Dokładną frekwencję na niedzielnym półfinale DMP poznamy wkrótce, ale szacunkowo niedzielne zmagania na torze z wysokości trybun stadionu przy Olsztyńskiej śledziło ponad 10 tysięcy widzów. To bardzo dobry rezultat, zwłaszcza, że w spotkaniu nie brał udziału miejscowy Włókniarz a dwie przyjezdne drużyny. W roli gospodarza była oczywiście Betard Sparta Wrocław i automatycznie, co zrozumiałe, większość zgromadzonych sympatyzowała właśnie podopiecznym Piotra Barona.
Jeszcze niedawno to Częstochowa słynęła z największej frekwencji na meczach ligowych w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zazwyczaj znakomicie przygotowany tor sprzyjał fantastycznym widowiskom, które przyciągały na trybuny mnóstwo kibiców. Niestety nieumiejętne zarządzanie klubem i zadłużenie spowodowało, że spółka Włókniarza została zdegradowana, a następnie Stowarzyszenie nie otrzymało licencji na starty w PLŻ 2. Głód żużla w ligowym wydaniu w Częstochowie starano się zaspokoić podczas niedzielnego półfinału.
Niestety fanom nie było dane obejrzeć emocjonującego widowiska, ponieważ jazdę zawodnikom utrudniał padający deszcz. Opady atmosferyczne wpłynęły na stan nawierzchni, której pokonywanie stanowiło olbrzymie wyzwanie dla zawodników. Finalnie arbiter Krzysztof Meyze przerwał mecz po 6 biegach. Powtórkę zaplanowano na czwartkowy wieczór, choć aura w Częstochowie w dalszym ciągu nie rozpieszcza. Plus jest taki, że w poniedziałek już nie padało.
Oczywiście zapełnienie w dużej części trybun przy Olsztyńskiej nie jest jedynie zasługą częstochowian. Na SGP Arenie Częstochowa pojawiło się wielu sympatyków z Wrocławia i Tarnowa oraz innych miejscowości. Co ciekawe, niektórych kibiców z emblematami, czy szalikami Unii Tarnów można było dostrzec w ogólnodostępnej części stadionu, a nie tylko w specjalnie wyznaczonym dla fanów gości sektorze. To też pokazuje, że żużel z reguły łączy a nie dzieli i kibice speedwaya mogą pasjonować się wydarzeniami na torze siedząc ramię w ramię bez względu na sympatie klubowe.
Z powodu frekwencji zadowolony mógł być Michał Świącik, prezes Stowarzyszenia CKM Włókniarz, które było współorganizatorem niedzielnego wydarzenia. - Zapełnione trybuny to jedno, a drugie to skandowanie "Włókniarz" było bardzo budujące. To bardzo cieszy. Myślę, że pokazaliśmy kibicom z Wrocławia i Tarnowa oraz tym, którzy śledzili relację w telewizji, że Włókniarz jest duży i jest potrzebny - skomentował sternik częstochowskiego klubu, ośrodka, które w roku 2016 będzie starało się wrócić do ligowych wojaży.
- Frekwencyjnie i organizacyjnie w skali szkolnej oceniłbym to na szóstkę. Szkoda, że te zawody w normalnych warunkach się nie odbyły, ale cóż, nie ma co panikować. Trzeba szykować się do organizacji meczu w tygodniu. Oby to był mecz sportowo i finansowo udany - dodał Świącik.
Trudno oczekiwać, iż podczas czwartkowej powtórki trybuny zostaną zapełnione w podobny sposób. Zwykle spotkania ligowe w dni powszednie przyciągają mniejsze liczby kibiców. Spowodowane to jest oczywiście obowiązkami w pracy, na studiach, czy w szkole, bądź też… kilometrami. Na pewno nie wszyscy fani z Wrocławia, czy Tarnowa, którzy w niedzielę stawili się przy Olsztyńskiej, będą mieli możliwość wybrać się na drugą próbę rozegrania tego półfinału. Mimo wszystko Michał Świącik ma nadzieję na niezły wynik frekwencyjny. - Oczywiście wszystkich zapraszam na te zawody. Pokażmy, że w Częstochowie trybuny mogą być pełne nawet w dniu powszednim - przekazał.
Jak to zwykle bywa w przypadku przełożenia wydarzenia żużlowego, część z obecnych na widowni chciało odzyskać pieniądze za bilety. Z internetowych relacji niektórych kibiców wynika, że po niedzielnym przerwanym meczu pojawił się problem ze zwrotem biletów, jednak Michał Świącik wyjaśnił, jak tę sytuację rozwiązano: - Nie mogliśmy od razu zwracać pieniędzy, ponieważ najpierw należało dokonać rozliczenia kasjerek ze sprzedaży. Gdy ten proces zakończono, od godziny mniej więcej 19 w kasach dokonywaliśmy zwrotów. Ci kibice, którzy zostali na stadionie i chcieli zwrócić bilety, zrobili to. Pozostali mogą to uczynić do środy włącznie w siedzibie naszego klubu w godzinach od 8 do 15.
Ci, którzy w niedzielę udali się na mecz Betard Sparty Wrocław z Unią Tarnów mogli poczuć jedynie namiastkę tego, do czego jeszcze niedawno była przyzwyczajona cała żużlowa Polska. Pełen stadion ludzi, biało-zielone szaliki w górze i wywierający gęsią skórkę ryk radości w momencie, gdy zawodnicy z Lwem na plastronie byli autorami pasjonujących szarż. Przed Michałem Świącikiem i Stowarzyszeniem mnóstwo pracy i wysiłku, by wrócić do tych pięknych dla sympatyków czterokrotnego Drużynowego Mistrza Polski chwil. Będzie to droga wyboista i nieusłana różami. Grunt to by wyciągano wnioski z błędów poprzedników i własnych.
Mateusz Makuch
Bo coś cisza o nim i spółce CKM Włókniarz operator, która miała zająć się spłacaniem zawodników.