Zarówno Krzysztof Kasprzak jak i Jarosław Hampel znaleźli się na podium. Bydgoska klątwa zdjęta, bo przecież i "Krisowi" i "Małemu" wyraźnie nie leżała bydgoska nawierzchnia. Szkoda tylko, że fajny żużel obserwowało zaledwie pięć tysięcy kibiców. Czy jednak może to dziwić? Absolutnie nie!
Bydgoszcz pokochała Grand Prix i żużel na najwyższym światowym poziomie głównie z jednego względu: Miała swojego bohatera. Tomasz Gollob - bez względu na to, czy startował w barwach miejscowej Polonii czy już później tarnowskiej Unii, gorzowskiej Stali lub toruńskiego Unibaxu - był ikoną Bydgoszczy. Niepokornym bohaterem z sąsiedztwa, którego można kochać lub nienawidzić, ale wobec którego nie można przejść obojętnie. Na Golloba po prostu się chodziło i już! Jestem przekonany, że jego obecność w cyklu - nawet ta jednorazowa - przyciągnęłaby kilka tysięcy kibiców więcej. Jak na ironię, cieszę się jednak, że Pan Tomasz nie dał się skusić na tę wyjątkową okoliczność i nie przyjął dzikiej karty. Rezygnując z udziału w cyklu pokazał, że nie do końca mu po drodze z organizatorem mistrzostw świata. Gdyby na szarym i brzydkim stadionie Polonii pojawiło się dziesięć tysięcy, wszyscy byliby zadowoleni i nikt z firmy BSI nie zdobyłby się na choćby chwilową refleksję. A tak?
Tu już nie można niczego udawać. Jaki jest koń - ten żużlowy, bydgoski - każdy widział. Na wyciąganie wniosków jeszcze jest czas. Oby tylko nikt z organizatorów nie pomyślał, że "jakoś to będzie". Trzy turnieje w jednym kraju w tym organizacja zawodów w mieście, którego klub spadł właśnie do pierwszej ligi - to zdecydowanie nie mogło się udać. Najważniejsza jednak kwestia to wysokie ceny biletów i... no właśnie smród, który przyczepił się do firmy BSI i jakoś nie chce się odczepić.
Jeśli organizator chce jeszcze, aby produkt pod nazwą Grand Prix mógł być atrakcyjny, musi zdecydować się na reformy. Po pierwsze: zmniejszyć liczbę turniejów tak, by cykl nie nudził lecz sprawiał, by kibice byli spragnieni walki najlepszych żużlowców świata. Po drugie: dobór stawki. Gdzie są ofensywnie jeżdżący żużlowcy pokroju: Grigorija Łaguty, Michaela Jepsena Jensena czy polskich Orłów w osobach Macieja Janowskiego czy Patryka Dudka? Wreszcie po trzecie: stawki dla żużlowców. Jeśli zawodnicy nie będą zarabiać większych pieniędzy, możemy być pewni, że przypadek Emila Sajfutdinowa nie będzie odosobnionym i jedynym w najbliższej przyszłości.
Cykl Grand Prix się rozpędza. Na razie królem jest Krzysztof Kasprzak, choć czy jego świetna forma może aż tak dziwić? Nie sądzę. Kapitan Stali Gorzów krok po kroku, konsekwentnie, z uporem maniaka próbuje pukać do bram najlepszych na świecie od dobrych kilku lat. Jak na razie jest w takim gazie, że aż się boję pomyśleć, co jeszcze może w tym sezonie zdziałać. Medal Kasprzaka? A dlaczego nie! Na razie jedynym, który może mu zagrozić, jest Darcy Ward. Australijczyk nie jest już rozwydrzonym małolatem, który ścigać lubił się nie tylko na torze, ale również w toruńskich knajpach. Dziś to profesjonalista pełną gębą, a to tego świetny, kompletny żużlowiec. Tuż za tą dwójką widzę Jarosława Hampela i jednocześnie martwię się, bo "Mały" ma wszystko, tylko brakuje mu szybkości na trasie, o czym zresztą sam mówi.
Prawdziwym magnesem jest jednak liga. Mniejsza liczba spotkań sprawia, że z tym większym apetytem będziemy oczekiwali kolejnej serię. Mamy dwa hity. W Tarnowie Marek Cieślak przeegzaminuje Stal Gorzów. To mecz o lidera tabeli. Więcej atutów ma na dziś gorzowska Stal, ale na tarnowskim lotnisku Jaskółki zrobią wszystko, by wygrać. Swój grosz postawiłbym jednak na Stal. A później? Klasyk z podtekstem w tle. W Zielonej Górze Falubaz zmierzy się z Unibaxem Toruń. W Zielonej Górze już słychać żarty w stylu: Czy na pewno mecz tym razem się odbędzie? Klimat ubiegłorocznego skandalu na pewno będzie towarzyszyć temu spotkaniu. Możemy być więc pewni, że podchodów, złośliwości i wymiany uprzejmości do niedzieli nie zabraknie. Jedna już dziś wychodzi na światło dzienne.
Czy Sławomir Kryjom wejdzie na stadion? W Zielonej Górze słychać, że nie ma na to szans. Ciekawe czy zdjęcie z podobizną menedżera Unibaxu będą mieć na swoim rozkładzie ochroniarze, stróże prawa i pan otwierający bramę stadionową (ten ostatni ma wręcz kluczowe znaczenie dla całej operacji). Spodziewam się zgrzytów. Oby jednak zwyciężył sport a na torze wygrał lepszy. Na dziś postawiłbym chyba na Unibax, ale tu naprawdę wszystko jest możliwe.
Maciej Noskowicz
Polskie Radio Zachód / Program Pierwszy Polskiego Radia