Odwaga Kildemanda napędza Lwy
Włókniarz w końcu wrócił do gry. Wydaje mi się, że trzecia kolejka była dla tej drużyny przełomowa i teraz to wszystko będzie wyglądać z meczu na mecz coraz lepiej. Najważniejsze, żeby nie było więcej nieszczęśliwych wypadków, a najbardziej chodzi tutaj o kontuzje. Progresja wyników powinna być wtedy widoczna.
W przypadku ekipy z Częstochowy warto zwrócić na jeden fakt, który może procentować w trakcie sezonu. Ten zespół nie ma żadnego zawodnika, który jest uczestnikiem cyklu Grand Prix. Mało tego, jest tylko jeden żużlowiec, który jeździ w lidze angielskiej. Dlaczego to ważne? Nie powinno być problemów ze zmęczeniem. Z doświadczenia wiem, że to czynnik, który wraz z upływem sezonu odgrywa rolę. Zmęczenie materiału jest widoczne zwłaszcza u żużlowców, którzy walczą o tytuł mistrza świata. To olbrzymi wysiłek fizyczny, mentalny i logistyczny, a zawodnicy to też ludzie. Częstochowa tych problemów mieć nie będzie i to atut.
Włókniarzowi jeszcze trochę brakuje. Lepiej powinien jeździć zarówno Rune Holta jak i Michael Jepsen Jensen. Ten drugi wraca jednak dopiero po przykrej kontuzji. Ona nie była poważna, ale to taki uraz, który utrudnia jazdę na motocyklu żużlowym. Myślę, że ten zawodnik zacznie jechać lepiej. Holta ma natomiast problem. Jest daleki od optymalnej formy. To doświadczony żużlowiec i powinien wiedzieć, co z tym zrobić.
Po trzeciej kolejce wszyscy rozpływają się nad Peterem Kildemandem. Pamiętam, że wiele o tym zawodniku mówiło się przed startem ligi. Wszyscy zastanawiali się, czy to dobry ruch. Niektórzy przypominali mu łatę żużlowca ze słabym startem, który przy komisarzach i twardych torach nie poradzi sobie w ENEA Ekstralidze. Obserwowałem jego możliwości podczas transmisji z ligi angielskiej. Już wtedy widziałem w nim dużo potencjał. Ten facet ma jeden wielki plus - dużą odwagę. Nie boi się jazdy kontaktowej. Świetnie panuje nad motocyklem. Kildemand wiele zyskał na współpracy z Flemmingiem Graversenem. To nie jest przypadek, bo ten tuner od wielu lat świadczy usługi dla częstochowskiego klubu. Doskonale zna specyfikę tego toru i wie, jak przygotować motocykle, żeby one jechały prawidłowo. To niezwykle istotne, bo budowanie formy najlepiej zaczynać od występów na domowym owalu. Wtedy żużlowiec łapie pewność siebie i dobre wyniki jest znacznie łatwiej przenieść na mecze wyjazdowe. Peter obrał właśnie taki kierunek i miał rację. To mocny punkt tej drużyny i myślę, że tak zostanie do końca.
Gdański paradoks
Przed sezonem wszyscy zastanawiali się, kto może zgubić punkty w Gdańsku lub ewentualnie w której kolejce się to wydarzy. Wszyscy wykluczali, że stanie się to w pierwszej rundzie w meczu z Unibaksem Toruń. Tymczasem, paradoksalnie może okazać się, że dream-team będzie jedynym zespołem, który zostawi punkty nad morzem. To byłaby niesamowita przewrotność. Nie oznacza to jednak, że przekreślam szanse gdańszczan na kolejne wygrane, bo przegrali z Włókniarzem. To tylko jeden mecz. W ich przypadku dużą rolę odgrywa los. Proszę zobaczyć, że szczęście dopisało im, kiedy przyjechał Toruń, a zabrakło go w meczu z częstochowianami. Należy pamiętać, że po dwóch upadkach potwornie poobijany w tym meczu jechał Krystian Pieszczek. Był też zmęczony, bo droga była daleka. Nie poszło Madsenowi, a na inaugurację był to kluczowy jeździec. Był z silnikami w serwisie, ale to nie zagrało. Starał się jak mógł Thomas H. Jonasson, który ma wielki potencjał, ale na razie nic z tego nie wynika.
[ad=rectangle]
Tym razem Gdańsk nie miał kompletnie szczęścia. Częstochowianie ich spokojnie wypunktowali. Dalej może być bardzo różnie, bo jest wiele znaków zapytania. Ciągle trudno przewidzieć, jak rozwinie się temat Fredrika Lindgrena. To wielka niewiadoma, a to mogłoby być ważne ogniwo. Przestrzegam przed stwierdzeniami, że beniaminek już na pewno nic nie wygra. Zwracam jednak uwagę, że może dojść do gdańskiego paradoksu, o którym wspomniałem wyżej. To było ciekawe, prawda?
Oddech dla dream-teamu
Z jednej strony można porównywać sytuację, w której był przed meczem w Gdańsku Unibax do tej, którą miały częstochowskie Lwy. Oba zespoły jechały na starcie z Wybrzeżem pełne niepewności, bo miały zawodników po urazach. Czy takie zestawienie jest jednak do końca szczęśliwe? Nie oceniałbym tego w ten sposób. Faktem jest, że skutki kontuzji odczuwa jeszcze Jepsen Jensen. Grigorij Łaguta zdążył odjechać jednak sparingowy mecz w Daugavpils, gdzie nabrał pewności i swobody. Poza tym, dużo trenował na motocrossie. W jego przypadku to działało trochę inaczej.
Tymczasem obserwuję Unibax i ciągle mi coś nie gra. Wydaje mi się, że Emil Sajfutdinow nadal nie jest jeszcze na swoim optymalnym poziomie. Objeżdżenia wyraźnie brakuje Gollobowi. Dobra jazda na Motoarenie to w przypadku takiego asa za mało. Musi nabrać więcej pewności, obycia. Po prostu trzeba mu startów. Torunianie pewnie wrócą do optymalnej formy, o ile nie wydarzą się kolejne nieszczęścia. Jestem jednak przekonany, że oni mocno jeszcze zaznaczą swoją obecność w rozgrywkach. Na ten moment to zespół nieułożony.
Gollob jedzie słabiej, więc jak to już wiele razy bywało, pojawiają się stwierdzenia, że ten zawodnik "się kończy". Czy tak jest? Odpowiadam, że zdecydowanie nie. To jeszcze nie jest moment, że Gollobowi należy doradzać emeryturę. To najwyższej klasy sportowiec. Obrał specyficzny tok przygotowań do sezonu i na razie widać, że czegoś mu brakuje. On na pewno to doskonale widzi. Moim zdaniem to kwestia tygodni i on będzie w optymalnej dyspozycji.
Unibax ma teraz szansę złapać oddech. Pojadą na Motoarenie, a tam są piekielnie mocni. Przy okazji zawodnicy się objeżdżą, nabiorą pewności siebie i być może spadnie z nich trochę ciśnienie. Tak jak mówiłem w odniesieniu do Kildemanda, zwycięstwa na własnym torze budują pewność siebie i dają kopa. To się później przekłada na wyjazdy, bo zawodnik wie, że czuje motocykl. Unibax potrafi jechać u siebie i teraz musi to wykorzystać, żeby wrócić do gry.
Marian Maślanka