Fogo Unia Leszno, hegemon z rundy zasadniczej, zaczęła finał PGE Ekstraligi z wysokiego C. Byki wygrały na domowym torze Betard Sparty Wrocław w Częstochowie 49:41. W szeregach miejscowych punktów nie wywalczył Vaclav Milik. Czech zdradził, że przyczyną jego słabego występu było niedopasowanie do warunków panujących na częstochowskim owalu.
- Nie dopasowałem się na pierwszy wyścig. Później skorzystałem z drugiego motocykla, był upadek na drugim okrążeniu po sytuacji z Piotrkiem Pawlickim. Cóż, po prostu się nie dopasowałem. Przed meczem serwisowałem silniki, ale wyszło niedobrze - powiedział Czech w rozmowie z WP SportoweFakty.
Jak wspomniał sam zainteresowany, w 7. biegu przewrócił się na wejściu w pierwszy łuk drugiego okrążenia. Milik jakiś czas nie podnosił się z toru. - Po upadku trochę bolała mnie noga, ale już później było dobrze - poinformował i dodał: - Teraz czas na kolejne treningi i trzeba szykować się na mecz rewanżowy.
Choć przed podopiecznymi Piotra Barona teraz arcytrudne zadanie w rewanżu w Lesznie, wrocławianie nie zwieszają głów. Na stadionie im. Alfreda Smoczyka nie złożą broni, ale jeśli im się nie powiedzie to srebrny medal jest dla nich i tak sporym sukcesem. - Jesteśmy z tego faktu bardzo zadowoleni. Mnie to cieszy dodatkowo, bo to jest mój pierwszy sezon w Ekstralidze i już walczę o złoty medal. Dla mnie to ważna sprawa i mimo że przegraliśmy pierwszy mecz to w Lesznie będziemy walczyć. Startowałem tam rzadko, ale lepiej przygotuję silniki i będę starać się o lepszy wynik - skomentował Vaclav Milik.
Skrót meczu
źródło: PGE Ekstraliga/x-news