Patchett i Van Straaten przed konferencją BSPA

Współwłaściciel Swindon Robins, Gary Patchett oraz promotor Wolverhampton, Chris Van Straaten zabrali głos w sprawie środków, które są rozważane przez brytyjskich działaczy, aby zapobiec żużlowemu kryzysowi na Wyspach.

W czwartek Gary Patchett leci wraz z drugim współwłaścicielem "Rudzików", Terrym Russelem do Hiszpanii, gdzie wezmą udział w corocznej konferencji British Speedway Promoters Association. Obecni będą tam również inni brytyjscy promotorzy, których uwaga skupi się przede wszystkim na poszukiwaniu rozwiązań, mających pomóc sportowi żużlowemu przebrnąć przez czasy ekonomicznego kryzysu. Przysłowiowe zaciskanie pasa przez władze klubów zapowiedział już prezes BSPA, Pete Toogood. Wszystko to na skutek panującej obecnie recesji.

Mówi się, że obowiązujący w minionym sezonie limit punktów KSM wynoszący 38,85 pkt. może zostać jeszcze zaniżony, pomimo uzgodnień, iż w sezonie 2009 będzie podniesiony do 39,90 pkt. Takie rozwiązanie wydaje się bardzo ryzykowne, gdyż automatycznie zagraża pozycji zawodników startujących w Grand Prix, którzy i tak już coraz częściej zastanawiają się na opuszczeniu Elite League. Gary Patchett uważa jednak, że pozbycie się z Wysp najlepiej zarabiających zawodników nie rozwiąże problemu.

- Nie widzę sensu w dalszym zaniżaniu limitu KSM. Przyjęliśmy plan na trzy lata i teraz mamy od niego odchodzić. Obniżanie limitu zmieni tylko tyle, że zawodnicy o niższej średniej zastąpią liderów i sami się nimi staną, oczywiście żądając odpowiednich pieniędzy. Powinniśmy być bardziej ostrożni w naszych decyzjach. Musimy być gotowi nawet na najgorszy scenariusz. Nie będziemy rozmawiać o wyrzuceniu z ligi zawodników z Grand Prix. Swoją droga, niektórzy z nich i tak sami rezygnują ze startów u nas. Nie możemy jednak sami wykluczać zawodników, którzy walczą w mistrzostwach świata. Spójrzcie na kapitana Swindon, Leigh Adamsa. Nie ma zawodnika, który lepiej służyłby lidze brytyjskiej. Pewnie jeden, czy dwa kluby podejmą decyzję o niezatrudnianiu zawodników z Grand Prix, ale na pewno nie Swindon - powiedział Patchett.

W nieco innym tonie wypowiada się natomiast promotor Wolverhampton Wolves, Chris Van Straaten: - Nie możemy narażać przyszłości żużla w tym kraju w ten sposób. Płacenie wielkich pieniędzy zawodnikom z nielicznej światowej czołówki to droga, która prowadzi wprost do bankructwa. Promotorzy już wiedzą, że pieniędzy, których żądają niektórzy zawodnicy z czołówki, zwyczajnie nie ma. Musimy więc sensownie zarządzać budżetami, aby nasze kluby nie poupadały.

Źródło artykułu: