- Darcy Ward został złapany przy okazji Grand Prix Łotwy w Daugavpils. Wątpliwości co do winy nie było, ale później przez dwa tygodnie jeździł i zdobywał punkty. Przyszedł kolejny turniej Grand Prix i żużlowiec zostaje zawieszony. Ta sytuacja jest w mojej ocenie chora - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jacek Gajewski.
[ad=rectangle]
Nasz ekspert nie rozumie, dlaczego Ward został zawieszony akurat przed turniejem, który odbył się w Gorzowie Wielkopolskim. - Przez prawie dwa tygodnie jeździł w rozgrywkach ligowych. Jeśli ktoś myślał o zawieszeniu, to należało działać natychmiast. Były tymczasem dwa tygodnie poślizgu. Mam wrażenie, że władze światowego żużla nie stanęły na wysokości zadania. Chyba mają problem, co z tym Wardem zrobić. W poszczególnych komórkach FIM następuje spychanie tego problemu. Nie do końca wiadomo, kto ma zadecydować o losie zawodnika. W żadnej dyscyplinie nie jest normalne, że ktoś, kto popełnia wykroczenie, przez dwa kolejne tygodnie gra, pływa czy jeździ - wyjaśnił Gajewski.
Ward musi liczyć się z konsekwencjami. Jacek Gajewski uważa jednak, że w całej sprawie zabrakło logiki. W jego ocenie, Australijczyk powinien być zawieszony od razu po turnieju na Łotwie, do czasu wyjaśnienia całej sytuacji. - Słyszałem też plotki, że jego sprawa ma zostać podciągnięta pod tematy dopingowe. Mam nadzieję, że tak nie będzie, bo przecież u niego nikt nie przeprowadzał kontroli antydopingowej. To było badanie alkomatem, a więc zupełnie inne procedury. Nikt nie badał próbki moczu czy krwi. Trochę się zastanawiam, jak to się ma do regulaminów FIM czy antydopingowych. Zaczęło się mówić o tym, że może go spotkać kara nawet dwuletniej dyskwalifikacji. Uważam, że niektórym osobom brakuje logiki w działaniu - zakończył Gajewski.