Damian Gapiński: Żużlowe nierealne

Część klubów Nice Polskiej Ligi Żużlowej narzeka na obecność spotkań ligowych w telewizji. Liga zamiast się marketingowo rozwijać, uwstecznia się.

W tym artykule dowiesz się o:

- Nie uważam, by dwa ostatnie lata, odkąd liga jest w telewizji, były stracone - powiedział Adam Krużyński, dyrektor zarządzający firmy Nice, dzięki której spotkania I ligi żużlowej są systematycznie pokazywane przez TVP Sport. Nie zgadzam się z tą opinią. Kluby I ligi przez dwa lata nie zrobiły nic, aby wykorzystać obecność telewizji dla rozwoju swojego klubu.
[ad=rectangle]
Nice Polska Liga Żużlowa pod kątem sportowym ma się całkiem nieźle. Startują w niej zawodnicy, którzy jeszcze w minionym sezonie startowali w klubach ekstraligowych czy cyklu Grand Prix. Może również jako jedna z nielicznych lig niższego szczebla nie tylko w Polsce, ale i Europie poszczycić się obecnością spotkań na antenie telewizji. Nic tylko przyklasnąć. Jak to jednak w Polsce normalne, pojawiły się głosy niezadowolenia mówiące o tym, że kluby tracą finansowo na obecności spotkań w telewizji. Gdy przeczytałem tą opinię, ręce mi opadły.

Jest co najmniej kilka dobrze rozwijających się dyscyplin, które marzą o tym, aby ich rozgrywki zagościły na łamach telewizji. Żużel to ma, ale od dwóch lat nie potrafi tego wykorzystać. Czy w ostatnich dwóch latach którykolwiek z klubów I ligi pozyskał sponsora tytularnego wykorzystując w ten sposób obecność spotkań ligowych w TV? Żaden. To niestety uwaga dotycząca także części klubów Ekstraligi, ale one akurat na obecność TV nie narzekają. Czy którykolwiek z klubów głośno komunikował, że pozyskał sponsora spotkania, dzięki transmisji telewizyjnej? Żaden. Czy którykolwiek z klubów wpadł na nową formę promocji, na przykład poprzez product placement (lokowanie produktu) dzięki obecności TV? Żaden!

Niestety dominującą zasadą marketingową nie tylko w polskim żużlu coraz częściej staje się powiedzenie "to nierealne". Nierealne jest pozyskanie sponsora tytularnego, choć spotkania pokazywane są w TV. Nierealne jest pozyskanie sponsorów, choć specjalnie zmieniono nazwę ligi, aby nie sugerowała ona, że chodzi o rozgrywki niższego szczebla. Zastanawiam się, co jeszcze kluby muszą dostać na tacy, aby mogły stwierdzić, że w końcu pewne bariery zostały przełamane. Niestety w wielu klubach markieting (celowo dodatkowe "i") ogranicza się do wysłania przez rzecznika prasowego informacji o spotkaniu. Kluby czekają, aż liga, sponsor i telewizja zrobią wszystko za nich. Tak się nie da. Rachunek sumienia czas zacząć od siebie. Z pewnością odejście sponsora tytularnego rozgrywek nie będzie krokiem pozytywnym. No chyba, że część z prezesów zrealizuje w tym momencie swoją obietnicę sprzed dwóch lat, kiedy twierdzili, że na takich samych zasadach jakie ma firma Nice, są w stanie pozyskać kilku sponsorów. Do dzieła!

Źródło artykułu: