- Nie cieszmy się jednak za wcześnie, o ten medal trzeba jeszcze powalczyć - mówi na swojej stronie internetowej ''Pepe''. Na dodatek ostatnio samego zawodnika dopadła grypa, ale to w żaden sposób nie powinno wpłynąć na jego jazdę podczas potyczki z Włókniarzem. - Oliwia i Piotrek przeziębili się, a my siłą rzeczy też zachorowaliśmy. Na szczęście jest już coraz lepiej. Takie są uroki jesieni. Sezon nieuchronnie zbliża się ku końcowi, dlatego już intensywnie myślę o następnym. Nie ma co ukrywać, indywidualnie tegorocznych rozgrywek nie mogę zaliczyć do udanych. Na plus zapisać mogę jedynie osiągnięcia drużynowe w Szwecji i w Polsce. Z Indianerną w końcu nie musieliśmy martwić się o ligowy byt, a z ZKŻ wierzę, że będziemy świętować zdobycie brązowego medalu. Innego scenariusza nie przewiduję.
Protasiewicz myśli już o kolejnym sezonie. Dlatego w tym roku został mu jeden start indywidualny w finale Złotego Kasku, który odbędzie się na torze we Wrocławiu. Później może jeszcze odjedzie kilka kółek treningowych na domowym obiekcie w Zielonej Górze. - Wiele ich już nie zostało. W niedzielę czeka nas rewanż w Częstochowie, później finał Złotego Kasku i może jeszcze jakieś zawody, zobaczymy. Chcę też trochę więcej potrenować, zrobić kilka testów pod kątem kolejnego sezonu. W przyszłym roku musi być lepiej! - kończy.