Niesmak po odwołanym meczu w Gorzowie. Jacek Gajewski: Kabaret i słabość regulaminu

Spotkanie Stali Gorzów z Unibaksem Toruń po raz kolejny nie doszło do skutku i tym razem wzbudziło to duży niesmak. - To był kabaret, który pokazuje słabość regulaminu - uważa Jacek Gajewski.

Deszcz nad stadionem Edwarda Jancarza spadł na kilka minut przed planowaną prezentacją. Od razu zarządzono prace nad torem, które trwały ponad 2 godziny. Ostatecznie jednak sędzia Wojciech Grodzki po konsultacji z kierownictwem i zawodnikami obu drużyn postanowił odwołać spotkanie. - Oceniam to w kategoriach kabaretowych. To wszystko pokazuje słabość pewnych procedur. Ekstraliga chwali się wspaniałym regulaminem i instytucją komisarza toru. Jak na dłoni mogliśmy zobaczyć, jak to działa. Nie wiem, dlaczego to spotkanie się nie odbyło. Przestało padać, na torze trwały prace. Najbardziej szkoda mi kibiców, którzy siedzieli na stadionie i przed telewizorami. Zamiast sportowych emocji, musieli pójść do domu albo wyłączyć odbiornik. Widać, że rozwiązania, które proponuje nam regulamin, nie są idealne. Uważam, że gdyby coś takiego działo się przed zawodami Grand Prix lub w lidze szwedzkiej czy duńskiej, to taka impreza na 99 proc. by się odbyła - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jacek Gajewski.
[ad=rectangle]
Nasz ekspert podkreśla również, że zadowolona z niedzielnych wydarzeń na pewno nie będzie telewizja, która zamiast sportowych emocji pokazała widzom ponad dwugodzinne prace nad torem. - Nie wiem, kto chciał, a kto nie chciał jechać. To jest mniej istotne. Z punktu widzenia kibiców i telewizji wyszło to bardzo słabo - przekonuje Gajewski.

Jacek Gajewski uważa również, że jeśli ktoś podjął decyzję o rozpoczęciu prac nad torem, to mecz należało za wszelką cenę odjechać, jeśli nie pojawiły się kolejne opady. Ewentualną decyzję o jego odwołaniu należało podjąć znacznie wcześniej, jeśli istniało ryzyko, że prowadzone zabiegi mogą nie przynieść oczekiwanego efektu. - Jak ktoś powiedział A, to należało powiedzieć B. Fachowiec powinien wiedzieć, czy tor da się doprowadzić do użytku, mając wiedzę, ile wody przyjął on w dniu zawodów czy w dzień, który je poprzedzają. Pewnie jednak jak to u nas bywa wszystko rozejdzie się po kościach i nikt nie poniesie konsekwencji za to, co się stało. Ucierpią tylko kibice, a w dalszej kolejności telewizja i sponsorzy. Pozostał duży niesmak - zakończył Gajewski.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: