Marek Cieślak przed meczem z ŻKS-em ROW Rybnik powiedział, że to najprawdopodobniej Jan Grabowski stoi za tym, że Artur Czaja nie wystartował w środę. - W dniu 21 czerwca o godzinie 18:30 prezes Ostrovii, Mirosław Wodniczak zadzwonił do mnie. Przez telefon pan Wodniczak używał takich słów, że ja kopię pod nim dołki, że to ja załatwiłem, iż Czaja nie pojedzie w tym meczu. Kazałem mu się uspokoić i w tym momencie odłożyłem słuchawkę. Po jakimś czasie otrzymałem dwa smsy od pana Wodniczaka i w tych wiadomościach poruszał nawet tematy Intaru Lazur i Jana Łyczywka. Używał słów, które mnie obrażają. Były jeszcze następne smsy, których zawartość jest zapisana - powiedział na gorąco po środowym spotkaniu, Jan Grabowski.
[ad=rectangle]
Janusz Ślączka miał być zamieszany w tej sprawie w ocenie ostrowian, o czym mówi nasz rozmówca. - Pan Wodniczak twierdzi, że ja mam coś wspólnego z tym, że Artur Czaja nie pojechał w tym spotkaniu. Ja do pana Ślączki ani innego rzeszowskiego działacza nie wykonałem żadnego telefonu w tej sprawie i to jest również do sprawdzenia. Pan Ślączka wykonał do mnie w poniedziałek telefon czy mógłby przyjechać na trening we wtorek. Ja o 10:00 zadzwoniłem do trenera Ślączki, by poinformować go, że tor nie nadaje się do jazdy - oznajmił szkoleniowiec rybniczan
- Około 22:00, kiedy obejrzałem filmik z wypowiedzią pana Marka Cieślaka, że ja maczałem w tym palce to zadzwoniłem do Janusza Ślączki drugi raz. Zadałem mu pytanie: "Janusz, czy ja do ciebie wykonywałem jakikolwiek telefon w sprawie Czai?" Odpowiedział, że nie. To dlaczego Marek Cieślak tak to tłumaczył? Dzisiaj przed meczem rozmawiałem z trenerem ŻKS Ostrovii. Powiedział, że Ślączka dzwonił do niego i oznajmił mu, że takiego telefonu z mojej strony nie było - poinformował Grabowski.
Przypomnijmy, że Jan Grabowski miał okazję pracować w przeszłości w ostrowskim klubie jako trener. - Jestem zbulwersowany tym, że Mirosław Wodniczak i Marek Cieślak mogli coś takiego na mnie powiedzieć. Ta sprawa skończy się najprawdopodobniej w sądzie za pomówienia! Ja nic ze sprawą Czai wspólnego nie miałem! To wszystko zakrawa dla mnie na kpinę, jest to kłamstwem z jednej, jak i z drugiej strony. Bulwersujące jest to, że prezes klubu w niedzielę dzwoni oraz wysyła smsy. Bardzo jest mi przykro, że porusza on temat Intaru Lazur i prezesa Łyczywka. Smsy mam wszystkie przegrane na komputer, żeby się nie usunęły - mówił trener ŻKS-u ROW
Kolejnym zarzutem ostrowian jest to, że ŻKS ROW nalegał na termin meczu 24 czerwca, by w meczu nie wystartowali Michelsen oraz Borowicz. - Na nic nie nalegaliśmy. Terminy wysyłaliśmy, bo wiedzieliśmy, że 19 lipca Ostrovia jedzie zaległy mecz z Gnieznem. Ostrów wcale nie musiał się zgadzać z dzisiejszą datą. Wysłali zgodę i jedziemy. Gdyby się nie zgodzili to my byśmy nie jechali. My też pierwszy mecz z Ostrovią chcieliśmy rozgrywać po meczu reprezentacji Polski w Krośnie, ale oni nie wyrazili zgody - zakończył Grabowski.