Fogo Unia Leszno w miniony piątek pokonała po zaciętym meczu SPAR Falubaz Zielona Góra. Do wyścigów nominowanych leszczynianie mieli sześć punktów przewagi. Dzięki temu zielonogórzanie mogli użyć rezerwy taktycznej. Ta jednak nie przyniosła skutku i ostatecznie Byki zwyciężyły 48:42.
[ad=rectangle]
Triumf zapewnili gospodarzom bracia Pawliccy, którzy popisali się świetną jazdą w parze. - Wyścig czternasty decydował o naszej końcowej wygranej. Dobrze, że tak się stało, bo wszyscy widzieliśmy co było w ostatnim biegu. Szkoda wcześniejszego biegu, gdzie jechali razem, bo w jednym łuku trochę się nie zrozumieli. Mimo to było super. Zresztą to jest cały Falubaz. Wiemy, jak wyglądają te mecze z rywalem zza miedzy. Wiadomo, że zawsze można spodziewać się wielkich emocji. Patrząc ze strony zielonogórzan jest im na pewno bardzo przykro, mimo że przegrali z nie byle kim, bo Unia to bardzo mocny zespół. My możemy z naszego wyniku zadowoleni - powiedział ojciec braci, Piotr Pawlicki senior.
Młodszy z nich, Piotr, przed wyścigami nominowanymi nie ustrzegł się jednak też wpadki. W gonitwie trzynastej dał się bowiem podpuścić i dotknął taśmy. - Nerwy tam były, ale ruszył mu się Piotrek Protasiewicz po jego prawej stronie. Myślał chyba, że taśma poszła w górę. Piotrek doskonale umie jeździć, ale popatrzył na jego rękę i wyszło, jak wyszło. Nie on pierwszy, nie ostatni - zauważył Pawlicki.
Data rozegrania zawodów była nietypowa. Większość meczów rozgrywa się bowiem w niedzielę, a obu drużynom przyszło rywalizować dwa dni wcześniej. Kibice mimo to dopisali i na stadionie pojawiło się ich ponad 12 tysięcy. - Mecz w piątek to był moim zdaniem strzał w dziesiątkę. Dużo ludzi przyszło na stadion. Do tego są kolejne plusy, bo w niedzielę były pokazywane kolejne mecze w telewizji - przyznał.
Leszczyńska Unia musiała w tym meczu radzić sobie bez Nickiego Pedersena, który został zawieszony na ten mecz za incydent w Toruniu. Jego miejsce zajął Tobiasz Musielak. Wychowanek Byków spisał się jednak dość słabo, ale mimo to, jego 3 punkty zaważyły na końcowym rezultacie. Piotr Pawlicki senior uważa, że nawet bez Duńczyka, ta drużyna jest mocna.
- Nicki to przecież nie jest cały zespół. To jest tylko zawodnik. Wiadomo że jest to 3-krotny Indywidualny Mistrz Świata. Ma charyzmę i wolę walki. Nieraz mu tylko też nerwy puszczają. To jest jednak sport. Ja też byłem żużlowcem i wiem coś na ten temat. Nie zawsze można wygrywać. Czasem trzeba umieć przegrać i spuścić głowę. Uważam, że za tę sytuację na Motoarenie został potraktowany trochę niesłusznie. Nicki jest porywczy, ale po prostu został sprowokowany. Nie jeden z nas, by podobnie tak samo zrobił - zakończył.