Robert Noga: Żużlowe podróże w czasie (96): Gogle, maseczka, i jakaż apaszka gustowna...

Przeglądając zdjęcia przedstawiające zawodników żużlowych z lat 40 oraz 50-tych mienionego wieku dostrzec można bez problemu charakterystyczne cechy ich ubioru i wyposażenia.

W tym artykule dowiesz się o:

Należą do nich prymitywny kask, grube skórzane kurtki często dopasowane do ciała szerokim pasem, spodnie oraz wysokie buty. Na kurtce natomiast nałożony jest tzw. plastron, czyli numer startowy. Charakterystyczną cechą wyposażenia zawodnika był także tzw. "laczek" lub "łyżwa", czyli stalowa nakładka, zakładana na spód lewego buta. Regulamin z lat 50-tych, a więc początkowego okresu powojennego żużla w Polsce zawierał rozdział poświęcony osobistemu wyposażeniu zawodników. Przepisy były jednak wówczas bardzo ogólne. Zawodnik miał obowiązek być wyposażony w plastron z numerem na plecach oraz numerem, znakiem klubowym bądź wolnym miejscem na piersiach. Plastrony winny być wykonane z ceraty lub innego materiału łatwego w myciu, oraz mieć kontrastowe kolory. Zawodników obowiązywały także kaski ochronne. Regulamin wspominał także o obowiązku posiadania skórzanych ubrań, rękawic i butów z laczkiem, a jeżeli zawodnik używał okularów to wyłącznie z nietłukącego się materiału.

Prymitywne w sumie okulary, na gumce, których przez wiele lat używano były jednak wielką atrakcją dla młodych kibiców, którzy podchodzili po meczach pod park maszyn licząc, że zawodnik rzuci im używane podczas meczu swoje "gogle". Niemal identyczne wytyczne zawierał regulamin z następnej dekady. Ubrania początkowo były dwuczęściowe - osobno kurtka i osobno spodnie. Często jeżdżono w kurtkach wykorzystywanych także poza sportem, zawodnicy używali je po prostu także na co dzień, jako element ubioru. Taką skórzaną, wielofunkcyjną kurtkę miał chociażby znany zawodnik z lat 50-tych Eugeniusz Nazimek. W latach 60-tych to się zmieniło, polscy żużlowcy, wzorem swoich kolegów z Europy Zachodniej jeździli już w kombinezonach jednoczęściowych, początkowo często zszywając kurtki ze spodniami. Grube kombinezony zaczęły być zastępowane skórami lżejszymi i wygodniejszymi, początkowo jednobarwnymi - czarnymi lub brązowymi. - Pamiętam taką skórę, w której startowałem finale mistrzostw Polski w 1964 roku. Z Anglii przywiózł ją Stefan Kwoczała. Była miękka i dużo lżejsza niż te, które miałem wcześniej - wspomina zawodnik Stali Rzeszów Józef Batko.

Elementem ozdobnym stała się zawiązywana pod szyją chustka. W kolejnej dekadzie kombinezony, które coraz powszechniej stawały się wielobarwne, a przynajmniej już nie czarno-bure jak wcześniej, stały się, wzorem zawodników zagranicznych, nośnikiem reklam sponsorów. Kombinezony do uprawiania żużla sprowadzano z zagranicy bądź zamawiano u prywatnych rzemieślników w kraju. W latach 70-tych na tle innych drużyn wyróżniała się Unia Tarnów, która w zamian za organizację obozu na torze w Tarnowie otrzymała używany komplet skór koloru żółtego. Po kilku sezonach startów barwa mieniła się jednak na żółto-szary. Obowiązkowym wyposażeniem zawodnika był od początku kask chroniący głowę. Przez wiele lat były to zwykłe kaski tzw. "orzechy" lub "cebrzyki", produkowane w Polsce w Kaliskich Zakładach Tworzyw Sztucznych oraz Warszawskiej Wytwórni Sprzętu Sportowego i dostępne teoretycznie w każdym sklepie motoryzacyjnym lub na stacji paliw. Kłopoty zaopatrzeniowe nie omijały także i tego asortymentu. - Niestety, jak się dowiadujemy kaski z wytwórni kaliskiej znajdą się na półkach sklepowych dopiero w trzecim kwartale br. - donosiła prasa wiosną 1961 roku.

Inna sprawa, że ówczesne kaski nie stanowiły właściwego zabezpieczenia głowy przed uderzeniem. Krążyły opowieści, że można go było stłuc mocnym ciosem pięścią. Dlatego już pod koniec lat 50-tych Krajowa Narada Aktywu Żużlowego (coś w rodzaju dorocznego sejmu środowiska, na który zjeżdżali przedstawiciele wszystkich ośrodków w kraju) postulowała aby opracować normy bezpieczeństwa i spowodować produkcję specjalnych kasków. Ponieważ kaski nie chroniły początkowo twarzy, dla jej osłony przed szprycą żużla stosowano skórzane maseczki okrywające nos, usta oraz policzki. Dopiero jednak na przełomie lat 60-70-tych pojawiły się w powszechnym użyciu kaski osłaniające cały tył i boki głowy, a nieco później kaski „integralne” osłaniające całą głowę wraz ze szczęką. Nowoczesny kask przywiózł do kraju z nieudanego dla siebie tourne z Anglii w 1973 roku Marian Wardzała. Otrzymał go w szpitalu, gdzie leżał po wypadku od samego twórcy sportu żużlowego Johnnie'ego Hoskinsa. W kraju tak się spodobał, że szybko został zawodnikowi skradziony.

Regulaminy z drugiej połowy lat 70-tych zastrzegały, że wzór obowiązującego kasku musi być zatwierdzony przez Polski Związek Motorowy i podawały szczegółowe wytyczne dotyczące kasków. Winny mieć one zewnętrzną powłokę sztywną i niełamliwą, mocną podszewkę i brzeg wewnętrzny wyścielony miękkim materiałem, dopuszczano stosowanie daszków i osłon przeźroczystych z plastycznego materiału. Przez wiele lat ozdobnym, ale też praktycznym elementem była też wiązana pod szyją apaszka. W latach 80-tych upowszechniło się wśród polskich zawodników zakładanie pod kombinezon osłon zabezpieczających kręgosłup. W 1985 roku Ośrodek Techniczno-Zaopatrzeniowy Polskiego Związku Motorowego sprowadził na potrzeby polskich klubów żużlowych pierwszą partię osłon kręgosłupa dla zawodników. Nie miały nic wspólnego z modą, ale okazały się przydatne w ochronie kręgosłupa. Dziś trudno sobie wyobrazić brak takiego zabezpiecznia u zawodnika.

Robert Noga

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: