Doświadczona kadra Polski na finał DPŚ. Czernicki: Młodzi się zachłysnęli

Czesław Czernicki jest rozczarowany formą młodych zawodników, którzy znaleźli się w kadrze na ubiegłoroczny DPŚ. - Być może bardzo szybko zachłysnęli się tym, co było w ubiegłym roku - twierdzi.

- Marek Cieślak jest bardzo doświadczonym trenerem i ma dokładne rozeznanie, jeśli chodzi o potencjał naszych zawodników. Na pewno wiedział, co robi. Prawda jest taka, że młodzież, która powinna teraz okrzepnąć, nie potwierdziła w tym roku swoich możliwości. Rok temu dostała szansę w dużej mierze ze względu na kontuzje i inne okoliczności. Mam na myśli Patryka Dudka, Macieja Janowskiego, ale w tym gronie jest też Przemek Pawlicki. Po dwóch trzecich tegorocznego sezonu młodzi nie potwierdzili swoich aspiracji. To może być spowodowane tym, że bardzo szybko zachłysnęli się tym, że w ubiegłym roku los dał im na talerzu miejsce w składzie reprezentacji. Dostąpili ogromnego zaszczytu i szkoda, że nie potwierdzili tego w tym roku. Liczyłem, że po poprzednim DPŚ powstanie skład na długie lata. Później mogli dochodzić do niego kolejni młodzi - Piotrek Pawlicki, Bartek Zmarzlik czy Tobiasz Musielak - powiedział przed tegorocznym finałem DPŚ Czesław Czernicki.
[ad=rectangle]
Były trener leszczyńskiej Unii i Stal Gorzów wierzy, że potencjał młodych zawodników, który ma Polska, nie zostanie zmarnowany. Czernicki zwraca uwagę, że w przeszłości pod tym względem bywało różnie. - Mieliśmy bardzo wielu mistrzów świata juniorów. Tomek Gollob i Jerzy Szczakiel nimi nigdy nie zostali, ale zdobyli później to, co najcenniejsze. Naszą szansą mieli i mają być tacy żużlowcy jak Jarek Hampel czy Krzysiu Kasprzak. Wcześniej jednak wiele oczekiwaliśmy po takich nazwiskach jak Dados i Kurmański. Ich niestety nie ma już wśród nas. Generalnie jest jednak wiele przykładów, że po sukcesach w juniorskich rozgrywkach, nie ma kolejnych powodów do radości. Do tego grona można też zaliczyć przecież Roberta Miśkowiaka, który po spektakularnym finale we Wrocławiu był kandydatem na jednego z najlepszych. On jednak po tamtych zawodach się "wypalił" i nigdy nie zbliżył się do wcześniejszych osiągnięć, które pozwalałyby wierzyć, że będzie jednym z najlepszych także w gronie seniorów - przypomina Czernicki.

Nasz rozmówca uważa jednak, że Polacy nie są jedyną nacją, która ma problem z zastępowaniem doświadczonych zawodników. W jego ocenie dobrym przykładem na właściwe przeprowadzenie zmiany pokoleniowej jest Australia. - Spójrzmy na to, co dzieje się w innych krajach i jak tam rozwijają się młodzi zawodnicy. Nie ma huraoptymizmu i dmuchania balonu. Wszystko odbywa się z dużą pokorą, nawet kiedy młodzi odnoszą juniorskie sukcesy. Później ci zawodnicy często wykorzystują swoją szansę. W australijskim żużlu ważny moment nastąpił, kiedy kariery zakończyli Jason Crump i Leigh Adams. Wtedy weszli jednak momentalnie Holder i Ward. W tym roku bardzo zaskakuje Doyle. Problem ma pewnie Troy Batchelor, który był namaszczany na kolejnego wielkiego kangura w czasach, kiedy miałem jeszcze okazję współpracować z Adamsem. Nie oznacza to jednak, że inni nie mają problemów. Ciekawa jest także sytuacja Duńczyków. Mają przecież wielu młodych i bardzo obiecujących zawodników. Na pierwszy plan wybija się Michael Jepsen Jensen, który wygrał ubiegłoroczną rundę Grand Prix. Teraz jednak ma już pewne problemy. Wpływ mają na to z pewnością z jednej strony kontuzje, a z drugiej jazda w mało profesjonalnym klubie w lidze polskiej - przekonuje Czernicki.

Źródło artykułu: