Krzysztof Kasprzak najpierw został mistrzem Polski, a następnie wygrał Grand Prix Łotwy na torze w Daugavpils. Jego ostatnie wyniki bardzo cieszą działaczy Stali Gorzów przed decydującą fazą sezonu. Korzyści są jednak widoczne nie tylko na płaszczyźnie sportowej. - Mamy przecież już niedługo rundę Grand Prix w Gorzowie, w której wystartuje także właśnie Krzysiek - podkreślił Ireneusz Maciej Zmora.
[ad=rectangle]
- Mamy nadzieję na pełne trybuny. Porównujemy aktualną sprzedaż z tym, co było w latach poprzednich. Doskonale wiemy o tym, że sprzedaż jest najbardziej intensywna w okresie bezpośrednio poprzedzającym zawody. Wierzę, że tak samo będzie tym razem. Mamy prawo wierzyć, że Grand Prix Polski w Gorzowie odbędzie się przy pełnych, biało-czerwonych trybunach. Wierzę również, że podium zostanie w stu procentach zajęte przez reprezentantów Polski - wyjaśnił prezes gorzowskiego klubu.
Sukcesy Kasprzaka wpłynęły pozytywnie na dynamikę sprzedaży biletów. Po ostatnich wynikach żużlowca wejściówki rozchodzą się w jeszcze szybszym tempie. Jest duża szansa, że stadion Edwarda Jancarza zapełni się 30 sierpnia do ostatniego miejsca. - Wyniki Krzyśka pozytywnie odbiły się na zainteresowaniu imprezą. Wszyscy chcą się utożsamiać z sukcesami i wspierać zawodników w drodze na szczyt. Wielu wcześniej niezdecydowanych nabywa teraz bilety i chce się pojawić na naszym stadionie. Na doping będzie mógł liczyć dzięki temu nie tylko nasz lider, ale także pozostali reprezentanci Polski - powiedział Zmora.
Z dziką kartą w Grand Prix Polski w Gorzowie wystąpi Bartosz Zmarzlik. Organizatorzy są optymistami i nie mają wątpliwości, że młody zawodnik poradzi sobie z presją. - To wyjątkowe zawody dla każdego żużlowca. Przygotowania zawsze są szczególne i Bartek się pod tym względem niczym nie różni. To już jego kolejny start z dziką kartą. Doskonale zna nasz tor, wie jak dopasować sprzęt. Uważam, że poradzi sobie z presją, bo ma odpowiednie doświadczenie. Liczę, że będzie czarnym koniem. Może wystąpić w tej roli, bo w przeszłości już tak było. Głośno o tym nie mówi, ale wydaje mi się, że po cichu liczy na poprawę wyniku, który osiągnął dwa lata temu - zakończył Zmora.