Mimo okazałego dorobku 31-latka czerwono-czarni odnieśli szóstą porażkę w tegorocznym sezonie. Wychowanek leszczyńskiej Unii w swojej pomeczowej wypowiedzi przyznał, że w zespole brakuje odpowiedniego ducha. - Ja bym się nie skupiał na moim wyniku. Cieszyłbym się, jeśli do mojego rezultatu doszłaby wygrana drużyny. Wówczas na pewno wracałbym do domu z lepszym humorem, z uśmiechem na twarzy, a w zespole panowałaby jeszcze lepsza atmosfera. Może by ten duch, którego nam cały czas brakuje, w końcu przyszedł. Cały czas się staramy, mimo że jesteśmy blisko, to ciągle daleko. Co z tego, że przegrywamy na styku, jak tych punktów w tabeli się nie dopisuje. Mój wynik, moim wynikiem, no ale drużyna nie wygrywa.
[ad=rectangle]
Czerwono-czarni dość dobrze rozpoczęli starcie z krakowianami, ale w pewnej części zawodów coś się zacięło. W jeździe zawodników prowadzonych przez Dariusza Śledzia widać było niemałą bezradność. - Zauważyłem to, że następują dwa czy trzy słabsze biegi w meczu, a przecież to się zdarzyć może, bo wyścigów mamy piętnaście i zaczyna nam przysiadać troszeczkę atmosfera. Jakby tej wiary nie ma i każdy gdzieś tam w sobie błądzi. Później wynik jest jaki jest. Inaczej – nam brakuje po prostu zwycięstwa. Wtedy ten duch do drużyny wchodzi. Wtedy naprawdę się jedzie lżej. Nam cały czas brakuje tej wygranej. Cały czas walczymy, staramy się, jeździmy na treningach, próbujemy różnych opcji oraz podpowiadamy sobie, ale póki co nie przyniosło to oczekiwanego efektu, czyli zwycięstwa drużyny - dodał Norbert Kościuch.
Tuż po niedzielnym spotkaniu sztab szkoleniowy, zarząd oraz zawodnicy Łączyńscy-Carbon Startu Gniezno udali się na wspólną naradę. Pora zacząć wyciągać jakieś poważniejsze wnioski. - My cały czas wyciągamy wnioski. Cały czas coś poprawiamy, ale na razie efekt zamierzony nie jest osiągany. Wciąż mecze przegrywamy. Nie ma jakiegoś złotego środka na to, co zrobić. Ciągle próbujemy, naradzamy się co zmienić, co polepszyć. Tak naprawdę nie wiem co powiedzieć. Pracujemy i na pewno się nie poddamy. Będziemy jechać do samego końca. Jaki będzie tego efekt? Obecnie tego efektu nie ma. Cały czas wierzymy, że on nadejdzie.
Przed gnieźnieńskimi Orłami kolejne trudne zadanie. W kolejną niedzielę pojadą oni do Bydgoszczy, gdzie zmierzą się z miejscową Polonią. Jakie nastroje panują w szeregach czerwono-czarnych przed tym starciem? - Ja jestem sportowcem piętnaście lat. Nie patrzę gdzie jedziemy, jedziemy po prostu walczyć. Generalnie gdybym miał wychodzić z założenia "po co my tam jedziemy", to dawno musiałbym schować klocki i się w to nie bawić. Większość by musiała po słabszych sezonach tak uczynić. Przykładem jest Tai Woffinden, który miał gorsze lata, był skazany na przeciętnego zawodnika, a następnie został mistrzem świata i wszyscy go oklaskiwali, do dnia dzisiejszego jest klasowym zawodnikiem. Jak jest się sportowcem, to się dąży do jak najlepszego celu. Póki co mamy ten słabszy moment i pracujemy nad tym, aby nadszedł ten najlepszy. Ja jestem piętnaście lat w tym zawodzie i zawsze przychodzą i takie dni i takie, ale nigdy się nie poddaję i pracuję nad tym, żeby ten wynik był jak najlepszy - dodał "Norbi".
24 maja Łączyńscy-Carbon Start podjął ŻKS ROW Rybnik. Podczas tych zawodów Norbert Kościuch zaliczył bardzo groźną kolizję. Wówczas 31-latek nabawił się urazu głowy. Na szczęście po tej kontuzji nie ma już większych śladów. - Wiadomo jak wyglądał ten upadek. Szczerze powiedziawszy, to była jedna z najgroźniejszych kolizji w mojej karierze. Dawno nie miałem takiego "dzwona". Jeszcze dolega mi szczękościsk, także mam małe problemy z jedzeniem, ale to akurat nie wpływa na moją formę. Generalnie wszystko jest okej. Głowa dwukrotnie przechodziła tomografię, więc wszystko jest w należytym porządku. Żadne zmiany po tym nie zaszły, więc cieszę się bardzo, że to się tak skończyło. "Bozinka" cały czas nade mną czuwa, z czego jestem niezmiernie szczęśliwy.
- Korzystając z okazji chciałbym bardzo serdecznie podziękować za wsparcie moim sponsorom - firmie AS Sport, IVECO Kępka, a w szczególności Panu Zenonowi Świętkowi z firmy FACHOWIEC za okazałą pomoc i zaangażowanie
- zakończył Kościuch.
Panie Norbercie, gdyby naprawdę czuwała, to nie miałby Pan tej kolizji. Życzę dużo zdrowia.