Wojciech Ogonowski: Półmetek rundy zasadniczej za nami. Dorobek KSM-u to dwa zwycięstwa, remis i dwie porażki. Chyba nie tak to sobie pan wyobrażał?
Wojciech Zych: Niestety. Trzeba to otwarcie powiedzieć, że zespół na razie jedzie słabo. Oczywiście cele, które sobie założyliśmy, są ciągle do osiągnięcia, ale na razie nie wygląda to tak, jakbyśmy tego chcieli. Trochę nam się to wszystko nie układało, bo już w pierwszym meczu straciliśmy Dawida Stachyrę, chwilę później kontuzji doznał Claus Vissing, poobijany jeździł Tobias Busch, że o pladze defektów Marcina Rempały nie wspomnę. Mieliśmy trochę pechowych rzeczy, plus nie najlepsza postawa pozostałych zawodników i efekt jest taki, że mamy mniej punktów niż moglibyśmy mieć. Powiem szczerze, że po tym rewanżu z Motorem uszło z nas wszystkich trochę powietrze i mieliśmy wszyscy dosyć żużla. Dobrze, że mamy długą przerwę przed spotkaniem z Wybrzeżem i można od tego trochę odpocząć.
[ad=rectangle]
Po meczu z Polonią Piła mówił pan, że w przyszłości nie wykluczacie wzmocnień. Po remisie z Motorem Lublin temat ten poruszył też trener Kwieciński. Minęło już trochę czasu od tamtego spotkania, jak ten temat wygląda na tę chwilę?
- Bijemy się z myślami, bo obecnie mamy zawodników z naprawdę dużym potencjałem. W poprzednich sezonach zwykle jeździliśmy jednym składem, gdzie dokonywaliśmy kosmetycznych korekt. Natomiast teraz jest trochę problem z rotacją i sami się w tym gubimy. Powiem szczerze, że na tę chwilę mamy różne koncepcje, do końca jeszcze nie wiemy w którym pójść kierunku, ale nie wykluczamy wzmocnień. Jeśli jednak mamy kogoś zakontraktować, to ten zawodnik naprawdę musi być gwarantem wysokich zdobyczy, bo branie zawodnika, który będzie jeździł na podobnym poziomie co obecny skład mija się z celem.
Czyli na tę chwilę nie prowadzicie z nikim rozmów?
- Nie prowadzimy, choć z jednym z zawodników skontaktowaliśmy się i na razie czekamy aż się zdeklaruje, czy chciałby w ogóle jeździć w tym roku w lidze polskiej. Natomiast uważam, że niektórym zawodnikom powinniśmy dać jeszcze szansę wykazania się. Myślę, że niedługo wróci Claus Vissing, Dawid Stachyra też będzie w pełni sił i będziemy chcieli, żeby na play-offy ten skład już się wykrystalizował, a jeśli tak się nie stanie, to wtedy kontrakty będą najbardziej prawdopodobne.
W odwodzie i dobrej formie są Kevin Woelbert oraz Kai Huckenbeck. Któryś z nich może się pojawić w składzie?
- Jeśli chodzi o Kevina Woelberta, to w jego w przypadku problemem są zajęte terminy. Nie zawsze może jeździć, a takie wpuszczanie go w ciemno też niekoniecznie jest dobre. My musimy teraz przede wszystkim pracować nad składem w kontekście play-offów, a już teraz wiemy, że w półfinale będzie problem aby z Kevina skorzystać. To samo dotyczy Kaia Huckenbecka, który trzeba jednak zaznaczyć, że ma z nami podpisany tylko kontrakt warszawski. Przed meczami z Kolejarzem i Motorem kontaktowaliśmy się z nim, ale tłumaczył, że po kontuzji nie czuje się jeszcze na siłach, żeby przyjeżdżać na ligę.
Jest w ogóle jakiś zawodnik, o którym można powiedzieć, że w tym roku nie zawodzi?
- Prawda jest taka, że w tym roku wszyscy mają mecze lepsze i gorsze. Brakuje stabilizacji. W dodatku dochodzą te nieszczęsne defekty u Marcina Rempały, m.in. przez które w dwumeczu z Lublinem zamiast zdobyć nawet pięć punktów, zdobyliśmy tylko jeden. Trochę mało było tych meczów, żeby dobrze ocenić w którym miejscu jest każdy z żużlowców, ale wydaje mi się, że po problemach na starcie sezonu Mariusz Fierlej jest teraz tym zawodnikiem, na którego można liczyć, że będzie regularnie punktował na dobrym poziomie.
Część kibiców denerwuje się ze względu na to, że mimo przeciętnej postawy na kolejne szanse mogą liczyć Polacy. Jak pan się do tego odniesie.
- Osobiście nie jestem zwolennikiem mieszania w składzie, bo każdemu zawodnikowi może się zdarzyć słabszy mecz. Patrząc na wyższe ligi, to większość drużyn jeździ żelaznym składem, dokonując kosmetycznych zmian. U nas one też były regularnie dokonywane. Nie sztuką jest zmieniać co mecz pół składu, ciągle rotować, sprawdzać, bo w końcu sami nie będziemy wiedzieć w którym miejscu jesteśmy i na kogo postawić w danym spotkaniu.
Problemem jest też postawa juniorów. Dawid Matura co prawda prezentuje się lepiej niż wiosną, ale nie jest gwarantem punktów. Przemysław Portas natomiast na starcie sezonu jeździł bardzo dobrze w zawodach młodzieżowych, a teraz sprawa wrażenie, jakby nie miał odpowiedniego sprzętu.
- Przemek Portas faktycznie dobrze prezentował się na początku sezonu. Gdy podpisywaliśmy z nim kontrakt oraz umowę wypożyczenia z Włókniarzem, to prezes tego klubu zapewniał, że zawodnik będzie miał sprzęt ekstraligowy. Moim prywatnym zdaniem, na tę chwilę nie wygląda to tak, aby faktycznie był on ekstraligowy. Wpływ na jego postawę na pewno mogły mieć upadki, bo na początku sezonu miał ich kilka, w tym jeden groźny w Danii. Jeśli jednak nie będzie miał na czym jeździć, to po prostu stanie w rozwoju i z dołka nie wyjdzie. To działa demotywująco na zawodnika jeśli przegrywa i nie ma na czym rywalizować. Wydaje mi się, że Włókniarz powinien mu pomóc, w końcu to ich wychowanek, a jeśli będzie czynił postępy, to w przyszłym roku gdy wrócą do ligi będą czerpać z tego korzyści. My sprzętu mu nie zapewniamy, bo z nami podpisał kontrakt profesjonalny i według umowy wypożyczenia odpowiedzialny jest za to Włókniarz. Umowa jest tak skonstruowana, że powinno mu zależeć na tym, aby Przemek jeździł i zdobywał dużo punktów.
Natomiast jeśli chodzi o Dawida Maturę, to faktycznie zrobił on postęp. W tych ostatnich zawodach młodzieżowych w Krośnie, mimo iż wynik tego nie wskazuje, prezentował się naprawdę całkiem nieźle. Z tym że moim zdaniem Dawid nie przepracował należycie okresu przygotowawczego, bo ewidentnie widać, że w niektórych wyścigach brakuje mu siły na cztery okrążenia. Jeśli ten element poprawi, bo poprawił już wyjścia spod taśmy oraz jazdę na trasie, to będzie miał szansę aby punktować w lidze.
Czyli młodzieżowiec na play-offy też by się przydał. Zwłaszcza, że wtedy nie można już korzystać z gościa.
- Na pewno. Prowadzimy w tym temacie rozmowy, ale nie jest to do końca zależne od nas. Dużo tutaj zależy od tego, kto jaką pozycję zajmie w wyższych ligach i czy skończy sezon po rundzie zasadniczej. Mamy wstępne uzgodnienia, ale na razie musimy cierpliwie czekać i patrzeć na to co się wydarzy.
Wierzy pan, że karta może się jeszcze odwrócić i w play-offach nie będziecie słabeuszem?
- Jeśli przestanie nas prześladować pech i będziemy jechać tym co mamy najlepsze, to możemy osiągnąć dobry wynik. W play-offach wszystko zaczyna się od początku i każdy ma równe szanse. Wydaje mi się, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Ta runda zasadnicza nie jest taka jak chcielibyśmy, ale trzeba się spiąć, żeby ta najważniejsza część sezonu była już lepsza. Nic nie jest jeszcze stracone.
Macie może jakiś pomysł co zrobić, żeby wykrzesać z tej drużyny lepsze wyniki?
- Zawodnicy wiedzą o co jadą. Dla nich pieniądze leżą na torze, a przy robieniu 3 czy 4 punktów po prostu nie zarabiają. Klub płaci na bieżąco, a oni przy takich zdobyczach nie mogą liczyć na profity. Jazda tylko po to, aby jeździć jest dla nich bez sensu, bo to drogi sport. Wiem, że oni przeciętnie dotąd wypadali, oni też zdają sobie z tego sprawę i liczę, że ta przerwa która jest teraz zostanie przez nich należycie wykorzystana, aby wstali z kolan i udowodnili, że potrafią się ścigać.
Słabsze w tym sezonie są nie tylko wyniki, ale i frekwencja. Myśli pan, że winna jest tu tylko niesprzyjająca pogoda, czy swoje zrobiły też wyniki i może jakieś inne czynniki?
- Frekwencja w tym roku spadła, ale myślę, że nie jest jakaś tragiczna. Mamy stałych sympatyków, którzy zawsze przychodzą na mecze. Niemniej jednak pogoda też swoje robi, bo jeśli wokół Krosna wszędzie pada, to wiadomo, że część ludzi nie przyjdzie na żużel. Mimo wszystko myślę, że nie jest źle. Wyniki oczywiście też mają na to wpływ, ale liczę, że w play-offy zespół wjedzie w dużo lepszej dyspozycji i że będzie to miało swoje odzwierciedlenie na trybunach.
A ten spadek frekwencji ma przełożenie na finanse klubu? Jak KSM wygląda pod tym względem?
- Na tę chwilę wszystko regulujemy na bieżąco i nie mamy żadnych zaległości. Mamy też rezerwy, dzięki którym klub finansowo stoi w tym roku bardzo dobrze i jesteśmy zabezpieczeni na przejechanie całego sezonu, łącznie z finałem ligi jeśli byśmy się do niego dostali. Dlatego tym bardziej liczymy, że zawodników zmobilizuje to do pracy, bo każdy dodatkowy mecz, to okazja do zarobku, a w PLŻ 2. nie ma ich w tym roku wielu.
Klub ciągle korzysta ze starej bandy pneumatycznej. Czy wiadomo już, kiedy na stadionie zamontowana zostanie nowa?
- Z tego co wiem, to umowa pomiędzy miastem, które ją zamawiało, a wykonawcą jest podpisana i banda się szyje. Stara banda ma homologację do 20 lipca i po tym terminie powinna być montowana już nowa. Wydaje mi się, że nic w tym temacie nie powinno się zmienić.
A czy ruszyło coś może w temacie wymiany nawierzchni?
- Ten wolny czas, który mamy teraz między meczami, wykorzystujemy m.in. na to, aby właśnie ruszyć coś w tej sprawie. Podejmujemy kroki, aby doszło do wymiany nawierzchni, bo trzeba to podkreślić, że sprawia ona dużo kłopotów. Mamy nowy park maszyn, ale przez to że się kurzy żużlem, to on się niszczy. Nie każdy też chce przychodzić na zawody, bo później wychodzi brudny. Już nie będę wspominał nawet o innych problemach i o tym, że wiecznie są narzekania na ten tor. Coś trzeba z tym wreszcie zrobić i dlatego liczymy na przychylność miasta. Uważam, że to będzie korzystne dla całego obiektu.
Miasto już się odniosło jakoś do tego tematu?
- Na razie podjęliśmy uchwałę zarządu, że zgłosimy się do miasta z prośbą o wymianę nawierzchni. Wymieniliśmy tam powody, dla których ta inwestycja jest niezbędna i czekamy na odpowiedź, czy miasto nam pomoże i kiedy ewentualnie będzie to możliwe, czy w tym roku czy może dopiero w kolejnym. Nie ukrywam, że chcielibyśmy to zrobić już w tym roku jesienią. Sentyment do tego toru jest, nie tylko mój czy zarządu, ale i pewnie wielu kibiców. Prawda jest jednak niestety taka, że jest ogrom negatywnych opinii na jego temat i coś trzeba z tym zrobić.