Grand Prix w Cardiff oczami Bartomieja Czekańskiego

WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski
WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski

W sobotę w Cardiff odbędzie się Grand Prix Wielkiej Brytanii. Wyniki tych zawodów wytypował dla portalu SportoweFakty.pl Bartłomiej Czekański.

W tym artykule dowiesz się o:

I dziś oczko w głowie Angoli z BSI, czyli GP w Cardiff. Oni ciągną olbrzymią forsę z polskich miast (zwłaszcza z Gorzowa, chciałbym, żeby ten kontrakt zbadała NIK) za pozwolenie na organizację takiego turnieju, ale potem często spóźniają się i są niemrawi w promocji imprezy, jak to było niedawno w Bydgoszczy. Bo i po co, skoro przelew poszedł? Co innego walijskie Cardiff. Tam BSI bierze za wszystko odpowiedzialność, tam promocja aż huczy. Angole mają takie zamarzenie, żeby ściągnąć tam na trybuny 50 tysięcy luda. I byli blisko. Nigdy jednak nie przywitali się z gąską. I co to za frekwencja w porównaniu ze starym stadionem Wembley, czy z naszym stutysięcznikiem Stadionem Śląskim w Chorzowie?

[ad=rectangle]

Anglojęzyczni żużlowcy twierdzą, że najlepsze i w najgorętszej atmosferze są właśnie turnieje GP w Cardiff. A ja uważam, że Gorzów i Toruń nie są gorsze. Natomiast bydgoski tor jest dwadzieścia razy lepszy do ścigania. Brytyjczycy nigdy nie doceniali Polaków.

Ktoś powie: a co żużel ma wspólnego z Walią? Ano Walijczyk Freddie Williams dwukrotnie zdobywał tytuł IMŚ! Myśmy się takiego grojka jeszcze nie dochowali i nie zanosi się. Ja to bym chciał, żeby ten turniej GP nie odbywał się w Cardiff, a w innej walijskiej miejscowości o autentycznej nazwie: Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch (wymowa: lanvairˌpuɬɡwɪ̈nˌɡɪ̈ɬɡoˌɡɛrəˌχwərnˌdrobuɬˌɬantɪ̈ˌsiljoˌɡoɡoˈɡoːχ). To miejscowość w północno-zachodniej Walii, na wyspie Anglesey. W tłumaczeniu z walijskiego oznacza: "Kościół Świętej Marii w dziupli białej leszczyny przy wartkim wirze wodnym Świętego Tysilio z Czerwonej Jaskin". Złośliwie chciałbym usłyszeć jak sobie z tą nazwą w trakcie transmisji radziliby znakomici Piotruś Olkowicz, Michał Łopaciński, Daria Kabała i inni komentatorzy NC+. To byłoby dla nich wyzwanie, a dla nas - telewidzów niezła zabawa.

BSI znalazła sobie niezły patent na życie. Doi polskie kluby i miasta, natomiast zawodnikom płaci ochłapy. I tak naprawdę, utrzymuje ten swój cykl (IMŚ) za nasze pieniądze! W zasadzie żadnego żużlowca, za kasę zarobioną na GP, nie byłoby stać na starty w tej imprezie na konkurencyjnym sprzęcie, gdyby nie tłuste wypłaty od prezesów polskich klubów! Ja powiem więc tak: żużlowcy zarabiają w polskich ligach za dużo, skoro za znacznie mniejsze pieniądze jeżdżą w Szwecji, Anglii czy Danii i jakoś się nie buntują. Nie może być tak, że polscy prezesi rujnują budżety swoich klubów i płacą żużlowcom takie straszne pieniądze, dzięki którym owi zawodnicy mogą jeździć w… zagranicznych ligach i w GP. Nie możemy bowiem utrzymywać całego światowego żużla, gdyż sami toniemy w długach i mamy licencje nadzorowane! Dość tego! Ale o tym trzeba rozmawiać z jeźdźcami, niech przedstawią swoje kalkulacje, wszak czarny sport jest bardzo drogi, a poza nim też trzeba z czegoś żyć i odłożyć coś na przyszłość. Poza tym, to zawód najwyższego ryzyka, a za to się płaci krocie! Nic o zawodnikach bez nich.

Jednak, jak to mawia mój ulubiony działacz Władysław Komarnicki, były król transferowego polowania: z nadmiernej kasy rodzą nam się leniwe, opasłe koty. Jarek Hampel, mój serdeczny kumpel, jest aktualnym pierwszym indywidualnym wicemistrzem świata, czyli już przeszedł do historii speedwaya. Jest świetnym ambasadorem tego sportu. To znakomity, inteligentny człowiek. Uwielbiam go i podziwiam. On już długo jeździ na żużlu, odniósł wiele sukcesów i uczciwie zarobił na swoje bogactwo (jak na polskie warunki). Ja mu nie zazdroszczę, ja mu kibicuję i cieszę się jego szczęściem. Tak się tylko zastanawiam, czy facet, który rzekomo (tak mi opowiadają jego znajomi z okolic Piły) ma ogromny "pałac" w środku lasu, hektary, basen, warsztaty i garaże plus gościnny dom dla mechaników i piękną żonę, wspaniałą córeczkę oraz swoje wielkie hobby, czyli ekstremalne nurkowanie, poświęci się jeszcze na tyle, żeby zostać championem globu? Czy zaniedba rodzinę, hobby, będzie całymi dniami trenował i pracował przy sprzęcie, by zostać mistrzem? Talent ma. Czy jednak jeszcze podejmie taki psychiczny i fizyczny wysiłek? Czy mając tak wspaniałe życie w luksusach (powtarzam: jak na polskie warunki) u boku cudownej, pięknej żony wraz z córeczką, podejmie ryzyko na torze i wsadzi koło tam, gdzie inny by się bał? Ja bym już na takie coś w jego przypadku się nie zdecydował i ja go rozgrzeszam. On swoje zrobił dla siebie i dla nas wszystkich, choć pewnie chciałby zostać tym mistrzem. Tylko na samym talencie raczej się nie da.

Ward jest tego przykładem. Dlatego myślę, że możemy już zapomnieć o starym, dobrym, ekscytującym Tomku Gollobie. On już tak nie pojedzie jak dawniej. Poczynił inwestycje, które dla niego pracują, jest spełnionym człowiekiem i sportowcem. On tym bardziej zrobił wszystko dla nas, dla siebie i dla żużla. Teraz zasłużenie będzie czerpał garściami z życia. Będzie się bawił życiem po tylu latach wyrzeczeń. A chyba lepiej czerpie się na własnych nogach niż na wózku inwalidzkim. Przyjaciele z okolic Leszna podpowiadają mi, że i Krzysiu Kasprzak postawił tam niezły "pałac". Ja nie mówię absolutnie, że on i Jaro to nasze spasione, zadowolone, syte i mruczące koty i że jeszcze nie zapolują na sportowy sukces, ale coraz mniej w to wierzę. Jestem starego chowu i z mojego doświadczenia wynika, że nadmierne pieniądze ("ukłony"dla najbogatszych klubów typu Falubaz czy Unibax) niszczą sportowców, a z biedy (której nikomu nie życzę, bo takiej kiedyś zaznałem) rodzą się sukcesy o jakich nawet się wcześniej nie śniło ich autorom.

Oczywiście, ja nie mam patentu na wszelkie żużlowe mądrości i zwyczajnie mogę się mylić, także co do naszych żużlowców. I bardzo, bardzo chciałbym się mylić. Kasprzak lepiej jeździ na brytyjskich niż na polskich torach. Taka jego przypadłość. Ale ma kontuzję kolana, która mu raz bardziej, a raz mniej przeszkadza. Taka wymówka? Nie lepiej na operację Kris?

Hampelowi Cardiff też niestraszne. Ja jestem ciekaw tego osławionego Anglika Craiga Cooka. Czemu nie jeździ u nas (chyba, że coś mnie ominęło?)? Po Harrisie, Nichollsie już nie wierzymy Angolom? Woffinden będzie uskrzydlony, Hancock, Iversen czy Pedersen wiedzą o co jadą. Ale z tyłu czają się Ward i odrodzony Batchelor. Ciężko typować.

Zaryzykuję. Myślałem o wspomnianym Cooku i Batchu, ale typuję:

1. Tai Woffinden 
2. Nicki Pedersen 
3. Greg Hancock 
4. Niels Kristian Iversen 
...
6. Krzysztof Kasprzak  
8. Jarosław Hampel

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: