W żużlu brakuje długofalowego myślenia - rozmowa z Wojciechem Jankowskim, działaczem WTS Warszawa

Wojciech Jankowski nie ustaje w dążeniach do odbudowy żużla w Warszawie i wierzy w realizację celu. - Im więcej torów, tym lepiej. Trzeba myśleć perspektywicznie - mówi działacz WTS-u Warszawa.

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
Oliwer Kubus: Panie Wojtku... Wojciech Jankowski: Jaki znowu "pan". Wojtek jestem. Wojtku! Turniej Nice Cup w Opolu pokazał, że młodzieżowe ściganie też potrafi być ciekawe. Spodziewano się wielu upadków i jazdy gęsiego, a było dużo walki, zwrotów akcji i dramaturgii. O to w tej idei chodziło? - Jak najbardziej. Zawodnicy pokazali najlepszy żużel, jaki mogli. Takie imprezy są potrzebne i nadal będziemy je organizować. W tym roku utworzyliśmy dwie grupy: północną i południową. Szczególnie na południu jest problem, bo brakuje zawodów dla najmłodszych. Dla nich to nauka, szansa na poznanie nowych torów, dlatego warto stwarzać im okazję do jazdy.
Nagrody, a więc puchary i roczne stypendium, tak ich mobilizują do walki? - Nie, oni jeszcze nie jeżdżą dla nagród. Na razie to zabawa, zwłaszcza że w wakacje mają sporo wolnego czasu.

Marzenie, by jeden z turniejów odbył się w Warszawie?

- Moim marzeniem, na razie niespełnionym, jest, by żużel na stałe zagościł w stolicy. Będę robił wszystko, żeby tak się stało.

Nie odechciewa się?

- Czasami tak. Szczególnie gdy walczy się z nieprzychylnymi ludźmi, dziwnymi komentarzami, niekiedy nie odczuwając żadnej pomocy od tych, od których chciałoby się ją otrzymać.

Czyli od kogo?

- Nie chcę publicznie wyciągać brudów. Środowisko musi zrozumieć, że każdy dodatkowy tor, nieważne, czy to będzie Warszawa, Olsztyn czy Białystok, jest na wagę złota. Niestety, żużel zamiast się rozwijać, geograficznie kurczy się. Jeśli sami nie będziemy wymyślać nowych lokalizacji, to pojawi się problem. Zabiegam o speedway w Warszawie, bo tam mieszkam, ale zajmuję się też ligą żużlową, jestem zaangażowany w organizację mistrzostw Europy, a oprócz tego moim "konikiem" są zawody dla młodzieżowców, stąd autorski pomysł Nice Cup. Ta koncepcja się sprawdza. W ubiegłym roku były tylko trzy turnieje, w tym mamy cztery w każdej z grup oraz finał dla najlepszych. Łącznie dziewięć imprez. Żużel to moja wielka miłość.

Z ręką na sercu - wierzysz, że ligowy żużel wróci kiedyś do Warszawy?

- Jakbym nie wierzył, to nic bym w tym kierunku nie robił. Ale tak, wierzę w to i marzę o tym.

Wiele osób mogłoby się zniechęcić, napotykając po raz wtóry na nieprzychylność władz.

- Tylko trzeba pamiętać, że Warszawa to ogromny konglomerat. Jedna dzielnica to często polskie miasto średniej wielkości, dlatego w rękach jej burmistrzów leży podjęcie ważnych decyzji. Stolica jest skomplikowanym miastem, jeśli chodzi o sport. O tym, że trudno w niej być sportowcem, może powiedzieć chociażby Tomasz Majewski. Jeszcze trudniejsze jest prowadzenie klubu. Mająca ogromne, piękne tradycje Polonia Warszawa upadła. W żadnym innym dużym mieście by do tego nie dopuszczono.

Ratusz podłączyłby kroplówkę.

- Tak dzieje się w Kielcach czy we Wrocławiu. Mówię z poziomu piłki nożnej. W Warszawie to tak nie działa. Miasto stawia obecnie na duże imprezy rekreacyjne – biegi, marsze, maratony. Wracając do żużla - sugerowanym rozwiązaniem jest zakup działki, a następnie budowa z własnych środków toru.

To olbrzymie koszty.

- Jeśli kogoś byłoby stać na sam zakup działki, to nie pomyślałby, żeby zbudować na niej tor żużlowy, tylko postawiłby w Warszawie galerię handlową albo zakład przemysłowy. Na pewno nie jakikolwiek obiekt sportowy. Nam nie chodzi o wielki stadion, taki jak Motoarena, a o stworzenie miejsca, gdzie można by na stałe jeździć i trenować. Na początku trybuny mogą mieścić tysiąc osób. Cyklicznie pojawiają się zarzuty, że w Warszawie nie ma kibiców. To nieprawda. Stadion Narodowy wypełnił się podczas Grand Prix po brzegi. Jasne, większą część stanowili przyjezdni, ale 20 procent z tych 50 tysięcy to byli ludzi z województwa mazowieckiego. To potencjał, na którym da się coś zbudować. Nie twierdzę, że gdyby drużyna brała udział w rozgrywkach ligowych, to mecze oglądałoby każdorazowo 10 tysięcy fanów. Nie, ale przy frekwencji rzędu tysiąca lub dwóch tysięcy widzów można próbować ten sport tworzyć od podstaw.

Do stolicy wyemigrowało przecież wielu kibiców z żużlowych ośrodków. Myślę, że nawet ci fani, którzy mieszkają poza Warszawą, chętnie pojechaliby zobaczyć, jak wygląda żużel na nowym terenie.

- Trudno jest jednak mówić o żużlu osobom, które tego sportu nie znają i nigdy go na żywo nie widziały. Z natury jak ktoś czegoś nie zna, to się tego boi. Taką sytuację mieliśmy też z mieszkańcami Warszawy, a właściwie ich pewną grupą, liczącą maksymalnie 20 osób, która bardzo niechętnie odnosiła się do potencjalnej lokalizacji stadionu żużlowego. Podkreślam: "potencjalnej". Były burmistrz Ursynowa wskazał teren, którym możemy się zainteresować, choć od razu zaznaczył, że nie dofinansuje tego w żaden sposób, poza pomocą z dzierżawą działki. Jedną z opcji zdobycia środków było głosowanie w ramach budżetu obywatelskiego. Nie udało się jednak w ogóle wziąć w nim udziału. Nie twierdzę, żebyśmy wygrali, tylko dlaczego ten pomysł został ucięty, kiedy nikt w ogóle nie pomyślał, czym naprawdę jest żużel i z czym się to wiąże? Szukano chyba przysłowiowego haka.

Że będzie głośno, że będzie śmierdziało...

- Jeśli chodzi o hałas, to idąc tym tropem, powinniśmy zamknąć każdą drogę, bo przekracza dopuszczalne normy. Z drugiej strony, można zrozumieć tych polityków - nie chcą mieć kłopotów. Tylko jeżeli 20 osób protestuje, głównie w obawie o hałas, to dlaczego nikt nie polecił zrobienia ekspertyzy, czy za głośne nie są lotnisko lub droga ekspresowa, a zbyt szkodliwa dla środowiska sortownia śmieci; ewentualnie sprawdziłby rzeczywisty poziom hałasu na innych stadionach w Polsce.

Tyle że drogi i lotnisko to infrastruktura do użytku publicznego. Na stadion chodziliby tylko nieliczni.

- Tak, zgoda. Ale na przykład na stadionie w lecie moglibyśmy stworzyć kino plenerowe. Możliwości byłoby mnóstwo, bo zależałoby nam, by przekonać do siebie niezdecydowanych mieszkańców. Na tym etapie to tylko sfera marzeń.

Ale życie jest długie.

- Na drugi świat się jeszcze nie wybieram (śmiech).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×