosowaniem systemu "każdy z każdym". Drużyny będą się składały z 6 zawodników plus dwóch rezerwowych (…) Dotychczasowa punktacja 4-3-2-1 została zmieniona na 3-2-1-0. Zrzeszenia dysponują obecnie 45 maszynami żużlowymi i podczas rozgrywek o mistrzostwo drużynowe każdy zespół będzie startował na czterech maszynach.
Ten artykuł to prawdziwa kopalnia wiedzy i ciekawostek. Dowiadujemy się z niego, że oto zmieniono ligowe pojedynki z trójmeczów w dwumecze, a więc zastosowano system, który obowiązuje do dnia dzisiejszego w lidze. Drużyny miały liczyć nie trzech-czterech zawodników jak dawniej, ale z sześciu, a uwzględniając rezerwowych nawet ośmiu żużlowców. Stałe pary rywalizowały każda z każdą, mecz składał się więc z 9 wyścigów. I wreszcie zastosowano obowiązującą później już na stałe punktacje za miejsca w wyścigu, czyli za wygraną 3 punkty. Dodajmy także, że nie uznawano wówczas remisów, w przypadku takiego wyniku zwycięstwo należało do drużyny, która miała na koncie więcej zwycięstw indywidualnych. Ciekawostka kryje się w ostatnim cytowanym zdaniu. Wszystkie drużyny startujące w lidze miały łącznie do dyspozycji 40 motocykli, pięć najwyraźniej pozostawało w rezerwie. Na drużynę, która liczyła 6-8 zawodników, przypadały cztery Japy. Brzmi to paradnie z dzisiejszego punktu widzenia, kiedy wiemy, że dziś jeden zawodnik zgłasza do imprezy nawet trzy motocykle. Interesujący z dzisiejszego punktu widzenia był fakt, że w pierwszym sezonie ligi zrzeszeniowej rozegrano tylko 9 kolejek, jak więc łatwo obliczyć każda z drużyn potykała się z danym rywalem tylko jeden raz.
Kolejne kuriozum polegało na tym, że w momencie startu ligi, w niektórych miastach, które były siedzibą drużyn nie było przygotowanych torów do rozgrywania meczów. Tor na stadionie Skry w Warszawie przechodził modernizację, a przecież stolica miała mieć przecież w lidze aż dwa zespoły! Stadion w Warszawie oddano jednak do użytku jeszcze w trakcie 1951 roku. W ogóle, jeżeli chodzi o miejsca rozgrywania spotkań, stosowano przedziwne kryteria, z dzisiejszej perspektywy zupełnie niezrozumiałe. Oto na przykład zawody Górnika Rybnik z Gwardią Bydgoszcz nie odbyły się ani w Rybniku, ani w Bydgoszczy tylko nie wiedzieć czemu we Wrocławiu, natomiast pojedynek Unii Leszno z Gwardią mogli obejrzeć kibice w stolicy. O dalszych losach ligi zrzeszeniowej za tydzień.
Robert Noga
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!