Anglik w swojej karierze odnosił trzy poważne kontuzje. Co ciekawe, nieszczęśliwe kraksy miały miejsce w Polsce, Szwecji i na Wyspach. Ostatniego poważnego urazu Chris nabawił się w kwietniu tego roku. Kontuzja ręki sprawiła, że cały sezon 2008 przeszedł mu koło nosa. O ile czasy świetności Louisa w Polsce już dawno dobiegły końca, o tyle na Wyspach wciąż był cennym dla drużyny zawodnikiem. Chris cały obecny sezon spędził w Ipswich pomagając swemu ojcu - Johnowi Louisowi w prowadzeniu "Wiedźm". W przypadku powieszenia żużlowego kevlaru na kołku, rola Chrisa jako menedżera z pewnością by wzrosła, gdyż jego ojciec ma już 67 lat i chętnie pozbyłby się części obowiązków. Niewątpliwie byłby to jednak koniec pewnej epoki na Foxhall - Chris Louis to przecież dla Ipswich zawodnik - ikona.
- Moja ręka dochodzi do siebie po operacji, ale leczenie wciąż wymaga czasu. Ten proces jest bardzo długi, gdyż w miejscu złamania mam problemy z krążeniem krwi, co bardzo wszystko opóźnia. Do świąt Bożego Narodzenia planuję podjąć ostateczną decyzję co do startów w nadchodzącym sezonie. Jeśli w nim nie wystartuję to definitywnie zakończę karierę. Wciąż będę jednak z Ipswich, nastąpią pewne zmiany w zarządzaniu klubem - powiedział Chris Louis, który w przyszły czwartek wraz ze swoim ojcem wybiera się na coroczną konferencję British Speedway Promoters Association w Hiszpanii.
Dobre wiadomości dochodzą z kolei od Marka Lorama, który w marcu 2007 złamał kość udową - kolejna operacja zakończyła się sukcesem. Czy zdecyduje się jednak powrócić na żużlowe tory? Wydaje się to mało prawdopodobne, ale Anglik faktycznie rozważa taką możliwość. - Metal z nogi wyciągną mi dopiero w kwietniu. Chcę się jednak spotkać z moim chirurgiem i dowiedzieć się czemu odczuwam jeszcze ból w kolanie. Za kilka miesięcy rozważę wszystko na spokojnie i zdecyduję się, czy w sezonie 2009 będę w stanie jeździć - powiedział "Loramski".