Robert Noga: Żużlowe podróże w czasie (112): Potyczki z Kangurami

W najbliższy czwartek w Ostrowie Wielkopolskim żużlowa reprezentacja naszego kraju zmierzy się w międzypaństwowym spotkaniu z drużyną Australii.

Robert Noga
Robert Noga

To bardzo dobra okazja, aby przypomnieć dotychczasowe pojedynki biało-czerwonych orłów z ich rywalami z dalekich antypodów. Tym bardziej, że odbywały się one na przestrzeni dziesięcioleci raczej okazjonalnie. Kiedy doszło do pierwszej potyczki? Jak podają źródła w październiku 1957 roku, kiedy to na trzy mecze towarzyskie do naszego kraju przyjechała kombinowana drużyna zawodników z antypodów: Australii oraz Nowej Zelandii, która rozegrała wówczas w Polsce spotkania we Wrocławiu, Warszawie oraz w Lesznie. Przyjazd egzotycznych wówczas gości wywołał wielkie poruszenie w środowisku żużlowym nad Wisłą, bowiem skład teamu Australazji, jak określono tę ekipę prezentował się bardzo godnie. Tworzyli go przede wszystkim Nowozelandczycy: ówczesny mistrz świata Barry Briggs, Ronnie Moore, mistrz z 1954 roku, Peter Clark oraz Australijczycy, którzy odgrywali jednak drugoplanowe role: Jack Geran, Jack Biggs, czy Neil Street. Główna Komisja Żużlowa zwołała nawet specjalną konferencję prasową anonsującą przyjazd jeźdźców z antypodów. Przewodniczący GKŻ Stefan Pyz zapewniał podczas niej, że: - Entuzjaści żużla w Polsce zobaczą fenomenów czarnego sportu, malkontenci zaś wreszcie doczekają się porażki drużyny polskiej na swoim terenie.

Zapowiedzi okazały się jednak mocno przesadzone, bowiem goście potraktowali tourne po Polsce wyjątkowo ulgowo i wyraźnie przegrali wszystkie mecze. Już pierwszy z nich we Wrocławiu zawiódł kibiców. Goście przyjechali bowiem na stadion prosto z trwającej niemal dobę podróży, a cały mecz liczył jedynie osiem biegów. Polacy wygrali bardzo wysoko 36:12. W Warszawie nasi wygrali 49:23, a w Lesznie 43:35. Przegląd Sportowy pisał z rozczarowaniem: - W sumie przyjazd Australazji do Polski nie spełnił nadziei, jaką pokładali w niej działacze żużlowi i publiczność. Natomiast przyniósł doświadczenie, że nie można sprowadzać drużyn, które przez prawie miesiąc rozgrywają co dzień spotkania w różnych częściach Europy, bo tacy "cyrkowcy" choćby byli mistrzami nie mogą pokazać wszystkich swych możliwości. Z warszawskiego pojedynku zachowała się nawet krótka relacja filmowa, dzięki popularnej wówczas Polskiej Kronice Filmowej, dokumentującej, aczkolwiek często w stricte propagandowej formie, najważniejsze wydarzenia z życia polityczno-społecznego, kulturalnego i sportowego kraju.

- Do wianuszka sukcesów polskich żużlowców przybył jeszcze jeden - zwycięstwo nad reprezentacją Australii i Nowej Zelandii (…) Co prawda repy Australoazji nie były w najlepszej formie, ale biało-czerwoni pokazali naprawdę piękną jazdę - zachwycał się w swoim komentarzu ówczesny lektor kroniki, wyraźnie mniej obznajomiony z tajnikami żużla niż jego kolega ze sportowej gazety. Dodajmy, że w polskich barwach w tamtych meczach pojechali między innymi: Janusz Suchecki, Marian Kaiser, Henryk Żyto, Paweł Waloszek, Konstanty Pociejkowicz, Stefan Kwoczała, Kazimierz Bentke. Na kolejną konfrontację, tym razem już z ekipą wyłącznie Australii czekaliśmy aż do 1973 roku. Odbyła się ona na torze w... Oksfordzie, w ramach tzw. Ligi Światowej. Polacy, którzy dzień wcześniej pokonali w Halifax ZSRR tym razem nie mieli nic do powiedzenia i przegrali wyraźnie 23:54. Punkty dla biało-czerwonych zdobyli: Jan Mucha 11,Edward Jancarz 4, Paweł Waloszek i Henryk Żyto po 3,Zenon Plech 2. Dla rywali natomiast John Bougler i Geoff Curtis po 11, Jim Airey 10, John Titman 7, Bob Valentine 6 oraz Bob Humphreyes i Charlie Monk po 4,5. Przed sezonem 1975 nasza kadra w składzie: Edward Jancarz, Zenon Plech, Andrzej Tkocz, Piotr Bruzda, Piotr Pyszny, Andrzej Jurczyński i Zygfryd Kostka gościła na trwającym ponad miesiąc tourne po antypodach. Biało-czerwoni rozegrali podczas niego cztery mecze z Nową Zelandią i cztery spotkania z Australią. Z Nową Zelandią raz wygrali i trzy razy przegrali, natomiast z Australią ponieśli same porażki: 27:81, 44:64, 45:63 oraz 53:55.

Na rewanż Polacy musieli czekać kolejne szesnaście lat. We wrześniu 1991 roku jeźdźcy z antypodów, wśród nich znany już wówczas z polskiej ligi młody wówczas Leigh Adams oraz między innym i Craig Boyce, Troy Butler, czy Todd Wiltshire rozegrali trzy mecze z naszą reprezentacją i te trzy spotkania pewnie wygrali. W Bydgoszczy zwyciężyli 59:49, w Lublinie 58:50 i bardzo wysoko w Tarnowie 69:39. Trzeba jednak przyznać, że opiekunowie naszej reprezentacji na każdy mecz wystawiali inny skład niekoniecznie kierując się aby był to skład złożony z najlepszych zawodników. Jedynym Polakiem, który wziął udział we wszystkich trzech meczach był Jarosław Olszewski. Polakom nie udało się pokonać niewygodnych dla siebie przeciwników także dziesięć lat później w meczu pokazowym zorganizowanym na stadionie "Gwardii" w stolicy 15 września 2001 roku. W spotkaniu tym wzięło udział już nowe pokolenie zawodników, tamte mecze sprzed dekady pamiętali tylko Adams i Boyce. Tym razem Kangury wygrały 50:39, a punkty dla nich zdobyli: Jason Crump i Ryan Sullivan po 13, Leigh Adams 11, Jason Lyons i Steve Johnston po 6 oraz Shane Parker 1. Dla Polaków punktowali: Sebastian Ułamek 11, Krzysztof Cegielski 8, Tomasz Gollob i Piotr Protasiewicz po 7, Grzegorz Walasek i Rafał Kurmański po 3.

Czy zatem 1 maja w Ostrowie Polacy zdołają po raz pierwszy pokonać rodaków pierwszego mistrza świata Lionela van Praaga?

Robert Noga

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×