Teraz moje chciejstwo w połowie się spełnia, gdyż dzisiaj mamy na Stadionie Narodowym w stolicy turniej GP. Jednak jako urodzony malkontent, który już sporo widział i przeżył mam pewne swoje wątpliwości. Podzielę się nimi.
[ad=rectangle]
Stadion Narodowy jak stadion, wcale nie ładniejszy od Ullevi czy Wembley i nie tak wielki jak Śląski w Chorzowie. Jednak wszyscy kibice niecierpliwie czekają na dzisiejszy wieczór. Ja również, jak już napisałem, jestem za GP na Narodowym w Warszawie, ale aż tak się nie podniecam jak ta cała masówka na facebooku, bo wiem, że akurat ta impreza nie przywróci ligowego żużla w Warszawie, gdzie jest miejsce tylko na piłkarską Legię, ani stałego zainteresowania tą dyscypliną centralnych mediów. Czy po udanych i zwycięskich dla nas mistrzostwach świata w siatkówce (także m.in. i na Narodowym) coś znacząco drgnęło z siatą w stolicy? W Warszawie startowali już wielcy żużlowcy np. Nilsson, Pajari, Bishop, Kamper, Fundin, Plechanow, Craven, Wright, Briggs, Moore, Knutsson, Nielsen, Gollob itd, organizowano tam mecze międzypaństwowe, finał IMP, jeździły miejscowe drużyny ligowe i to z sukcesami. I co? I nic. Teraz warsiawiakom i innym słoikom speedway śmierdzi i hałasuje (jest awantura o próbę budowy toru na Ursynowie).
Że dziś na Narodowym będzie frekwencyjny sukces? A jakże, ale nie taki jak na Śląskim w Chorzowie (to tam w 1973 roku odbyła się największa impreza w historii speedwaya z publiką rzędu 130 tysięcy!). Do tego za rok do Warsiawki nie przyjadą kibice stadionu, bo już dzisiaj zaspokoją swoją ciekawość, jeśli chodzi o speedway na tym obiekcie. Początkowo na mecze piłkarskiego Śląska na nowym stadionie we Wrocławiu przychodziło ponad 40 tysięcy luda. Dziś zostało tam 8 tysięcy plus 3-4 tys. dzieci naganianych ze szkół. No i pamiętajmy, że w przyszłym roku nie będzie kolejnego marketingowego magnesu, czyli "pożegnania Tomka Golloba", więc zobaczymy jaka wtedy będzie realna frekwencja. Brak Golloba położył już na łopatki ubiegłoroczną GP w Bydzi.
A przy okazji, dlaczego tak na siłę wysyłamy "Gallopika" na reprezentacyjną emeryturę? Ja też kiedyś tak robiłem, przyznaję, ale już nie robię. Nawet Marek Cieślak powiada, że jeśli Tomek uzyska wysoką formę to go powoła na DPŚ. Sam Gollob puścił plotkę, że BSI wstępnie proponuje mu, by z dziką kartą wystartował w każdym turnieju GP do końca sezonu, o ile to nie jest wyłącznie podpucha i gra na złość toruńskiej firmie Sport One, organizującej SEC (IME). Tak więc to już dzisiejsze
"pożegnanie Golloba z mistrzostwami świata" może się okazać jedynie naciąganym chwytem marketingowym.
Poza tym, jak i inni rozsądni, zdaję sobie sprawę, że ta dzisiejsza GP na Narodowym to taki listek figowy mający przysłonić dość dramatyczny obraz polskiego żużla: bankructwa klubów, trudności w skompletowaniu lig, upadek szkolenia, porażki reprezentacji z Duńczykami itd. To ma być taka zasłona dymna, a zarazem lans szefów naszego speedwaya? I chyba właśnie na tym to polega. Nie dajmy się więc zwieść niczym murzyni świecącą blaszką, jak to mawia pan Skrzydlewski z miasta Łodzi. No cóż, PZM bawi się swoim fajerwerkiem za rzekomo 5 mln zł. Może warto było wydać te pieniądze bardziej np. na ratowanie naszych lig? Tak tylko sobie rozmyślam.
I niezbyt wierzę, że PZM potrafi marketingowo wykorzystać GP na Narodowym, tak jak nie potrafił tego zrobić, gdy Gollob został IMŚ, a biało-czerwoni seryjnie wygrywali DPŚ.
I nie dajmy sobie wmówić propagandystom z PZM, że dzisiejsza GP na Narodowym to najważniejsza impreza w historii żużla. W Polsce mieliśmy już bardziej historyczne wydarzenia jak w ogóle pierwszy światowy finał w naszym kraju - czyli DMŚ w 1961 roku we Wrocławiu - i od razu wygrany przez biało-czerwonych w dramatycznych okolicznościach, pierwszy finał IMŚ poza Anglią i Szwecją, też Wrocław w 1970 r., srebro dla Waloszka, brąz dla Woryny, MŚP w Rybniku w 1971 r. i zwycięstwo Szczakiela oraz Wyglendy z maksimum punktów, finał IMŚ w Chorzowie w 1973 r. z ponoć aż 130-tysięczną widownią (ludzie stali także i na koronie stadionu), złotem Szczakiela i pechowym brązem Plecha, czy pierwszy w historii turniej GP we Wrocku w 1995 roku wygrany przez Tomka Golloba.
Dzisiejsze zawody na Narodowym w Warszawie są ważne, ale zarazem są jednymi z wielu.
Oczywiście dziś będę do białości ściskał kciuki za to, by speedway nie skompromitował się na naszej ziemi, bo to nikomu nie jest potrzebne. Ani Gollobowi, ani kibicom, którzy pojechali do Warszawy. Nikomu! Ale połowiczną wtopę już zaliczyliśmy i nic tej organizacyjnej plamy nie zmaże, nawet ewentualny udany turniej. W piątek odwołano bowiem trening, gdyż świeżo ułożony, pod batutą Ole Olsena, "jednorazowy" tor rwał się, rozsypywał i robił się dziurawy. Zawodnicy nie chcieli ryzykować, zwłaszcza, że o kontaktowej jeździe w czwórkę można było tylko pomarzyć. Czy Olsen i organizatorzy zdążą coś sensownego zrobić z torem do dzisiejszego wieczora?
Chciałoby się zażartować: A taki ładny hamerykański miał być! I nasi panowie granatowomarynarkowi już narobili sobie fotek na torze na Narodowym w stolycy, a tu taka wpadka.
Znany trener Roman Tajchert napisał na facebooku: - Pierwsze GP i pierwsza wtopa. Oczywiście w Polsce, gdzie mamy najlepszą ligę speedwaya na świecie, „nie ma dobrych toromistrzów”. Trzeba sprowadzać kolesiów z zagranicy, co ubijają tor jak pod autostradę. Powodzenia życzę.
Jak to bywa w takich razach w sieci pojawiły się na temat wpadki Olsena i organizatorów złośliwe memy.
Myślę, że tę nawierzchnię zaczęto kłaść zbyt późno, by się zdążyła należycie związać (zwłaszcza przy zasuniętym dachu i braku słońca). Że na Narodowym jest wiele imprez? Nie kupuję tego. Taki fajerwerk za 5 baniek musi być przygotowany perfekcyjnie, wcześniej i zgodnie z żużlową sztuką. Nic kosztem bezpieczeństwa zawodników! To przecież ekstremalny sport.
Czytam dzisiaj na SF:Organizatorzy nie zgodzili się wpuścić na przełożony sobotni trening przedstawicieli mediów, dlatego nie jesteśmy w stanie zaprezentować stanowiska zawodników o torze. Na stadionie obecna jest jednak telewizja, a Marcin Majewski i Gabriel Waliszko z nc+ za pośrednictwem twittera poinformowali, że "wygląda to lepiej".
A w czym by te media przeszkodziły? Czyżby jakiejś prawdy się obawiano? Tak tylko pytam.
Ja oczywiście rozumiem chęć organizowania turniejów GP (w końcu to mistrzostwa świata) na nowoczesnych, pięknych i dużych stadionach w wielkich miastach z lotniskami, hotelami, restauracjami itd. Problem leży jednak w jednorazowych nawierzchniach. Już były z nimi wtopy choćby w 2003 roku na Ullevi w Szwecji, gdzie z powodu złego stanu toru zawody przełożono, czy w 2008 roku na obiekcie niemieckiego klubu piłkarskiego Schalke 04, kiedy to trzeba było awaryjnie przenieść imprezę do dzielnej i mobilnej Bydgoszczy. Problemów było więcej. Teraz notujemy wpadkę w Warszawie. Myślę, że prawdziwi, wytrawni kibice żużla woleliby mistrzostwa oglądać na stadionach z prawdziwymi torami, które funkcjonują na co dzień i są dobrze przygotowywane. Zawodnikom również by to bardziej pasowało.
Na krótkim i zawijanym torze mogą być fajne wyścigi w kontakcie, bo tam nie ma jak wyrobić sobie dużej przewagi. Jeśli jednak nawierzchnia zrobi się dziurawa i wredna, to ewentualne wyprzedzanki będą jedynie wynikiem błędów lub pecha ścigantów. To będzie loteria. Także dlatego, że to obiekt nowy dla wszystkich, tak więc pierwszy raz u siebie Polacy nie będą mieli atutu własnego toru (a dotąd zwykle stawali na naszej ziemi na podium), co najwyżej atut własnej gorącej publiczności, co oczywiście daje dodatkową mobilizację, ale powiedzmy sobie szczerze: w czasie jazdy dopingu z trybun nie słychać! Nazwa jest więc adekwatna: "Lotto Warsaw FIM Speedway GP of Poland". Loteria, a nawet rosyjska ruletka. A właśnie, bez Sajfutdinowa, Łagutów czy Vaculika i jedynie z symbolicznym, pożegnalnym (?) udziałem Golloba to trochę takie "wicemistrzostwa", nie uważacie?
Mamy za sobą kolejkę ligową, ale nadal trudno powiedzieć, który z zawodników jest już w optymalnej formie, który dopasował się do nowych tłumików itd. No i który najlepiej da sobie radę z krótkim 270-metrowym torem? Zbyt wiele niewiadomych, żeby jakoś rozsądnie typować. Wygra chyba ten, który zachowa zimną głowę i spokój, i do tego umie jeździć na krótkich zawijasach. Czyli Hancock? Zawodnicy z ligi brytyjskiej też chyba będą mieli łatwiej. Kris Kasprzak na razie cieniuje, ale on w Anglii na takich trudnych torach zawsze brylował.
Co z Iversenem? Ostatnio jakby w dołku. Czy Doyle rzeczywiście okaże się rewelacją? Jeśli nawierzchnia zrobi się dziurawa, to Tomek Gollob raczej będzie się woził i świętował to swoje pożegnanie(?) przy aplauzie publiczności. Taka celebra. Hampel na fali, Maciek Janowski bardzo pozytywnie i bojowo nastawiony do walki. W Anglii na "zawijasach" i na dziurach błyszczy.
Generalnie do wygranej jest kilku kandydatów.
Zaryzykuję i wytypuję:
1. Greg Hancock
2. Nicki Pedersen
3. Jarosław Hampel
4. Tai Woffinden
----------
7. Maciej Janowski
8. Krzysztof Kasprzak
11. Tomasz Gollob
Bartłomiej Czekański
To brzmi st Czytaj całość