[bullet=hop.jpg] HOP
Tłumy na derbach południa
Od dobrych paru lat nie było takiej sytuacji, by w meczach kontrolnych w Tarnowie publiczność trzeba było liczyć w tysiącach. A tych w sobotę były nawet dwa. To tylko pokazuje jak bardzo miejscowi fani byli spragnieni żużlowych emocji od końca zeszłorocznych rozgrywek. Być może powodem takiej frekwencji jest fakt, że więcej okazji do obserwacji swoich pupili na swoim obiekcie przed początkiem ligowych zmagań już nie będzie.
W drużynie siła
Ten u gospodarzy działał doskonale. Swoje wyścigi oddawali solidarnie: Martin Vaculik, Artiom Łaguta i Kacper Gomólski. Na koleżeństwie tego tercetu zyskiwał ten, który jak wody do życia potrzebuje przejechanych okrążeń w Jaskółczym Gnieździe. Mowa o nowym jeźdźcu w talii Marka Cieślaka - Krzysztofie Buczkowskim. Inna sprawa, że wymienieni wyżej zawodnicy swoje biegi wygrywali z olbrzymią przewagę rozstrzygając sprawę zaraz po zwolnieniu maszyny startowej. Ich dalsze wyjazdy nie miały więc sensu, a mogłyby jeszcze mocniej nadszarpnąć morale w ekipie gości.
Jest następca Borowicza?
Kontuzjowany, szykowany na drugiego podstawowego młodzieżowca 20-latek wróci na tor najwcześniej w maju. Zastąpić ma go Ernest Koza, który z biegu na bieg z zawodów na zawody prezentuje się coraz solidniej. W sobotnim treningu punktowanym zdobył co prawda tylko cztery oczka, ale raz zwycięstwo biegowe zabrał mu defekt motocykla. Dodatkowo popełnił sporo błędów na trasie przez co po dobrym wyjściu ze startu tracił pozycje. - Ernestowi brakuje przede wszystkim jazdy stąd te "byki". Jeśli już będzie w rytmie zawodów, sezon się rozkręci jestem przekonany, że kiedy Mateusz wróci do zdrowia nie będzie miał wcale łatwo wywalczyć pierwszy skład - komentuje nominalny pierwszy wybór szkoleniowca tarnowian w tej formacji Kacper Gomólski
[bullet=bec.jpg] BĘC
Krajowi seniorzy do wymiany
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że trener PGE Marmy Rzeszów - Janusz Ślączka nie ma na tej pozycji już pola manewru to sytuacja nie jest wesoła. Ale trzeba też od razu dodać, że rzeszowianie stosunkowo późno wyjechali na domowy obiekt i był to dla nich dopiero pierwszy sprawdzian formy. W sobotę w ciągu piętnastu gonitw udało się przyjezdnym ugrać zaledwie jedną trójkę. Triumf Rafała Okoniewskiego nad Łukaszem Sówką i Marco Gaschką nie jest jednak żadnym powodem do wielkiej dumy.
Dawnego "Okonia" cień
Zamieszanie w związku chęcią wypowiedzenia umowy swojemu dotychczasowemu pracodawcy wyraźnie odbiło się na dyspozycji 34-latka. Od zawsze imponujący atomowym wyjściem spod taśmy zawodnik zatracił nawet swój największy atut. Na trasie wyglądało to równie źle. Niestety powodów tak mizernej postawy nie udało nam się dowiedzieć u źródła. Wychowanek Polonii Piła odmawia komentarza do sprawy definitywnego rozwiązania konfliktu na linii klub-zawodnik.