Nie ma tu chciwości i podkładania nóg tak jak w Polsce - rozmowa z Rafałem Konopką, jedynym Polakiem w Premier League

[tag=30011]Rafał Konopka[/tag] w ubiegłym sezonie był jedynym Polakiem w [tag=10762]Premier League[/tag]. Podobnie będzie w 2015 roku, gdyż młody Polak przedłużył kontrakt z [tag=894]Redcar Bears[/tag].

W rozmowie z naszym portalem Konopka opowiedział o sezonie 2014, planach na przyszłość oraz o tym, co różni brytyjski speedway od polskiego.

Obrałeś rzadko spotykaną wśród polskich żużlowców drogę - startowałeś w 2014 roku tylko w Wielkiej Brytanii. Jak z perspektywy czasu oceniasz tą decyzję?

Rafał Konopka: Zazwyczaj chodzę swoimi ścieżkami (śmiech). A tak na poważnie to wyjazd na Wyspy Brytyjskie układałem już rok wcześniej, ale kontuzja popsuła plany, a zarazem utwierdziła mnie w przekonaniu, że jeśli chcę iść dalej w ten sport, to wyjazd do Anglii to jedyna sensowna droga. Kto by chciał w Polsce chłopaka kończącego wiek juniora z rocznym stażem i jeszcze po kontuzji? Ale, że zawsze stawiam sobie wyżej poprzeczkę niż teoria - wyjechałem i nie żałuję. Po miesięcznym trenowaniu na różnych torach, znalazłem klub. Od kwietnia do września za każdym razem gdy zjeżdżałem lub podnosiłem się z toru, byłem o wiele mądrzejszy. Uważam, że żużel na torach Premier League jest doskonałą ligą dla młodych chłopaków, gdzie można nauczyć się jeździć na żużlu i operować manetką gazu. Ale też uważam, że jeśli ktoś chce być dobry w skali światowej, to w Premier League powinien spędzić 2-3 sezony i trzeba uciekać. Te tory różnią się od naszych. Jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się odjechać pełen sezon w lidze i oczywiście bez większych kontuzji.
[ad=rectangle]
Jak w ogóle doszło do tego, że świeżo upieczony senior z dwuletnim stażem znalazł klub w Premier League?

- Po prostu spakowałem się i pojechałem do Anglii wraz z kolegą, który mi pomaga. Nie było możliwości podpisać kontraktu na odległość przed sezonem. Musiałem się tam pokazać.

Twoją sytuację można porównać do Australijczyków, którzy przybywają sami na Wyspy Brytyjskie lub do Polaków przybywających tu za chlebem. Jak odnalazłeś się w nowej rzeczywistości?

- Tak, mnie bardzo motywują niektóre historie m.in. australijskich żużlowców, którzy wyjeżdżają z plecakiem na drugi koniec świata. Ja się nie mogę do nich równać, chyba że Anglii przyszedłbym pieszo z Polski. Ale gdyby było trzeba..

Wystartowałeś w blisko 30 meczach Redcar Bears. Jak oceniłbyś sezon w swoim wykonaniu?

- Kilka pierwszych meczów miałem naprawdę OK. Sądzę, że w kwietniu i maju tory

nie były jeszcze tak ciężkie jak w drugiej części sezonu, gdy się rozsypywały i robiły się dziury. Dlatego na początku, jadąc bez większego doświadczenia, robiłem kilka punktów, ponieważ technika nie była aż tak wymagana. W środku sezonu pogubiłem się do tego stopnia, że w jednym meczu leżałem z pięć razy i choć te upadki mi też coś dały oprócz siniaków, to po tym meczu zresetowałem głowę, która się pogubiła. Po prostu za bardzo chciałem i nie wychodziło. Potem jak ręką odjął zaczęło wychodzić i w ostatnich meczach punkty były stabilne.

Stara żużlowa zasada mówi - "jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz". W tym roku miałeś trochę groźnych upadków w Premier League. Czy nie pojawiały się po nich myśli, by rzucić to wszystko i pracować jak normalni ludzie?

- Tak, upadków było dużo, ale na szczęście udawało się zawsze wyjść bez większego szwanku. Żadnego z tych upadków "nie żałuję", bo za każdym razem po tych upadkach miałem nowe doświadczenia i naukę. Muszę sam dochodzić do wielu kwestii, bo nie mam w teamie żadnego "wyjadacza", ale razem z Miłoszem (mechanik Rafała Konopki - dop. red.) dajemy radę i ten angielski żużel powoli zaczynamy rozumieć.

Po roku na Wyspach potwierdzisz opinię, że jest to najlepsza szkoła żużla? Ile torów udało ci się zwiedzić w trakcie sezonu?

- Bez namysłu mówię tak. Ale tak jak powiedziałem, uważam, że 2-3 sezony w Premier League wystarczą. A Elite League to już inny żużel i tam można już dłużej jeździć. Najlepszą drogą dla mnie byłoby w tym roku jeździć w Premier League i Elite League, ale jeszcze muszę trochę pokazać, żeby mieć angaż w elicie.

Mimo tego, że nie zdobywałeś za wielu punktów, wyczytałem na brytyjskim forum, że fani Niedźwiadków uwielbiają cię. Widać to nawet po twoim profilu na facebooku. To chyba motywuje do dalszej pracy?

- Oj tak! Nie wiem dlaczego, ale kibice Redcar naprawdę mnie polubili. Nie wiem dlaczego, ale widzę, że oni doceniają, jak ktoś jedzie do końca i się stara. W Redcar spotkałem niesamowitych ludzi i bez zastanowienia chciałem zostać w tym klubie, bez względu na warunki kontraktu, bo mam wobec tych ludzi dług wdzięczności, który w przyszłym roku chcę spłacić. Tutaj jest inna atmosfera, każdy po meczu może iść do baru, porozmawiać z ludźmi, wypić sok czy piwo. Nie ma tego czego jest w Polsce pod dostatkiem, czyli chciwości i podkładania nóg. Tak jak kiedyś powiedział mi jeden mądry człowiek "jeśli nie możesz pomóc, to chociaż nie przeszkadzaj". W Polsce dużo ludzi tego nie rozumie.

W czwartek stało się jasne, że zostajesz w Redcar. Jak wyglądały rozmowy z działaczami Niedźwiadków? Ty bardziej zabiegałeś o angaż, czy może przedstawiciele Niedźwiadków?

- Nasze rozmowy trwały 10 minut i wszystko było jasne. Obie strony były na tak.

Co najbardziej podoba ci się w brytyjskim żużlu i przeniósłbyś to do Polski?

- Uważam, że ściganie jest tutaj ciekawsze, bardziej ekscytujące, a również bardzo idzie się odczuć normalność ludzi. Podchodzi do ciebie taki Gary Havelock i podpowiada, rozmawia jak z kumplem czy synem. A w Polsce w parkingu dużo ludzi założy okularki, teamową koszulkę, włoski na żel i już jest kimś, lepiej się nie zbliżać bo przecież to jest gość. Tutaj po prostu każdy cieszy się speedwayem.

Rafał Konopka spędzi kolejny sezon w Premier League
Rafał Konopka spędzi kolejny sezon w Premier League

Polscy żużlowcy w trakcie przerwy między sezonami odpoczywają, podróżują. Jak to wygląda u ciebie?

- Ja podróżuję codziennie na budowę, ponieważ ten sezon nie przyniósł mi dochodu i muszę zapracować na sprzęt. Mam zamiar pracować w Anglii do Świąt Bożego Narodzenia, a po Nowym Roku już warsztat i przygotowanie motocykli moich i kolegów.

Czy w trakcie sezonu 2014 kontaktował się z tobą jakiś polski klub?

- Powiem szczerze, że nie pytał mnie nikt o starty.

Gdy rozmawialiśmy rok temu powiedziałeś, że jesteś na dnie, ale liczysz, że karta się w końcu odwróci. Czy powoli wszystko idzie w dobrą stronę?

- Tak, rok temu było naprawdę nieciekawie, ale cały czas małymi kroczkami idę do przodu, mam cele i "never give up".

Jakie masz plany na przyszły sezon? Skupiasz się tylko na jeździe na Wyspach?

- Chciałbym w trakcie sezonu dobrymi wynikami pozyskać też klub w Elite League, ale zobaczymy. Mam też w Polsce odjechać sparingi "na luzie". Chciałbym już jeździć w polskiej lidze, ale sądzę, że jeśli ten rok jeszcze spędzę w Anglii, to nic nie stracę. Głównym powodem oczywiście jest to, że ciężko by było przygotować się na Polskę i Anglię. Cztery motory to spore pieniądze, a to oczywiście początek wydatków. Czas pokaże. Na pewno będę podejmował decyzje tak, aby się rozwijać i niczego nie żałować.

Czy w Anglii udało ci się pozyskać jakichś sponsorów?

- Może ujmę to inaczej - znalazłem tutaj wielu dobrych ludzi, większość sponsoruje mi dobre myśli i motywację, bo jest dla kogo się ścigać, ale też są osoby, które pomogły mi finansowo. Tutaj po każdym meczu praktycznie ktoś podchodzi, rozmawia i to jest cenne. Choć w żużlu jest ciężko bez pieniędzy, to i tak wierzę, że kolejny rok będzie lepszy. Chciałbym przy okazji podziękować osobom, które mi pomagają, rodzinie za wsparcie, mojej dziewczynie, która wytrwale znosi, że mnie nigdy nie ma. Jest dużo takich osób, które po prostu wierzą we mnie i nie będę wymieniał ich z osobna bo wiem, że oni to wiedzą. Pozdrawiam wszystkich kibiców speedwaya.

Źródło artykułu: