Stalowym piórem (10): "Ściema" Madsena i transferowa hipokryzja

 / Na zdjęciu: Władysław Komarnicki
/ Na zdjęciu: Władysław Komarnicki

- Ten okres transferowy w Ekstralidze był ciekawy. Najważniejsze, że mieliśmy wreszcie koniec samozagłady na rynku - pisze w swoim felietonie Władysław Komarnicki.

W tym artykule dowiesz się o:

Madsen to kłamuczuszek. Koniec samozagłady na rynku transferowym

Leon Madsen zostawił na lodzie GKM Grudziądz i to wydarzenie wzbudziło w ostatnich dniach najwięcej emocji. To nie jest pierwszy taki przypadek. Na pewno bardzo źle się stało. Taka sytuacja świadczy o braku kultury osobistej ze strony zawodnika. Spotkał się z zarządem, prowadził poważne rozmowy, podpisał list intencyjny, a więc złożył pewne zobowiązanie. Ktoś powie, że ten dokument nie jest taką umową jak kontrakt. Niemniej jednak wszystkie te wydarzenia odbieram jako prymitywną grę, której osobiście nie akceptuję.

[ad=rectangle]

Zawodnik może teraz mówić o wspaniałej atmosferze w danym klubie i innych rzeczach, ale dla mnie to jest po prostu "ściemnianie". Dostał parę groszy więcej i pojechał do Tarnowa. Nie lubię owijać w bawełnę i w tej sytuacji też nie zamierzam tego robić. Większość tego typu zagrań bierze się tylko z podbijania ceny.

Ponad trzynaście lat temu wchodziłem w ten sport. Byłem wtedy trochę naiwny i wierzylem w tego typu historyjki, które opowiadali zawodnicy. Dziś polecam zostawienie ich dla małych dzieci lub dla początkujących działaczy. Nikt inny tego nie kupi.

Nie wiem, czy całą sytuację należy odbierać jako rewanż ze strony tarnowian za Artioma Łagutę, który trafił do Grudziądza. Nie znam szczegółów więc naprawdę trudno mi oceniać. Spotykałem się ostatnio z działaczami GKM-u i oni przekazali mi jedynie tyle, że Rosjanin się sam do nich zgłosił. Myślę, że tym słowom można dać wiarę.

To wszystko, co się ostatnio wydarzyło, rodzi wiele pytań o zasady okresu transferowego. Oficjalnie zaczyna się on 19 grudnia. Nie mam jednak wątpliwości, że potrzeba zmian! Utrzymujemy sztucznie szczyt hipokryzji, a czas krzyknąć, że król jest nagi. Wszyscy wiedzą, że rozmowy są prowadzone znacznie wcześniej. Szybko powinniśmy to zweryfikować i od tego odejść. Mamy sztuczny zapis, z którego każdy sobie tylko kpi. Niektórzy mówią, że transfery powinny ruszać po procesie licencyjnym. Szkoda tylko, że każdy, kto tak mówi, robi zupełnie coś innego. To fikcja.

Tak czy inaczej, okres transferowy w Ekstralidze dobiega końca. Uważam, że był ciekawy i oceniam go na plus. Większość działaczy zrozumiała, że idziemy ku samozagładzie. Niektórzy zawodnicy są nadal przepłacani i potrafią "kręcić" działaczami. Cały czas musimy mówić o obniżeniu płac, bo żużel pójdzie w niebyt. Pojawił się jednak pozytywny sygnał, bo naprawdę było widać myślenie oparte na zdrowym rozsądku. Gratuluję wszystkim, którzy działali w oparciu o budżet.

W tym roku mieliśmy problemy finansowe z Gdańskiem i Częstochową w tle. Po tym wszystkim, powinniśmy pójść w dobrym kierunku. To jest smutne doświadczenie, o które wszyscy jesteśmy teraz bogatsi. Ten rok możemy zakończyć z dużymi nadziejami, bo jest szansa na normalności.

Martwi mnie jednak inna kwestia. Jest olbrzymia rotacja w zarządach klubów. Wielu nie dojrzało do tego, żeby stać na ich czele. To jest dramat. Dziś trochę żartuję sobie z Ireneusza Macieja Zmory, bo okazuje się, że to w tej chwili on ma najdłuższy staż z obecnie panujących prezesów. Wcale nie jest mi jednak do śmiechu, bo stabilność rządów to stabilność drużyny.

Władysław Komarnicki

Źródło artykułu: