Taniec na rurze
Wiosną 2010 roku okazało się, że wszelkie dyplomatyczne metody komunikowania się z władzami światowego żużla w kwestiach dopuszczenia do użytkowania nowego ograniczonego parametrem głośności do 98dB tłumika spełzły na niczym. Jedyną możliwą reakcją lub działaniem była skonsolidowana postawa wszystkich zawodników uprawiających żużel. I choć wydawało się, że głos z Polski, płynący także od uczestników zawodów Grand Prix, a więc Tomasza Golloba, Jarosława Hampela oraz Janusza Kołodzieja może mieć znaczenie, to było inaczej. Liczyliśmy wtedy, że doprowadzi on do bezprecedensowej decyzji Polskiego Związku Motorowego i rozpoczęcia rozgrywek żużlowych w Polsce w sezonie 2011 na tłumikach starej konstrukcji.
Już po kilku tygodniach było jasne, że nowe tłumiki będą jednak obowiązywały i będą używane we wszystkich zawodach żużlowych. Czy dziś sytuacja związana z działaniami mającymi na celu zalegalizowanie i wprowadzenie do użytkowania jako oficjalnego nowego tłumika nie przypominam Wam tej poprzedniej historii? Jest inna, bo mówimy o inicjatywie oddolnej i pracy, którą wykonał Leszek Demski w celu skonstruowania sprawniejszego, bezpieczniejszego i prowadzącego do uatrakcyjnienia zawodów żużlowych tłumika, ale przecież o jego być albo nie być nie zdecydują kibice. Ich zdanie jest jednoznaczne i okazywane na każdym kroku. Co więcej postawię kontrowersyjną tezę, iż w tej kwestii również Polski Związek Motorowy nie jest głównym rozgrywającym i jego postawa ma mniejsze znaczenie w długotrwałym i skutecznym usankcjonowaniu tłumika Demskiego.
Oczywiście GKSŻ może jedną decyzją uwierzytelnić użytkowanie nowego rozwiązania na polskich torach, ale w moim przekonaniu spór i polemika oraz w finale dopuszczenie poprzez homologację nowego tłumika do stosowania w sporcie żużlowym jest w interesie i w gestii samych zawodników.
Pole Dancing to angielska nazwa tańca na rurze, a jakże blisko tej nazwie do Polski Dancing... Czy nie jest to jednak sprawa racji narodowej i jednocześnie polskiego interesu? Raczej tak. W takim razie cale środowisko zawodników taki taniec na polskiej rurze powinno wykonać. Pojawiające się głosy od wielu żużlowców, iż jest za mało czasu na testy czy też regulacje, nie powinny być brane pod uwagę przez wszystkich tych, którzy myślą o tym sporcie nie w kategorii jednego sezonu czy występów w jednych rozgrywkach, a mają na uwadze swoje bezpieczeństwo, długoletnią karierę i zarabianie pieniędzy w dłuższej perspektywie.
W roku 2010 zabrakło odważnych decyzji zawodników biorących udział w Grand Prix, ale również niezłomnej postawy wszystkich tych, którzy mieli podpisane kontrakty na starty w innych ligach w tym szwedzkiej i duńskiej. To właśnie wtedy rozpoczął się dyskurs na temat ustawień motocykli, problemów w dostosowywaniu sprzętu i niezbędnych inwestycjach. Po kilku jednak tygodniach wszyscy zawodnicy "śmigali" już zdrowo, psiocząc na moc i opóźnioną reakcję silnika, na ruch manetki gazu. Wydawali też pewnie niemałe sumy na nowe jednostki napędowe, testy i pracę z tunerami.
Ja w tym miejscu postawię tezę, z którą może wielu się nie zgodzić, ale w moim przekonaniu na tym bałaganie i niedobrej decyzji skorzystali tylko i wyłącznie tunerzy. Bo kim przed trzema laty był Jan Andersson czy Peter Johns. Dziś, jak ostatnio opowiadał mi jeden z najlepszych polskich żużlowców młodego pokolenia, nie można wejść do garażu jednego z tych Panów, bo są w nim setki silników GM oczekujących na serwis czy też przygotowanie do sezonu.
To właśnie z tego powodu zawodnicy płacą więcej i ich koszty rosną. Skoro jest jakaś tajemna wiedza, którą posiedli tylko i wyłącznie dwaj magowie, to będą jej strzegli i drogo sprzedawali. Wszyscy młodzi szamani profesji tuningowej, będą błądzić inwestując krocie w celu zdobyciu Złotego Graala otwierającego drzwi do krainy płynącej speedway kasą.
Bazując na doświadczeniach z ostatnich lat i nadarzającej się okazji, proponuję zatem wszystkim zawodnikom, aby tym razem w imię rzekomego spokoju i stabilizacji, którą osiągnęli w dogadywaniu się z tzw. nowym tłumikiem z roku 2010, nie zaprzepaścili szansy na zrobienie kroku do przodu i ku normalności. Bo warto uczyć się na błędach i wykorzystywać doświadczenia - w tym przypadku kosztowne i bolesne. Dziś jeśli wszyscy zawodnicy będą solidarni i zjednoczeni to tłumik Demskiego będzie wkrótce standardem i pozwoli w długofalowej perspektywie na ograniczenie kosztów i wyrównanie szans. Miejscem, od którego zacznie się nauka tańca na rurze będzie Polska. Będziemy miejscem, w którym żużel jest najsilniejszy, a jego uprawianie przynosi i będzie przynosić największe pieniądze. A wszystko w związku z zapełnionymi trybunami, na których będą zasiadać uśmiechnięci, nienarzekający na głośne tłumiki kibice.
Adam Krużyński