Przemyślimy zmianę regulaminu DPŚ - rozmowa z Paulem Bellamym, dyrektorem zarządzającym BSI

W Gnieźnie boleśnie przekonaliśmy się o absurdzie regulaminu DPŚ, który nie zakłada zawodnika rezerwowego. W obliczu kontuzji osłabiona reprezentacja jest praktycznie bez szans. Co z tym zrobi BSI?

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Kmiecik: Rozmawiamy po półfinale DPŚ w Gnieźnie, zawodach, które zakończyły się niespodziewanym rozstrzygnięciem i dramatem gospodarzy. Jak pan oceni debiut Gniezna na arenie światowego speedwaya?

Paul Bellamy: Myślę, że były to bardzo dobre zawody. Jestem pełen uznania dla gnieźnieńskiego klubu, który wykonał kawał fantastycznej roboty. Stadion w Gnieźnie prezentował się okazale. Pogoda dopisała idealnie. Osoby odpowiedzialne za tor wykonały znakomitą pracę, dzięki czemu tor był wyśmienity. Kibice mogli obejrzeć ekscytujące widowisko. Myślę, że wszyscy, którzy przyjechali do Gniezna mogą być usatysfakcjonowani poziomem sportowego widowiska.
[ad=rectangle]
Zgodzę się z panem, że Drużynowy Puchar Świata to ekscytujące zawody, ale system obowiązujący w tej imprezie bez rezerwowych wypacza sens sportowej rywalizacji, o czym przekonali się w Gnieźnie boleśnie Polacy. Co pan na to?

- Rozumiem, że brak rezerwowych to bardzo trudny temat. Podjęliśmy taką decyzję, że w DPŚ jadą zespoły bez zawodników zapasowych. Zasady są równe dla wszystkich. Zdaję sobie sprawę z rozżalenia Polaków, którzy podczas gnieźnieńskiego półfinału stracili kapitana, Jarosława Hampela. Jego dramatyczny wypadek i groźna kontuzja postawiła Polaków w naprawdę bardzo trudnej sytuacji.

Nazywa pan to trudną sytuacją? Przecież to wypaczenie sensu sportowej rywalizacji. Reprezentacja, która traci swojego zawodnika z powodu kontuzji i bez jego winy jest praktycznie bez szans na zwycięstwo...

- Zgadzam się, że nie jest to sprawiedliwy system. Proszę sobie jednak przypomnieć, co się działo w przeszłości. Kiedy wprowadziliśmy pozycję zawodnika rezerwowego, który mógł zastępować żużlowca kontuzjowanego lub chorego, nagle w parkingu mieliśmy plagę zachorowań w trakcie zawodów. Czy to było fair? Postanowiliśmy zastopować ten proceder. Zgadzam się jednak, że w sytuacji, którą mieliśmy w sobotni wieczór w Gnieźnie, system obowiązujący obecnie jest niesprawiedliwy dla reprezentacji, która traci swojego zawodnika.

Tomasz Dryła: Żużel pokazał najgorsze oblicze

Źródło: Press Focus/x-news

To może najwyższa pora, by zacząć myśleć o zmianach? Polska federacja z wsparciem duńskiej wnioskowała już o zmianę regulaminu. W czym jest problem, by jasno określić zasady: czterech żużlowców plus rezerwowy, który może w każdej chwili zastąpić kogoś z podstawowej czwórki?

- Myślę, że nadeszła rzeczywiście pora, by ponownie przyjrzeć się temu problemowi. Obiecuję, że pochylimy się nad regulaminem, by nie dochodziło do takich sytuacji, jaka spotkała Polaków.

Dzisiaj to spotkało Polaków, ale za tydzień może pech dopaść Duńczyków czy Brytyjczyków. To nie chodzi o pisanie regulaminu, bo Polacy są poszkodowani, ale sprawienie, by regulamin był sprawiedliwy i dawał równe szanse...

- Absolutnie się z tym zgadzam. Potwierdzam raz jeszcze, że przemyślimy to w kontekście przyszłości. Jeszcze raz wyrażam ubolewanie nad tragedią, jaka spotkała w sobotni wieczór Jarka Hampela.

W SBPC, gdzie ścigają się pary jest rezerwowy, a w DPŚ, gdzie rywalizuje czterech żużlowców nie ma zawodnika, który może zastąpić kontuzjowanego kolegę. Coś tu chyba nie gra?

- Nie chcę się odnosić do zasad innych zawodów. Zapewniam, że będziemy rozmawiać o zmianach w regulaminie DPŚ.

Przyzna pan, że rywalizacja w trójkę, nawet najmocniejszej reprezentacji świata z drużynami, które mają czterech zawodników jest totalnie niesprawiedliwa i praktycznie wypacza sens sportowej rywalizacji?

- Zgadzam się, że to była bardzo trudna sytuacja dla Polaków. Gospodarze w obliczu kontuzji swojego kapitana, pojechali i tak fantastyczne zawody. Walczyli rewelacyjnie i byli bliscy wygrania. Awansowali do czwartkowego barażu, skąd mają realne szanse awansować do wielkiego finału.

Baraż zapowiada się ekscytująco. Do Polski i Rosji dołączy jeszcze jeden silny zespół, czyli Australia lub Wielka Brytania, a miejsce w finale będzie tylko jedno...

- Polska i Rosja to już wystarczająco mocne drużyny. Dołączą do nich jeszcze kolejne dwie silne reprezentacje. Poznamy je w poniedziałek późnym wieczorem. Czwartkowy baraż będzie ciężki dla wszystkich czterech drużyn, a tylko jedna awansuje do finału. Będzie się działo.

Źródło artykułu: