Fogo Unia przegrała w niedzielę na własnym torze różnicą dwóch punktów. Końcowy wynik mógłby być inny, gdyby nie wydarzenia z czternastego wyścigu, kiedy za dotknięcie taśmy wykluczony został Grigorij Łaguta. Paweł Przedpełski, który pojawił się w jego miejsce na torze, uratował w biegu remis. Gdyby jednak sędzia Grodzki był konsekwentny, młodzieżowiec KS Toruń nie pojechałby w tym wyścigu.
[ad=rectangle]
Czternasty bieg był trzykrotnie powtarzany. Jak wynika z naszej analizy, nikt nie został ostrzeżony za lotny start przy pierwszej próbie rozegrania tego wyścigu. - Pojawia się wobec tego pytanie do sędziego. Przepisy mówią przecież wyraźnie, że któryś z zawodników powinien dostać w takiej sytuacji ostrzeżenie. Przy drugiej powtórce biegu spotkało to Łagutę, ale gdyby sędzia był konsekwentny, ten zawodnik już wówczas za ponowne utrudnianie startu byłby wykluczony. Torunianie nie mogliby dokonać zmiany i przystąpiliby do biegu z jednym zawodnikiem. Wynik samego wyścigu, jak i całego meczu mógłby być wtedy inny - zaznaczył prezes Piotr Rusiecki.
Choć leszczynianie mają prawo czuć się skrzywdzeni, akceptują dwupunktową porażkę z torunianami. - Nie jesteśmy zadowoleni z tego, jak sędzia prowadził te zawody. Wcześniej nie podobał nam się także brak reakcji na zachowanie Łaguty, który w siódmym biegu spowodował upadek Przemka Pawlickiego. Uważam, że gdyby na miejscu Rosjanina był Nicki Pedersen, z miejsca zostałby ukarany. Pomimo naszych zastrzeżeń, przyjmujemy końcowy rezultat na klatę. Niech pracę sędziego ocenią Główna Komisja Sportu Żużlowego i kibice - podsumował Rusiecki.
Skrót meczu Fogo Unia Leszno - KS Toruń