Dętka roku? Kluby mają inne problemy - rozmowa ze Sławomirem Kryjomem

Choć Sławomir Kryjom przybył na rozstrzygnięcie Plebiscytu TŻ, nie odebrał nagrody w niechlubnej kategorii Dętka Roku. - Nie przystąpiliśmy do finału, ale czas zająć się innymi sprawami - apeluje.

Michał Wachowski: Plebiscyt Tygodnika Żużlowego to chyba ostatni moment, by wrócić myślami do poprzedniego sezonu. Unibax nie zdobył złotego medalu, ale chyba nie warto spisywać rozgrywek na straty?

Sławomir Kryjom: Oczywiście, że nie. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że był to jeden z najlepszych sezonów w historii tego klubu. Niestety z powodu kontuzji, które nas w tamtym roku dotknęły nie zrealizowaliśmy naszego celu. Zdobyliśmy "tylko i aż" srebro. Biorąc pod uwagę to, że w zaledwie pięciu meczach jechaliśmy w optymalnym składzie końcowy wynik zespołu jest całkiem niezły, tym bardziej, gdy spojrzymy na wyrównaną stawkę w Ekstralidze.

Za odmowę występu w finale pana klub otrzymał niechlubną nagrodę - Dętkę Roku. Niektóre rzeczy nie pójdą szybko w niepamięć.

- Mam swoje zdanie na ten temat. To prawda, Unibax otrzymał Dętkę Roku, ale zamiast roztrząsać to, że nie przystąpiliśmy do finału, powinniśmy zająć się innymi sprawami. Myślę, że mamy poważniejszy problem, a mam tu na myśli finanse klubów. W Ekstralidze nie jest pod tym względem różowo. Na szczęście my, w przeciwieństwie do innych, takich zmartwień nie mamy. Unibax Toruń pod względem finansowym i organizacyjnym ma się naprawdę dobrze i mogę zapewnić, że na pewno nie zginie. Dopóki właścicielem będzie pan Roman Karkosik, wszystko na pewno będzie w porządku.

Szczególnie budujący musiał być dla pana widok Pawła Przedpełskiego, który wygrał kategorię Objawienie sezonu. Ma pan przeczucie, że kolejny rok będzie dla niego równie udany?

- Jeszcze przed ostatnim sezonem Paweł Przedpełski był dla większości osób postacią anonimową. Ten chłopak potrafił jednak udowodnić, że swoją ciężką pracą można zajść naprawdę daleko. Niezmiernie się cieszę, że nasz junior zdobył w ostatnim sezonie 175 punktów. Paweł został oprócz tego członkiem kadry narodowej. Liczę na to, że sezon 2014 okaże się równie dobry, a może nawet lepszy.

- Dopóki właścicielem będzie pan Roman Karkosik, wszystko na pewno będzie w porządku - uważa Kryjom
- Dopóki właścicielem będzie pan Roman Karkosik, wszystko na pewno będzie w porządku - uważa Kryjom

Paweł przeszedł właśnie na kontrakt zawodowy. Czy pana zdaniem ma to jakieś znaczenie?

- Po stronie Pawła będzie po prostu więcej obowiązków, ale jestem spokojny o to, że sobie ze wszystkim poradzi. Można zarzucać, że ma on za sobą dopiero jeden pełny sezon w Ekstralidze, ale uważam, że ruch, jakim jest przejście na zawodowstwo, nastąpił w jego przypadku we właściwym momencie. Ze swojej strony mogę obiecać, że w razie potrzeby będę służył Pawłowi pomocą. Myślę, że może liczyć też na Jana Ząbika i Mirka Kowalika.

Pomoc z pana strony będzie jednak nieco ograniczona. W czasie meczów nie będzie mógł pan wchodzić do parku maszyn...

- Tak, to prawda. Chciałem jednak zauważyć, że kilkanaście razy przeglądałem regulamin sportu żużlowego. Są tam wyszczególnione kary dla osób funkcyjnych, lecz nie ma tam mowy o zakazie, jaki na mnie nałożono.

Czy wobec tego nie będzie pan go przestrzegać?

- Nie, nie. Szanuję decyzję Komisji Orzekającej i nie będziemy robić z tego żadnej maskarady. Nie chcę na razie wypowiadać się o szczegółach mojej współpracy z trenerami, ale stworzymy taki system, by mojej nieobecności w parkingu nie odczuła drużyna.

Działa pan przy Indywidualnych Mistrzostwach Europy, które zostały nagrodzone przez kibiców mianem żużlowej imprezy roku. Czy odbiera pan to jako sygnał, że w walce z FIM nie można się poddawać?

- My osobiście wiemy jak wiele włożyliśmy w ten projekt. Kosztowało nas to mnóstwo, energii, pieniędzy i nieprzespanych nocy. Nie jest więc tak, że to, co zaczęliśmy, z dnia na dzień zakończymy. Indywidualne Mistrzostwa Europy to nasze dziecko, które będziemy pielęgnować. Do rozpoczęcia sezonu zostało jeszcze trochę czasu i zobaczymy jak ta sytuacja się rozwinie. Bardzo dziękujemy kibicom, którzy głosowali na tę imprezę. To dla nas największa nagroda za wysiłek, jaki w to włożyliśmy. BSI ma w końcu konkurencję, a my ze swojej strony zrobimy wszystko, by nie uległo to zmianie.

Zdeterminowany, by startować w SEC, a nie Grand Prix, jest Emil Sajfutdinow. Pojawiają się spekulacje, że w jego ślady może pójść także Nicki Pedersen. Czy są szanse na to, że obu zawodników zobaczymy w cyklu toruńskiej firmy One Sport?

- Mogę powiedzieć, że trwają w tej chwili takie rozmowy. Niestety nie możemy na chwilę obecną zdradzać żadnych szczegółów. Wszystko powinno rozstrzygnąć się w ciągu kilku najbliższych tygodni. Mam mimo wszystko przeczucie, że przyszłość Indywidualnych Mistrzostw Europy jest całkiem optymistyczna.

[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

[/b]

Źródło artykułu: