Zła atmosfera nam nie grozi - rozmowa z Mateuszem Gryczką, kierownikiem drużyny Fogo Unii Leszno

Zawodnicy Fogo Unii muszą być gotowi na walkę o miejsce w składzie. - Nie widzę możliwości, by mogło tu dojść do jakiegoś konfliktu - mówi Mateusz Gryczka, nowy kierownik leszczyńskiej drużyny.

Michał Wachowski: Dołącza pan przed sezonem 2015 do sztabu szkoleniowego Fogo Unii Leszno. Jak do tego doszło?

Mateusz Gryczka: Jeszcze w październiku otrzymałem telefon z klubu i zostałem zaproszony na rozmowę z Ireneuszem Igielskim i Adamem Skórnickim. Przedstawili mi swoją propozycję i wyjaśnili, jak widzą naszą współpracę. Dali mi kilka dni do namysłu i po prostu się zdecydowałem.
[ad=rectangle]
Oprócz pana w sztabie szkoleniowym jest właśnie Adam Skórnicki, a także Roman Jankowski. Jak podzielicie się obowiązkami?


- Jeśli chodzi o moją osobę, to jako kierownik drużyny mam odpowiadać przede wszystkim za sprawy regulaminowe i zgłaszanie zespołu do zawodów. Adam zajmuje się całym zespołem, taktyką i treningami, z kolei trener Jankowski czuwa nad naszą leszczyńską młodzieżą i pomaga nam w trakcie zawodów.

Pana atutem jest na pewno spore doświadczenie, bo już we wcześniejszych latach pełnił pan obowiązki kierownika drużyny.


- W okolicach klubu jestem w zasadzie już od piętnastu lat, a nasze relacje w ostatnich pięciu latach stały się jeszcze bliższe. Zawsze dobrze mi się w Unii pracowało i cieszę się, że w tym sezonie znów będę częścią tej drużyny.

Wiele mówi się w ostatnim czasie o uprawnieniach, jakie powinni posiadać żużlowcy. Adam Skórnicki takowych nie ma, ale w jego przypadku to chyba bez znaczenia?


- "Sqóra" zaraz po przyjściu do klubu bardzo pozytywie wpłynął na tę drużynę. Przede wszystkim poukładał wszystko od strony mentalnej. Nie ma co ukrywać, że zespół był w trakcie poprzedniego sezonu rozbity, a za sprawą Adama udało się go ponownie scalić. Nowością w klubie było na pewno wprowadzenie osoby psychologa, co także nam pomogło. Adam nie ma żadnych uprawnień trenerskich, a i bez tego jak widać sobie radzi. Myślę, że w przyszłości, gdy pojawi się taka możliwość, wszelkie potrzebne papiery uzyska.

Czy zatrudniony psycholog bardzo pomagał zawodnikom?


- Uważam, że dzisiejszy sport bez psychologa jest raczej niemożliwy. Jest tak duże obciążenie psychiczne ze strony kibiców, działaczy czy sponsorów, że zawodnik funkcjonuje pod naprawdę dużym napięciem. Rozmowy z psychologiem są przydatne i pozwalają pozytywnie naładować lub wyciszyć danego zawodnika.

Rzeczywiście, odkąd pojawił się w klubie psycholog, o żadnych konfliktach w drużynie nie słyszeliśmy.


- Tak, zmieniło się naprawdę dużo. Istotne było też to, że Adam Skórnicki ze wszystkimi zawodnikami dobrze się znał. Od lat jeździli wspólnie na zawody i ten kontakt był bardzo dobry. Traktowali go jako kolegę, ale nigdy w żaden negatywny sposób tego nie wykorzystywali. Widzieli w nim kumpla i przyjaciela, który przyszedł do Unii, żeby po prostu im pomóc. Pozytywny oddźwięk tej współpracy widać po końcowym wyniku, bo zdobycie wicemistrzostwa Polski, patrząc na nasze wcześniejsze problemy jest naprawdę dużym sukcesem.

- Zawodnicy traktowali Adama jako kolegę, ale nigdy w żaden negatywny sposób tego nie wykorzystywali - ocenia Gryczka
- Zawodnicy traktowali Adama jako kolegę, ale nigdy w żaden negatywny sposób tego nie wykorzystywali - ocenia Gryczka

Unia ma sześciu seniorów, co zapowiada walkę o skład. Pojawiają się nawet opinie, że "Byki będą skakać sobie do gardeł". Patrząc na to, jaką atmosferę zbudował Adam Skórnicki, jest to chyba nierealne?

- Oczywiście, że tak. Mieliśmy w grudniu z całą drużyną parodniowe zgrupowanie i wszyscy bardzo dobrze się bawiliśmy. Także Emil (Sajfutdinow) i Nicki (Pedersen) świetnie się dogadywali. Nie widzę możliwości, by mogło tu dojść do jakiegoś konfliktu. Oczywiście w życiu i sporcie różnie to bywa. W zespole są sami faceci, jest dużo testosteronu, ale nawet jeśli jakiś problem się pojawi, przez "Sqórę" zostanie w zarodku ugaszony.

W Unii nie ma obecnie Damiana Balińskiego, który udał się na wypożyczenie. Kto zatem przejmie rolę lidera w zespole? Mam tu na myśli osobę, która ma wiele do powiedzenia i motywuję pozostałych kolegów.


- Moim zdaniem Adam Skórnicki (śmiech). Podobnie jak Damian ma duże poczucie humoru, lubi "sypać" żartami i w jego towarzystwie jest zawsze wesoło. A mówiąc już całkiem poważnie, tę lukę po odejściu Damiana mogą wypełnić choćby bracia Pawliccy...

Tym bardziej, że Przemek Pawlicki jest kapitanem drużyny. Czy radzi sobie w tej roli?

- To duża odpowiedzialność, by w tym młodym wieku być kapitanem, chociaż w żużlu wygląda to nieco inaczej niż w piłce nożnej. Widzę jednak, że bardzo się stara. W czasie zawodów rozmawia z kolegami i ich wspiera, gdy mają jakieś problemy. Wszyscy wzajemnie sobie pomagają.

Jest pan przy Unii Leszno od lat i mam wobec tego pytanie: czy można porównać obecny skład drużyny do tego z 2010 roku? Wówczas Byki zdobyły ostatnie mistrzostwo. Czy teraz może się to powtórzyć?


- Pewnie, że może się powtórzyć. Nie ukrywamy tego, że celem Unii tak jak w 2010 roku jest mistrzostwo Polski i chcielibyśmy to zrealizować. W Ekstralidze jest jednak siedem innych drużyn, które też mają dobre składy. W trakcie sezonu wiele zależy od szczęścia, bo wiemy jak duży wpływ na wynik mają kontuzje. Jeżeli wszystko w naszym zespole zagra, to będziemy mieli szanse na złoto. Atmosfera jaka panuje w drużynie i samym klubie sprzyja na pewno walce o taki wynik.

Rozmawiał Michał Wachowski

Źródło artykułu: