Michał Gruchalski swoją przygodę z czarnym sportem rozpoczął na minitorze. W tej odmianie żużla w 2014 roku został Indywidualnym Mistrzem Polski. Od obecnego sezonu "Misiek" rozpoczął jazdę na dużym torze. 29 lipca zdał egzamin na licencję "Ż", a już 2 sierpnia zadebiutował w oficjalnych zawodach. W IV rundzie Nice Cup niespełna 17-letni żużlowiec zajął siódmą lokatę.
[ad=rectangle]
Gruchalski na torze nie bał się pojedynków z bardziej doświadczonymi zawodnikami. Świetną szarżę zaprezentował w dziewiętnastym wyścigu, kiedy po starcie z pola D napędził się pod bandą i z ostatniej pozycji przedarł się na prowadzenie, a zbliżyć się do niego nie potrafił nowy rekordzista toru w Częstochowie - Edward Mazur.
W całych zawodach "Misiek" wywalczył 9 punktów i sklasyfikowany został na siódmej pozycji. Mało brakło, a awansowałby do biegu ostatniej szansy, gdyż miał tyle samo "oczek" co Przemysław Portas, ale w bezpośrednim pojedynku Gruchalski musiał uznać wyższość starszego kolegi. - Był to dobry debiut, zabrakło punktu albo zwycięstwa nad Przemkiem Portasem i wtedy byłby awans do półfinału i to by mnie bardziej satysfakcjonowało niż siódma lokata - przyznał po zawodach zawodnik Włókniarza.
Przed debiutem w oficjalnych zawodach Gruchalski czuł lekki stres, ale szybko o nim zapomniał, co z pewnością miało wpływ na osiągane rezultaty. - Miałem o tyle dobrze, że przyszedłem z minitoru i byłem już oswojony z tym, że jest zielone światło, taśma. Nie bałem się tak bardzo, był co prawda stres, ale malutki. Po pierwszym biegu stres całkowicie zniknął i fajnie się jechało - ocenił Gruchalski.
Młody zawodnik Włókniarza Częstochowa nie ukrywał radości z faktu tak szybkiego debiutu w oficjalnych zawodach na "dużym" torze. W przeszłości "Misiek" już wielokrotnie rywalizował z innymi zawodnikami w miniżużlowych zawodach. - Cieszę się, że tak szybko po licencji mogłem wystartować w zawodach i zadebiutować. Myślę, że było dobrze. Nie lubię wracać do czasów minitoru, bo można powiedzieć, że jak tam były mistrzostwa świata, to szło mi gorzej, choć miałem stres przed takimi małymi motorkami. Teraz jak już stanąłem pod taśmą, to można powiedzieć, że stresu nie było - zakończył Gruchalski.