Brak Tomasza Golloba, będącego ulubieńcem bydgoskich kibiców, może odbić się na frekwencji kwietniowych zawodów. Obok zamieszania, związanego z planowanym zakazem FIM, doświadczony zawodnik nie mógł przejść jednak obojętnie. - Nieobecność Golloba to duża strata, ale wydaje mi się, że niektórym osobom i instytucjom taki prztyczek w nos nie zaszkodzi - ocenił Krzysztof Cegielski. - To będzie taki malutki przykład, by zawodników, zwłaszcza tych najlepszych, czasami doceniać. Często ich się lekceważy, bagatelizuje sukcesy i nie bierze ich zdania pod uwagę. Chciano by stworzyć z dnia na dzień nowe gwiazdy, a ja podkreślałem, że nie jest to takie proste. Nowi zawodnicy muszą najpierw zacząć wygrywać ze starymi. Tak jak powiedziałem, brak Tomasza Golloba może odbić się na frekwencji zawodów, ale mam nadzieję, że BSI zrozumie za sprawą tej decyzji, że trzeba rozmawiać inaczej, również z zawodnikami - dodał.
Zdaniem Jacka Gajewskiego, organizatorzy odczują brak Tomasza Golloba w dwojaki sposób. Zawodnik Unibaksu Toruń poprawiłby nie tylko frekwencję na trybunach, ale i podniósł poziom sportowy zawodów. - Szkoda, że padło właśnie na Bydgoszcz, bo gdyby było to inne miejsce, kibice być może inaczej by to postrzegali. Bydgoszcz to jednak miasto, w którym Tomasz się ukształtował i osiągał liczne sukcesy. Jego brak na pewno odbije się na frekwencji na zawodach. Będzie to także strata ze sportowego punktu widzenia. Gollob mógłby dużo wnieść do tych zawodów i liczyć się w walce o zwycięstwo - stwierdził Gajewski.
Frekwencję w Bydgoszczy uratować mogą jednak inni polscy zawodnicy - Jarosław Hampel i Krzysztof Kasprzak. Warunkiem jest jednak ich sukces w SGP Nowej Zelandii. - Sadzę, że dobra postawa Polaków w trakcie pierwszych zawodów nowego sezonu automatycznie przełożyłaby się na frekwencję w Bydgoszczy. Organizatorzy powinni więc trzymać kciuki, by Hampel i Kasprzak spisali się w Nowej Zelandii jak najlepiej - dodał Gajewski.
Jak zauważa Krzysztof Cegielski, decyzja Tomasza Golloba jest gorzką nauczką dla BSI, które nie doceniało w należyty sposób zasług i osiągnięć polskiego zawodnika.
- Nie tylko z Tomkiem, ale i z innymi żużlowcami pogrywa się tak, jak się chce. Pojawia się zakaz, a następnie się go zawiesza. Dzieje się to tak naprawdę w oderwaniu od samych żużlowców, którzy nie mają na to żadnego wpływu. Nikt nie pytał Tomasza Golloba i innych zawodników, co o tym wszystkich sądzą. Uważam, że wypadałoby, żeby tak zrobili. Tomek zalicza się do tych żużlowców, którzy tworzyli Grand Prix i doprowadzili do sytuacji, że ten cykl ma taką a nie inną markę. To za jego sprawą polscy kibice podążali za Grand Prix po całym świecie. W momentach, gdy decyduje się o losie zawodników, powinno się o tym pamiętać - wyjaśnił Cegielski.
Eksperci naszego portalu nie mają jednak wątpliwości, że Tomasz Gollob nie powiedział jeszcze w cyklu Grand Prix ostatniego słowa. Niewykluczone, że zwieńczeniem jego bogatej kariery będą zawody w 2015 roku na Stadionie Narodowym. - Odkąd powstał ten obiekt, moim wewnętrznym marzeniem było to, by Tomasz Gollob zakończył całą karierę - lub chociaż tę związaną z Grand Prix - właśnie podczas turnieju na Stadionie Narodowym. Widać, że Andrzej Witkowski stara się, aby ten cel został zrealizowany i miejmy nadzieję, że się to uda. Wcześniej takich gestów w stosunku do Tomka Golloba, chociażby w trakcie Drużynowego Pucharu Świata, brakowało. Jeżeli pomysł udziału w Grand Prix w Warszawie uzyska aprobatę samego zawodnika, to będziemy świadkami czegoś pozytywnego - podsumował Cegielski.