Michaił Starostin: W swoim życiu niczego bym nie zmieniał

 / Na zdjęciu: zawody żużlowe sprzed lat (fotografia poglądowa)
/ Na zdjęciu: zawody żużlowe sprzed lat (fotografia poglądowa)

Niegdyś świetny zawodnik i trener, dziś dziarski sześćdziesięciolatek twierdzi, że ze swojego życia nie żałuje żadnych chwil.

W tym artykule dowiesz się o:

Pod koniec lutego, jeden z najbardziej zasłużonych dla żużla w byłym ZSRR i Rosji zawodnik, Michaił Starostin obchodził 60 rocznicę urodzin. Dwunastokrotny (pięć razy za czasów sowieckich) indywidualny mistrz kraju, dwukrotny finalista indywidualnych mistrzostw świata (1979 - Chorzów, 1982 - Los Angeles), pamiętany jest także z występów w polskiej lidze. W latach 1992-1996 reprezentował barwy kolejno Śląska Świętochłowice, Wandy Kraków i LKŻ Lublin. W 1994 roku zajął drugie miejsce w Memoriale Jana Ciszewskiego, ustępując wówczas tylko Adamowi Łabędzkiemu. Dziarski sześćdziesięciolatek twierdzi, że ze swego życia nie żałuje żadnych chwil i jest obecnie szczęśliwym człowiekiem.
[ad=rectangle]
Kariera jednego z najlepszych w historii rosyjskich żużlowców zapewne nie rozwinęłaby się tak udanie, gdyby nie kontrakt z wiodącą wówczas w rozgrywkach drużyną Baszkirii Ufa. Stało się to w roku 1972, gdzie młody wówczas Michaił Starostin stał się kolegą klubowym Gabdrachmana Kadyrowa.

- Kadyrow był już u schyłku swojej kariery i pamiętam, że podarował mi wtedy swój prawie nowy motocykl i kombinezon. Jaki ja wtedy byłem szczęśliwy! Wyobrażacie sobie? Czarna skóra od takiego mistrza… Jeszcze później, po sezonie 1975, gdy przestał brać udział w wyścigach motocyklowych na lodzie, zaczął jeździć ze mną na wszystkie międzynarodowe zawody, w tym także na pamiętne dla mnie mistrzostwa świata w Los Angeles.

Pobytu za Oceanem Rosjanin nie wspomina najmilej. Wówczas w światowym finale zajął ostatnie miejsce, mimo że pomocną dłoń wyciągnął do niego sam Ivan Mauger. Dopiero teraz mogliśmy poznać szczegóły tej wyprawy i okoliczności, które wpłynęły na tamto sportowe niepowodzenie.

- Te zawody najbardziej rozczarowały w całej mojej karierze. W tamtych czasach nie było bezpośrednich rejsów. Mój sprzęt nie przybył na czas. Motocykl, który szedł drogą morską zagubili gdzieś w porcie w Meksyku. Wszyscy zawodnicy byli na miejscu już tydzień przed zawodami. Mieliśmy w planie cztery treningi, a ja byłem bez sprzętu. Poratował mnie Nowozelandczyk pożyczając jeden ze swoich motocykli. Na treningach wychodziło mi na nim całkiem dobrze i dostałem zgodę, aby właśnie na tym sprzęcie wystartować w finale. Nieoczekiwanie dwie godziny przed zawodami odnalazł się mój własny motor i wtedy Czesi zgłosili protest. Musiałem więc startować na nieprzygotowanym motocyklu i wyszło jak wyszło. Szkoda tej straconej szansy.

Starostin (z lewej na motocyklu) większość zawodniczej i trenerskiej kariery związał z SK Oktiabrskij
Starostin (z lewej na motocyklu) większość zawodniczej i trenerskiej kariery związał z SK Oktiabrskij

W połowie lat siedemdziesiątych wyniki sportowe Starostina zostały zauważone w zachodniej Europie. Był moment, że dostał on nawet propozycję pozostania poza szczelną wówczas żelazną kurtyną i zmianę obywatelstwa.

- W 1974 roku, kiedy awansowa łem do finału europejskiego na Wembley, miałem propozycję pozostania na Wyspach Brytyjskich i wybranie sobie nowego klubu. I chociaż obiecywali mi sławę i duże pieniądze, odpowiedziałem Anglikom, że swojej ojczyzny nigdy nie porzucę. Mówiąc szczerze, jakoś nigdy tego nie żałowałem.

Rosjanin ma w swoim dorobku ponad siedemdziesiąt medali zdobytych jako żużlowiec i trzydzieści pięć, gdy zdobywali je jego podopieczni. Jak twierdzi, przejście od roli zawodnika do pracy trenerskiej wyszło mu nadzwyczaj gładko. Przypomnijmy, że jego wychowankami są między innymi Renat Gafurow, Denis Gizatullin czy Siemion Własow.

- W 2002 roku zakończyłem sportową karierę i zająłem się trenerską robotą. Trwało to do roku 2008. Szkoda tylko że w międzyczasie wycofał się główny sponsor klubu, kompania Lukoil. Gdyby nie to pewnie pracowałbym dłużej, a tak jeżdżę sobie teraz na zawody jako zwykły kibic. Nie mogę inaczej, przecież całe życie oddałem żużlowi.

W memoriałowym meczu weteranów był kapitanem drużyny Lukoila
W memoriałowym meczu weteranów był kapitanem drużyny Lukoila

Potwierdzeniem tego, że Rosjanin żyje z metanolem we krwi jest fakt, że od czasu do czasu uczestniczy jeszcze w zawodach żużlowych. W roku 2013 wystartował w pokazowych biegach Memoriału Damira Sajfutdinowa, a także w meczu weteranów Mega-Łada Togliatti - Lukoil Oktiabrskij, jaki zorganizowany został w ramach Memoriału Anatolija Stiepanowa.

Komentarze (4)
don godden
14.03.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Bardzo sympatyczny i skromny człowiek. Pamiętam jak w Krakowie na jednym z meczy kibice na prostej przeciwległej wywiesili transparent "Misza my tjebja ljubim" - spolszczyłem to oczywiście bo o Czytaj całość
Valkovia
14.03.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Szacunek,pazdrawliaju waju ;) 
prawda kr
14.03.2015
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
STO LAT MISZA - KRAKÓW PAMIĘTA I DZIĘKUJE !!!