W serii zasadniczej "DuZers" wywalczył 13 punktów, co dało mu bezpośredni awans do finału. W nim pokonał Piotra Protasiewicza, Bartosza Zmarzlika i Krzysztofa Kasprzaka, który w poprzednich startach wywalczył 14 "oczek". - Jak nowy król czuję się, mówiąc szczerze, znakomicie. Zawsze mam problem z finałami. Zawsze wybiorę złe pole, albo źle wyjdę ze startu, a teraz było wyśmienicie - tym bardziej, że po lewej stronie jechał Krzysiek Kasprzak, który według mnie jest na dzień dzisiejszy w fenomenalnej formie - powiedział Dudek. - Bardzo to mnie zmotywowało i cieszę się, że udało mi się wygrać z nim start i go założyć. Później istniała właściwie jedna ścieżka, były koleiny i zawodnicy nie chcieli chyba za bardzo ryzykować wjechania w odsypane - dodał.
[ad=rectangle]
Po zawodach żużlowiec otrzymał oczywiście odpowiedni puchar za zwycięstwo, trafił również do niego przechodni płaszcz i miecz, na na głowę uroczyście włożono mu królewską koronę. - Korona nie jest tak świetnie dopasowana, ale w tamtych czasach na pewno nie narzekali, więc też nie będę tego robił - mówił ze śmiechem na ustach.
Środowe zawody mogły podobać się kibicom, choć nie brakowało również biegów, gdzie - mimo jazdy w kontakcie - zabrakło mijanek. Głównej przyczyny takiego stanu rzeczy należy zdaniem Dudka upatrywać w stanie nawierzchni. - Na pewno były emocjonujące biegi, jednak tor był nieco zdradliwy. Nieszczęsny upadek Piotrka Pawlickiego wykluczył go z zawodów, więc trzeba było uważać. Ja cię cieszę, od pierwszego biegu prawie nic nie robiliśmy ze sprzętem i można powiedzieć, że wchodzę w ten sezon już wjeżdżony i patrzę optymistycznie w przyszłość - zakończył Król Patryk VII.