Skrzydlewski dla SportoweFakty.pl: Nie pochylę czoła przed GKSŻ!

Sponsor Orła Łódź - Witold Skrzydlewski staje w obronie polskich zawodników. Zamierza również walczyć z chorymi jego zdaniem zapisami regulaminu Głównej Komisji Sportu Żużlowego.

- Proszę pamiętać o jednej rzeczy. To nie Witold Skrzydlewski wykupi zobowiązania pewnego klubu względem zawodnika, tylko zrobi to firma windykacyjna. Czytam na różnych forach internetowych, jaki to Skrzydlewski jest zły. Piszą to oczywiście kibice, którzy nie mają pojęcia o tym, z jakimi problemami muszą spotykać się żużlowcy. Rzeczą normalną jest fakt, że zwłaszcza kluby z niższych klas rozgrywkowych, obiecują zawodnikom przy podpisywaniu kontraktów złote góry. Potem dochodzi do tłumaczenia, że nie ma pieniędzy, że są opóźnienia i zawodnik albo w ogóle nie otrzymuje pieniędzy, albo są mu wypłacane w ratach. Tak nie może być! To właśnie takie zachowanie prezesów powoduje, że mamy marazm w polskim żużlu. Zawodnikom zagranicznym płacą na bieżąco, bo inaczej ci, nie odpaliliby motocykla. Polacy są zaś traktowani po macoszemu. I jak potem taki zawodnik ma rywalizować, skoro nie ma za co wyremontować silnika? Osobiście byłem świadkiem przypadków, w których jeden z zawodników czekał pod klubem z nadzieją, że otrzyma zaległe pieniądze. Później okazało się, że dostał 1000 złotych. I co miał za to sobie kupić? Dwie opony, olej do silnika i po pieniądzach. Nie mówiąc o innych koniecznych naprawach. Tak nie może być. Jeżeli coś robię, to tylko i wyłącznie dlatego, że chcę pomóc polskim zawodnikom - powiedział dla SportoweFakty.pl Witold Skrzydlewski.

Zaskakujący jest fakt, że sponsor Orła Łódź nie zamierza kontraktować zawodnika, którego długi ma wykupić firma windykacyjna. - To, że nie zamierzam kontraktować tego zawodnika w przyszłym sezonie najlepiej dowodzi, że robię to bezinteresownie. Zależy mi na tym, aby polski żużel dążył do normalności. Niestety mam wiele zastrzeżeń do Głównej Komisji Sportu Żużlowego z przewodniczącym Piotrem Szymańskim na czele. Podkreślę po raz kolejny, że jestem zbulwersowany przyznaniem naszej drużynie licencji warunkowej. Otrzymaliśmy odpowiedź, że została przyznana warunkowa licencja w związku z brakiem dmuchanej bandy. Powstaje tylko pytanie: dlaczego musimy mieć już teraz dmuchaną bandę, skoro obowiązek jej posiadania będzie dopiero w przyszłym sezonie? Mam wrażenie, że to wszystko ma związek z niechęcią do mojej osoby. A ja przecież tłumaczyłem, że nie jestem stroną w tej sprawie, bo jestem tylko sponsorem klubu a nie jego prezesem. I powtarzałem również wielokrotnie, że wszelkie zapytania i pisma do mnie należy kierować nie na adres klubu, tylko Krematorium, ul. Zakładowa 4. Pewne osoby nie potrafią tego zrozumieć. Nie zajmują się również tym, co najważniejsze. A najważniejsze jest dobro polskiego żużla. Nie może być jednak dobrze, skoro mamy chory regulamin. Zbyt dużo w nim zapisów typu sędzia może, które dają możliwość interpretacji danego zdarzenia w różny sposób. Wszystko powinno być jasno określone tak, żeby nikt nie miał wątpliwości, czy narusza regulamin czy nie. Oczywiście takich bubli w regulaminie jest znacznie więcej. Zgodnie jednak z regulaminem, nie można mówić źle o GKSŻ, bo mogą nałożyć karę finansową. I tym się zajmują, zamiast rozmawiać na temat problemów. Mam żal do przewodniczącego Szymańskiego, że niewiele robi w zakresie promocji i rozwoju tego sportu w Polsce. Jest osobą, która powinna pukać do wszystkich drzwi i rozmawiać z najważniejszymi osobami, w tym z ministrem sportu. Mam jednak wrażenie, że sam fakt bycia przewodniczącym jest dla niego wystarczający. Ja nie pochylę czoła przed GKSŻ. Dopóki będę udzielał się w tym sporcie, to będę walczył o to, aby zapanowała normalność. Wrócę jeszcze na chwilę do przyznawania licencji polskim klubom. My otrzymaliśmy licencję warunkową, podobnie jak kluby, które mają zadłużenie. W ten sposób robi się krzywdę klubowi. Wyobraźmy sobie sytuację, w której klub idzie do sponsora i chce rozmawiać na temat wsparcia w przyszłym sezonie. Sponsor mówi – no dobrze ale pokażcie, że macie licencję. Wtedy żadne słowne tłumaczenia, że finansowo jesteśmy wiarygodni nie trafią do niego. Sponsor musi mieć papier, z którego wynika, że klub będzie startował w lidze. Wrzucono nas do jednego worka. W ten sposób tak samo traktuje się nas, jako klub, który każdą złotówkę płaci co do minuty i kluby, które rozkładają spłatę zadłużenia na raty. Jeszcze byłoby to do przyjęcia, gdyby wszystko faktycznie zostało spłacone, ale wielokrotnie jest tak, że klub płaci pierwszą ratę, a później zapomina o zawodniku. Każdy klub jeżeli chce być wiarygodny, powinien przy podpisywaniu kontraktów pokazać zawodnikowi skąd będą pieniądze. To jedyne uczciwe rozwiązanie - zakończył Witold Skrzydlewski.

Komentarze (0)