W piątek KS Toruń pochwalił się nowymi zawodnikami. Z klubem związali się Grigorij Łaguta, Jason Doyle i Kacper Gomólski. Wcześniej warunki kontraktu uzgodnił także Adrian Miedziński. Ważne umowy mają natomiast juniorzy - Oskar Fajfer i Paweł Przedpełski.
[ad=rectangle]
Torunianie muszą zatem znaleźć jeszcze tylko piątego seniora. Ich pierwszym wyborem był Chris Holder, ale oczekiwania finansowe Australijczyka znacząco odbiegały od propozycji, którą przedstawił mu klub. W grodzie Kopernika zaczęło się nawet bardzo głośno mówić o zastąpieniu Holdera kimś z dwójki Greg Hancock - Peter Kildemand. W ostatnich dniach sytuacja uległa jednak zmianie. Stanowiska klubu i Australijczyka mocno się zbliżyły. - W tym tygodniu kwestia naszego składu powinna się rozstrzygnąć. Taki mamy cel. Nie jesteśmy jednak pod presją czasu, bo na rynku jest jeszcze sporo żużlowców. W ubiegłym tygodniu wykonaliśmy kilka ruchów i mamy dobrą sytuację. Do układanki pasuje nam zawodnik polski i zagraniczny. Jest z czego wybierać. Trudno coś definitywnie teraz rozstrzygać, ale wydaje mi się, że na ten moment najbliżej Torunia jest jednak Chris Holder - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jacek Gajewski.
Sytuacja na rynku transferowym jest w ostatnim czasie bardzo dynamiczna. To efekt tego, co obecnie dzieje się w Rzeszowie. - Jeden klub mniej, to o pięć mniej miejsc pracy dla seniorów. Do tego dwie juniorskie pozycje. To naprawdę sporo, zwłaszcza w przypadku seniorów. To wszystko mocno wpływa na rynek transferowy - podkreślił Gajewski.
KS Toruń jest coraz bliżej porozumienia z Holderem, ale nie zapomina o alternatywach. Klub pozostaje w kontakcie z innymi żużlowcami. - Alternatywy mamy, ale apeluję, żeby ostrożnie podawać różne kwoty. Ostatnio padało ich naprawdę sporo. Zastanawiam się, skąd ludzie biorą takie liczby, kiedy jeszcze trwają negocjacje. Rozmowy się toczą i zobaczymy, jak to się skończy. Nie wiem, czy na Holdera pozytywnie podziałał fakt, że mamy alternatywy. Może chodzi też o to, że w ubiegłym tygodniu zostało podpisanych kilka kontraktów. Z naszej strony mogę powtórzyć to, co mówiłem wcześniej. Bardzo dbamy o to, żeby warunki, które proponujemy, były realne. Czasami potrzeba czasu, żeby jedna i druga strona zrozumiały, jaka jest sytuacja. Różnice nie wynikają za każdym razem ze złej woli czy chęci zarabiania o wiele więcej niż w poprzednich latach. Po prostu bywa tak, że zawodnicy muszą mieć czas, by uświadomić sobie, jakie są realia rynkowe. To chyba nastąpiło - zakończył Gajewski.