Nicolai Klindt w roli dziennikarza. "Będę mógł przedstawić mój punkt widzenia na niektóre sprawy"

Nicolai Klindt w tym roku nie będzie narzekać na brak zajęć. Duńczyk podpisał kontrakty m. in. z PGE Marmą Rzeszów i Swindon Robins. Ponadto Klindt wcieli się... w rolę dziennikarza.

W nadchodzącym sezonie Elite League Nicolai Klindt będzie zdobywać punkty dla Swindon Robins. W związku z tym Duńczyk postanowił nawiązać współpracę z lokalną gazetą "Swindon Advertiser". Na łamach dziennika powstanie specjalna kolumna, w której duński zawodnik będzie mógł przedstawiać swoje przemyślenia na tematy żużlowe.

Co skłoniło Klindta do podjęcia nowego wyzwania? - Chciałem taką kolumnę po tym, jak zobaczyłem, że Mads Korneliussen prowadził podobną w zeszłym roku w jednej z gazet w King's Lynn. W swoich artykułach Mads zawarł kilka cennych uwag, z których później wyszła fajna debata - przyznał duński żużlowiec w pierwszym tekście na łamach "Swindon Advertiser".

Duńczyk nie ukrywa, że poprzez artykuły chce przedstawić kibicom świat żużlowy zza kulis. - Mam nadzieję, że będę mógł przedstawić mój punkt widzenia na niektóre sprawy, co będzie interesujące dla fanów. Oni będą też mieli możliwość przeczytać o pewnych rzeczach, które dzieją się wewnątrz środowiska żużlowego. Chciałbym móc czasem przedstawić opowieści nieco inaczej, niż robią to wszyscy inni - dodał Klindt.

Czy Nicolai Klindt poradzi sobie w nowej roli?
Czy Nicolai Klindt poradzi sobie w nowej roli?

Zawodnik Swindon Robins zdradził, iż już w trakcie pierwszych tegorocznych treningów miał problemy ze sprzętem. - Miałem okazję trenować w Scunthorpe i napotkałem na problem, którego rozwiązanie zajęło mi prawie dwie godziny. Okazało się, że kłopot jest związany z śrubą, która reguluje gaźnik, a tym samym doprowadza się mniej lub więcej paliwa do silnika. Śruba była nowa i była zbyt duża, a nie sprawdziliśmy tego wcześniej. Kombinowaliśmy nad tym, próbując ją przykręcać, odkręcać... - stwierdził Klindt.

Ostatecznie Duńczyk rozwiązał swoje problemy ze sprzętem i jest zadowolony z pierwszych treningów. - Udało nam się wyjechać i odjechać dystans dwóch wyścigów, każdy na innym motocyklu. Wszystko było dobrze. Byłem ostatnią osobą na torze, więc nie był już w najlepszym stanie, dlatego trudno było o coś więcej. Jednak powrót na motocykl jest fajną sprawą. Czułem się na nim dobrze i cieszę się, że mogłem przetestować pewne rzeczy - podsumował Klindt.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: