Zawodnicy Stali Gorzów pojechali za mniejsze pieniądze. Ireneusz Maciej Zmora: Dziękuję im za zrozumienie sytuacji

Stal Gorzów to kolejny zespół, który rozgromił na własnym torze beniaminka z Gdańska. Co ciekawe, część zawodników ekipy Piotra Palucha pojechała w tym meczu za mniejsze pieniądze.

Gorzowianie zgodnie z planem pokonali na własnym torze beniaminka z Gdańska. Mecz zakończył się wynikiem 60:30 dla zespołu Piotra Palucha. - Spodziewaliśmy się, że mecz może poukładać się tak, że odniesiemy w nim wyraźne zwycięstwo. Niemniej jednak od początku podchodziliśmy z pełnym szacunkiem i respektem dla naszego rywala. Tor po kilkudniowych opadach deszczu był wymagający. W kilku przypadkach okazało się, że brawura wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Jazda zawodników z Gdańska była momentami niebezpieczna i niestety doszło do kilku upadków - podsumowała spotkanie w Gorzowie Ireneusz Maciej Zmora.

Największym pechowcem spotkania w Gorzowie był Marcel Szymko, który po upadku w 11. wyścigu meczu nie kontynuował rywalizacji i został odwieziony do szpitala. - Upadki były spowodowane z jednej strony warunkami torowymi, a z drugiej błędami jeździeckimi. Po opadach woda spływała w kierunku krawężnika. Tam była ta najbardziej przyczepna część toru. To była najszybsza, ale i najbardziej niebezpieczna ścieżka. Zawodnicy z Gdańska celowo wjeżdżali w te fragmenty toru, po to żeby zyskać nad nami przewagę. Niestety, momentami brakowało im umiejętności i dochodziło do niebezpiecznych sytuacji - ocenił Zmora.

[ad=rectangle]

W meczu z gdańszczanami ligowy debiut w sezonie 2014 zanotował powracający po kontuzji Tomasz Gapiński. Zawodnik Stali od razu musiał radzić sobie w bardzo wymagających warunkach. - Najważniejsze, że Tomek przejechał wszystkie swoje wyścigi bezpiecznie i bez upadku. Wcześniej mało jeździł, więc to naturalne, że cały czas ma zaległości. To nie jest jeszcze ten zawodnik, który świetnie ścigał się rok temu. Ważne jednak, że wrócił do jazdy. Krok po kroku będzie teraz dochodzić do optymalnej formy - przekonuje Zmora.

Z wyniku spotkania w Gorzowie na pewno zadowoleni są kibice Stali i jej zawodnicy. Znacznie mniej powodów do radości mają z pewnością działacze. Ich zespół wygrał wysoko i na konto żużlowców muszą trafić większe wynagrodzenia niż w przypadku innych meczów. Jak się jednak okazuje, sternicy Stali negocjowali przed tym meczem z żużlowcami i część z nich pojechała za mniejsze pieniądze. - Nie chcę wdawać się w szczegóły. Nasi zawodnicy wykazali się dużym zrozumieniem dla problemu, którym był dla klubu taki mecz pod względem finansowym. Bardzo im za to dziękuję. Nasza drużyna doskonale zrozumiała, o co chodzi. Wymiar finansowy nie jest w efekcie tak bolesny, jak mógł być. Z każdym z żużlowców rozmawialiśmy indywidualnie. Część z nich pojechała za niższe stawki niż to wynikało z kontraktów. Inni pojechali natomiast w mniejszej liczbie wyścigów. Jeszcze raz im dziękuję, bo pokazali, że utożsamiają się z klubem i potrafią zrozumieć sytuację - zakończył Zmora.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: