Dla Janusza Kołodzieja trzykrotnego indywidualnego mistrza Polski na żużlu występ w 51. Rajdzie Barbórka to absolutny debiut w rajdach samochodowych. - Samochody sportowe, wyścigi rajdowe czy symulatory to wielkie hobby Janusza. Czasami odnoszę wrażenie, że lepiej bawi się przy tym bawi niż jeżdżąc na żużlu - mówi Krzysztof Cegielski - jego menedżer i przyjaciel.
W rozgrywanym w Warszawie 51. Rajdzie Barbórka Janusz Kołodziej wraz ze swoim pilotem Patrykiem Śmietaną zrobił prawdziwą furorę. - Po pierwszym odcinku specjalnym był dopiero 53, ale później z każdym oesem piął się w górę klasyfikacji generalnej. Po ukończeniu szóstego odcinka specjalnego Janusz awansował na 21 miejsce. To jest niesamowity wynik, zważywszy, że na starcie pojawiły się bodajże 93 załogi. Janusz w debiucie pozostawił w tyle dużo bardziej doświadczonych kierowców, startujących w lepszych samochodach - podkreśla Krzysztof Cegielski.
Menedżer żużlowca dodał, że tarnowianin nie miał zbyt wielu okazji do treningów przed 51. Rajdem Barbórki. - Wynik ten jest niesamowity zważywszy na to, że Janusz siedział kilka razy w tym samochodzie, a o trenowaniu przed rajdem praktycznie nie było mowy. Zaczął bardzo spokojnie, ale z odcinka na odcinek uzyskiwał coraz lepsze czasy. Dzięki temu zajął wysokie, bo 21 miejsce i znalazł się w trzydziestce, która wystartuje w prestiżowym oesie Karowa. I tak by miał w nim miejsce z uwagi na to, że jechał w Rajdzie Barbórka jako mistrz Polski na żużlu, ale swoją świetną jazdą pokazał, że nie jest w tej imprezie celebrytą, ale pełnoprawnym uczestnikiem - podkreśla Cegielski.
Warunki atmosferyczne nie pomagały kierowcom na trasie 51. Rajdu Barbórka. Krzysztof Cegielski uważa, że paradoksalnie pomogło to Januszowi Kołodziejowi. - Znając jego znakomite opanowanie wszelkich pojazdów, Janusz wykorzystał trudne warunki atmosferyczne na trasie rajdu. Spisał się naprawdę wyśmienicie i ma satysfakcję, że rajd za nim ukończyło wielu uznanych i doświadczonych kierowców - kończy menedżer Janusza Kołodzieja.