Czas przeciąć wrzód w polskim żużlu. Zaczął się lichy targ i "kupczenie" licencji
Przyznam szczerze, że jestem porażony wszystkim, co dzieje się w ostatnim czasie wokół składu niższych lig. Reguły powinny być jasne i czytelne. Jest moment, kiedy składa się papiery i wtedy należy to zrobić. Później kluby mają czas na odwołanie i kiedy on minie, sprawa powinna zostać załatwiona. A co się dzieje w polskim żużlu? Bawimy się w kółko, czekamy na podpisanie różnych umów, na porozumienia i przez to leży wiele ważnych tematów takich jak kwestia telewizji.
[ad=rectangle]
Raz w życiu trzeba zrobić porządek. Skoro władza zapowiedziała, że się do tego zabiera, to niech będzie szybka i stanowcza. Wcale bym się nie zdziwił, jak przystąpimy do ligowej rywalizacji, a dzień później okaże się, że ktoś inny będzie brać jeszcze w niej udział lub odwrotnie - ktoś jednak nie będzie mógł startować. Nic nie jest w stanie mnie już zaskoczyć.
Zaczęło się też jakieś dziwne "kupczenie" licencji. Skoro kluby posuwają się do argumentów, że należy im odjąć punkty lub zobowiązują się do tego, że nie wywalczą awansu, a w zamian za to ma się im zezwolić na starty, to mamy powoli do czynienia z lichym targiem.
W sprawie klubów z Bydgoszczy i Lublina zastanawia mnie bardzo jedna kwestia. Mówi się, że lekarstwem w obu przypadkach ma być przyznanie licencji nadzorowanych. Na początku oba ośrodki otrzymały przecież licencje. Teraz, po czasie, pojawiają się jakieś kłopoty. To ja przepraszam i zadaję pytanie: jakie oni przedstawili wcześniej dokumenty i czy na tej podstawie nie było wiadomo o ich problemach?
Klub piłkarski Widzew Łódź ma postępowanie układowe. W żużlu przerabia to Start Gniezno. Oni się w jakiś sposób z tego wywiązują i są zresztą kontrolowani. Równolegle dzieje się rzecz niesłychana. Oba kluby, o których wcześniej wspomniałem, dostały licencje (nieważne już jak on się nazywały), a teraz trwają kolejne dyskusje związane z ich przyszłością. Coś z tym wszystkim jest nie tak. Pewne mechanizmy nie funkcjonują właściwie.
Ktoś może powiedzieć, że dzieje się źle, bo w jednej lidze pojedzie sześć drużyn, a w drugiej cztery. Może zatem najwyższy czas na połączenie lig? Przypomnę, że mówiłem o tym już dawno. Zresztą, kiedyś trzeba przeciąć wrzód. Jeśli się tego stanowczo nie zrobi, to on będzie cały czas nabrzmiewać i w końcu i tak wybuchnie.
Chciałbym, żeby to, co się dzieje, było nauczką dla prezesów, którzy nie będą obiecywać wirtualnych pieniędzy. Odnoszę jednak wrażenie, że wielu z nich nadal buja jednak w obłokach i wychodzi z założenia, że jakoś to będzie.
W przepisach istnieje zapis, że kluby mogą wnioskować o ponowne otwarcie procesu licencyjnego. Uważam, że ktoś, kto stworzył grubą książkę o nazwie regulamin, jest bajkopisarzem. Są w niej bowiem reguły, które się wzajemnie wykluczają. Dlaczego nie chcemy pójść śladem piłki nożnej? Tam trzeba pokazać prawdziwy budżet. Nie wystarczy napisać, że ma się sponsorów na milion czy dwa miliony złotych. Konieczne jest przedłożenie umów. W żużlu czegoś takiego nie ma.
Może narażę się kibicom w kilku ośrodkach, ale uważam, że czas na licencje już dawno minął. Nie powinniśmy dziś się w ogóle tym zajmować. To zresztą nie jest w porządku wobec tych, którzy wywiązali się z terminów. Po co określamy w procesie licencyjnym terminy listopadowe, grudniowe itd? Powiedzmy od razu, że licencje wydajemy do 1 kwietnia...
Witold Skrzydlewski