30 maja 2004 roku na zawsze tragicznie zapisał się nie tylko w historii zielonogórskiego, ale światowego żużla. Wówczas obiegła nas wszystkich straszna wiadomość - niezwykle utalentowany i sympatyczny Rafał Kurmański popełnił samobójstwo. Miał dopiero 22 lata. Nie poradził sobie z krytyką, nie wytrzymał presji, szukał pomocy, potrzebował wsparcia, ale większość widziała w nim jedynie sportowca. Maszynę do robienia punktów, odnoszenia zwycięstw. Coraz częściej "musiał", a nie tylko "mógł". - Myślenie, że "ja muszę", zabija - krótko skwitował niegdyś Sławomir Drabik. Nie wszyscy potrafią się jednak wyłączyć, odciąć i nie przejmować jak dwukrotny IMP. Kurmański postanowił uciec.
[ad=rectangle]
Miał prawie wszystko to, czego potrzebuje sportowiec skazany na sukces. Talent, świetna technika, opanowanie, kultura na torze i poza nim. Zabrakło jednak najważniejszego - silnej psychiki, odporności na krytykę, która towarzyszy każdemu z nas, niezależnie od dziedziny, którą się zajmujemy. Poważne ściganie Rafał Kurmański rozpoczął w 1999 roku. Wówczas zadebiutował w meczu jego macierzystej drużyny z Zielonej Góry z częstochowskim Włókniarzem. Na torze zameldował się tylko raz i zdobył punkt.
Jego kariera szybko nabierała tempa. Junior ekipy spod znaku Myszki Miki rozwijał się poprawnie i zaczęto dostrzegać w nim spory potencjał. Wraz z kolejnymi startami zaczęły pojawiać się pierwsze poważne sukcesy. W 2001 roku sięgnął po złoty medal Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych. W następnym sezonie na jego szyi zawisł brązowy krążek tych rozgrywek. Ponadto do swojego konta dopisał medale MDMP, czy mistrzostw Europy juniorów. Stawał się teraz coraz ważniejszą postacią w zielonogórskim zespole. Potrafił np. w meczu wyjazdowym bronić honoru drużyny, jak chociażby w 2003 roku w Częstochowie, kiedy to na 30 punktów całej ekipy on sam zgromadził 16.
"Kurmanek" nie miał respektu przed największymi gwiazdami żużla i fani obecnego Falubazu pękali z dumy, że trafił im się tak wspaniały wychowanek. Kurmański otrzymał dziką kartę na Grand Prix Europy w 2003 roku, które rozegrano w Chorzowie. Zakończył te zawody z dorobkiem 3 punktów. Obok Jarosława Hampela był wyróżniającym się zawodnikiem ówczesnego młodego pokolenia i zapowiadało się na to, że przyszłość będzie należała do niego.
Sezon w roku 2004 był dla Rafała Kurmańskiego pierwszym w gronie seniorów. Przejście z kategorii młodzieżowej powoduje u zawodników większe bądź mniejsze problemy. Od 22-latka wymagano, by był czołową postacią zielonogórskiej ekipy i wywierana na nim presja stawała się coraz większa. ZKŻ Quick-Mix Zielona Góra przegrywał spotkania, a Kurmański bardzo przejmował się każdym niepowodzeniem. Był w końcu z Zielonej Góry, miasta, gdzie Falubaz jest obiektem kultu i nie chciał zawodzić swoich kibiców.
W dniu meczu zielonogórzan z Unią Leszno znaleziono ciało Rafała Kurmańskiego. Popełnił samobójstwo. Spotkanie się odbyło. Co oczywiste, towarzyszyła mu atmosfera żałoby, wynik zszedł na plan dalszy.
Tragedia Rafała Kurmańskiego, czy później Łukasza Romanka zmusza nas do refleksji. Warto w żużlowcach dostrzegać ludzi, którzy też mają uczucia, marzenia, rodziny. Unikajmy wylewania wiadra pomyj po nieudanym występie. Przecież nazajutrz też jest dzień, a życie na jednym meczu się nie kończy.
"Człowieka można łatwo "zdołować", wygwizdać i zwyzywać. A przecież każdy w życiu ma jakieś gorsze chwile. Ja przeżywam to razem z innymi" - Rafał Kurmański.
Rafał był pogodnym, dobrym i wrażliwym człowiekiem. Nigdy nie był Mu obojętny cudzy los. Kibice bardzo Go lubili. Mimo że wciąż zaganiany, zawsze znajdował dla nich czas, by dać autograf, zrobić wspólną fotkę, czy zamienić kilka słów. To nie był gwiazdor, któremu uderzyła woda sodowa do głowy, lecz prawdziwa Gwiazda!
Robił w życiu to, co bardzo kochał. Żużel był dla Niego wszystkim. Stadion traktował jak drugi dom. Przebywał na nim od rana do nocy. Życie nie szczędziło Mu przeszkód, nie było usłane różami. Rafał pokonywał różne trudności, los zmusił Go do liczenia tylko na samego siebie! Żużel to sport dla twardzieli, ale Rafał był twardy tylko na torze, w środku był wrażliwym chłopakiem o dobrym sercu.
Zastanawiamy się dlaczego tak utalentowany, odnoszący sukcesy sportowe, mający u stóp cały świat człowiek odszedł do krainy wiecznej szczęśliwości? Rafał miał dość krytyki, ciągłej nagonki, presji lokalnych mediów! On nie mógł żyć, jak każdy młody człowiek, który idzie na zakupy, do pubu czy dyskoteki. Wszędzie był na cenzurowanym. Żył jakby zamknięty w klatce. Może ktoś pamięta, jak Rafał w jednym z wywiadów na pytanie - "Jak spędza czas w przerwie zimowej, czy chodzi do dyskoteki?" odpowiedział: "Nie, bo gdyby się media o tym dowiedziały, zrobiłby z tego aferę."
Rafał nie wytrzymał wiecznego czepiania się i śledzenia każdego jego kroku. On czuł się zaszczuty. Wybrał bardzo bolesne i pełne rozpaczy rozwiązanie. Jak bardzo musiał czuć się nieszczęśliwy, by pozbawić się samemu wszystkiego, co było dla Niego Życiem! Żadne słowa nie są w stanie oddać tego, co czujemy po Jego śmierci. Nic już nie wróci Rafałowi życia! Ale ten desperacji krok ma pokazać nam, którzy żyjemy, abyśmy dostrzegali drugiego człowieka, abyśmy nie traktowali innych jak maszyny, bądź bezduszne roboty, które nie czują, nie są wrażliwe i nie mają uczuć. Każdy z nas jest tylko człowiekiem i nie można drugiej osoby zaszczuć, wpychać się w jej życie z butami! Jakim prawem?
Bezwzględni ludzie wyrządzili Rafałowi największą krzywdę, pozbawili Go chęci życia. Te wszystkie artykuły w prasie, rewelacje z radia, którymi bombardowano Go każdego dnia drążyły, jak kropla wody w skale, obawę i potworny lęk! Rafał nie mógł żyć ze świadomością, że jest oskarżanym o rzeczy, których nie zrobił. Oskarżono Go o pobicie barmana, co jest głupie i bezpodstawne. Wiadomo, że barmana pobili kibice z Bydgoszczy. Rafał był tego feralnego wieczoru w tym pubie, po prostu był, a znaleźli się bezwzględni i okrutni ludzie, którzy postanowili wykorzystać Go do swoich niecnych celów.
Jeszcze jedna rewelacja, to oskarżenie o narkomanię, też głupie i bezpodstawne. Niech mi ktoś z tych oskarżycieli powie, jak można jeździć w trzech ligach i być naćpanym? Fizycznie niemożliwe! Wyniki badań krwi wykluczają także te pomówienia, bo nie znaleziono żadnych narkotyków we krwi Rafała.
Rafał wolał odejść, by mieć spokój, by nie słuchać ciągłych oskarżeń i pomówień. Nie miał już siły z tym walczyć. Teraz jest szczęśliwy, nikt już nie wbija Mu szpili w serce! Tam gdzie teraz jest, może spokojnie kręcić na motorku kółka.
Czy któryś z tych prześladowców zastanowił się dlaczego Rafał chciał, by na jego pogrzebie zagrano piosenkę Perfektu "Objazdowe nieme kino"? Jest tam taki wers: "Śmiertelny mur SKUTECZNIE dzieli nas". Właśnie ten mur daje Mu ochronę i barierę nie do przebicia. Nikt nie zakłóci Jego spokoju. Teraz ma to, o co tak bardzo zabiegał przez swoje krótkie życie. Ciszę, spokój i poczucie bezpieczeństwa.
My, którzy zostaliśmy, zastanówmy się nad ty, by nie krzywdzić słowem, gestem i czynem innych.
Rafał żył szybko, kochał mocno i umarł młodo! Na zawsze pozostaniesz w mej pamięci! " źródło:kurmanski.pl Czytaj całość