Rozegranie finału MPPK stało z powodu opadów deszczu od samego rana pod znakiem zapytania. Ostatecznie, po konsultacji sędziego Marka Wojaczka z organizatorami podjęto decyzję o przygotowaniu toru. Gdy o 15:00 rozpoczęto prezentację zawodów okazało się jednak, że nawierzchnia nie nadaje się do jazdy. Potwierdził to Mariusz Puszakowski, który pokonał na torze próbne okrążenie.
[ad=rectangle]
Zdegustowani odwołaniem finału MPPK byli zwłaszcza leszczyńscy kibice, którzy w niecenzuralnych słowach wypowiadali się o arbitrze - Marku Wojaczku. Sędziego nie obwiniają jednak sami zawodnicy. - Nam wszystkim tak naprawdę zależało na tym, by te zawody się odbyły. Jeszcze dwie godziny wcześniej wydawało się, że będzie to możliwe. Nikogo nie możemy w tej sytuacji winić, po prostu wygrała pogoda - mówił Mariusz Puszakowski.
W podobnym tonie wypowiadali się także inni zawodnicy. - Przed godziną dwunastą przestał padać deszcz i można było liczyć, że popołudniu wszystko będzie w porządku. Taka zapadła decyzja i czekaliśmy. Niestety już na prezentacji zawodów widać było, że tor nie będzie nadawać się raczej do jazdy - zaznaczył Jarosław Hampel.
Wszyscy zawodnicy mieli zastrzeżenia zwłaszcza do pierwszego łuku, który doglądano na długo przed startem zawodów. - Byłoby tam na pewno niebezpiecznie. Nie było sensu narażać swojego zdrowia, zwłaszcza, że jesteśmy właśnie na progu nowego sezonu - mówili zawodnicy MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów.
Można jedynie gdybać jak wyglądałaby nawierzchnia, gdyby na godzinę przed zawodami przeprowadzono jakiekolwiek prace na torze. Z błotem, jakie pojawiło się tuż po wyjściu ze startu ciągniki nie zdołały się ostatecznie uporać.
Nowy termin finału MPPK nie jest jeszcze znany. Prawdopodobnie zawody te zostaną rozegrane w trakcie lub pod koniec żużlowego sezonu.