KMŻ w formie i liczy na więcej. "Zawsze zakładamy jak najwyższy sukces sportowy"

Drużyna z Lublina wygrała w niedzielę mecz na własnym torze z rybnickimi Rekinami. Tym samym zawodnicy KMŻ kontynuują dobrą passę. Są niepokonani od trzech meczów.

53:37, takim wynikiem zakończyło się spotkanie KMŻ Lublin - ŻKS ROW Rybnik. Dla lublinian było to najwyższe zwycięstwo w tym roku. Radości z postawy swoich zawodników nie krył Andrzej Zając, prezes klubu z Koziego Grodu. - Bardzo mnie cieszy nasze zwycięstwo, mieliśmy równy skład, który nie zawodził. Nasza wygrana jest w pełni zasłużona. Mam nadzieję, że powtórzymy to w Rybniku.
[ad=rectangle]

Największą metamorfozę przeszedł Robert Miśkowiak. Żużlowiec pochodzący z Rawicza w porównaniu do poprzednich spotkań prezentował się znakomicie. Sam zawodnik podkreślał wcześniej, że nie czuje się szybki. Jakie zmiany w takim razie zaszły, że popularny "Misiek" zaczął jechać na wysokim poziomie? - Z moich informacji wynika, że wreszcie trafił w odpowiedni silnik. Myślę, że swój wkład miał także trener Wardzała, który bardzo dobrze współpracuje z naszymi zawodnikami - komentuje sternik ekipy znad Bystrzycy.

Robert Miśkowiak zaliczył w niedzielę znakomity występ
Robert Miśkowiak zaliczył w niedzielę znakomity występ

Znacznie lepiej w porównaniu do poprzedniego meczu przy Alejach Zygmuntowskich spisał się Davey Watt. Australijczyk obok Miśkowiaka był najbarwniejszą postacią tego pojedynku zdobywając trzynaście oczek. - Davey zdecydowanie się poprawił, ale trzeba powiedzieć jasno, że wszyscy pojechali równo, co zresztą widać po tabeli biegopunktowej - dodaje Zając.

Z pewnością część kibiców zastanawiała się dlaczego w wyścigach nominowanych nie pojechał Cameron Woodward, który miał więcej punktów niż Andriej Kudriaszow. Australijczyk dzień wcześniej startował w zawodach w Ljublanie, a w niedzielę widać było u niego zabandażowaną dłoń. - Cameron nie pojechał w biegach nominowanych, ponieważ narzekał na ból ręki, trener Wardzała podjął słuszną decyzję nie wystawiając go, być może nawet na prośbę Camerona - twierdzi szef ekipy z Lublina.

Od następnej kolejki rozpoczyna się runda rewanżowa Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Lublinianie do Rybnika pojadą z zapasem szesnastu punktów, bonus to dla nich cel minimum, ale liczą na coś więcej. - Jest chęć zwycięstwa, ale to jest liga. Mam nadzieję, że uda nam się podtrzymać dobrą passę, że pojedziemy dobrze i daj Boże, zwyciężymy. 

Lubelska drużyna zajmuje obecnie dobre, trzecie miejsce w tabeli. Taka sytuacja pozwala myśleć o czymś więcej, niż tylko utrzymaniu. - Zawsze zakładamy jak najwyższy sukces sportowy, mam nadzieję, że zawodnicy nadal będą się spisywać tak jak do tej pory, jeżeli wejdziemy do fazy play–off będę bardzo szczęśliwy - uważa prezes KMŻ. Perspektywa startów w drugiej fazie sezonu rodzi pytania czy klub z Lublina będzie gotowy do tego, aby pojechać w niej wykorzystując pełnię możliwości. Rola finansów będzie tu ogromna. - No niestety to prawda, nasza kasa jest taka jaka jest, ale cały czas walczymy o sponsorów, w perspektywie są dwa mecze w telewizji i mamy cichą nadzieję, jako zarząd, że to przyciągnie kolejnych sponsorów - przekonuje włodarz lubelskiego KMŻ.

Andrzej Zając przejął obowiązki po Dariuszu Sprawce, który złożył rezygnację przed startem bieżących rozgrywek. Kilka dni temu oficjalnie został on szefem lubelskiego zespołu. Nowy prezes liczy na wysokie miejsce w tabeli oraz stabilność finansową. - Co chciałbym osiągnąć? Tak jak powiedziałem, liczy się dla mnie jak najlepszy wynik sportowy, a zatem wejście do pierwszej czwórki, a poza tym bardzo mi zależy na tym, aby finanse klubu na koniec sezonu były przynajmniej na zero, a nie na minusie.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: