Oświadczenie Ostrovii:
"Szanowni Państwo,
wobec ostatnich wydarzeń, a w szczególności publikacji materiału wideo przez Pana Marka Radziszewskiego, Prezes Zarządu Mirosław Wodniczak oraz Wiceprezes Zarządu Zbigniew Warga rezygnują z pełnionych funkcji w Zarządzie ŻKS Ostrovia.
Wyjaśniamy, że w dniu 27 września 2015 roku, Pan Marek Radziszewski, z ukrycia nagrał kilka osób w bardzo emocjonującej sytuacji. Żaden z uczestników zajścia nie wiedział o tym, że jest nagrywany. Mimo to całe zajście zostało bardzo szybko upublicznione w mediach, choć nie został upubliczniony ten materiał.
Wszyscy uczestnicy zdarzenia doszli do porozumienia i w dniu 28 września 2015 roku wydali wspólne oświadczenie. Miało to zakończyć ostatecznie sprawę i umożliwić skoncentrowanie się na dalszych rozgrywkach, a zwłaszcza przygotowań do awansu do Ekstraligi.
Po wydaniu powyższego oświadczenia, Pan Marek Radziszewski upublicznił zmanipulowany materiał wideo z zajścia z dnia 27 września 2015 roku, w którym zawarł nieprawdziwe zarzuty wobec Klubu.
Nie zgadzamy się na dyktat Pana Marka Radziszewskiego oraz na jego bezprawne wpływanie na bieg wydarzeń w Ostrowie Wielkopolskim. Niemniej jednak dobro sportu jest dla nas najważniejsze i dlatego uważamy, że decyzja o rezygnacji jest decyzją właściwą.
Chcemy, aby ŻKS Ostrovia dalej osiągała sukcesy w sporcie żużlowym i dlatego prosimy wszystkich kibiców o wsparcie podczas meczów barażowych."
Dziennikarz Marek Radziszewski opublikował na swoim profilu na Facebooku odpowiedź na oświadczenie dwóch członków zarządu ŻKS Ostrovii.
Oto jego treść:
"Ze zdumieniem przeczytałem oświadczenie dwóch członków zarządu klubu ŻKS Ostrovia. Mogłem z niego dowiedzieć się, że Panowie Mirosław Wodniczak oraz Zbigniew Warga nie uważają za powód do dymisji własne zachowanie – niestety nie pierwsze – które zdaniem kibiców przyniosło hańbę ostrowskiemu klubowi. Panowie z Zarządu klubu postanowili znaleźć tego złego, byleby tylko tym złym nie był żaden z dwóch w/w panów.
Panowie wyrazili zdziwienie faktem, że zostali nagrani. Fakty są takie, że akcja działa się w parku maszyn, w czasie gdy normalnie przeprowadzane są wywiady. Jeżeli Panowie chcieliby załatwiać swoje brudne sprawy, to mogli znaleźć bardziej ustronne miejsce do obrzucania się inwektywami.
Dziwi mnie, że panu prezesowi nie przeszkadzała obecność pani prezydent Ostrowa Wlkp., która chcąc nie chcąc, musiała własnym ciałem odseparowywać pana prezesa od pana trenera.
Trudno również mówić o nagrywaniu z ukrycia dużą kamerą, której do kieszeni niesposób schować. Swoją drogą panowie prezesi zapominają kim jest dziennikarz. Otóż pragnę poinformować, że dziennikarz służy społeczeństwu. Ma przekazywać obiektywne i rzetelne informacje, nawet takie, które rodzą u opisywanych nienawiść, bo… pokazują o nich prawdę.
Dziennikarz, czasami zamienia się w dziennikarza śledczego. Obserwując rozwój wydarzeń dochodzi do wniosków, że wielce naganne zachowanie panów prezesów w miejscu publicznym może utrwalić nie afiszując się z kamerą.
A od czego się wszystko zaczęło? Jak zawsze po meczu brać dziennikarska udała się w stronę wejścia do parku maszyn. Tam chodził wyraźnie poddenerwowany pan Zbigniew Warga, który kilkukrotnie mówił: Panie Radziszewski, niech pan nagra trenera, w jakim jest stanie.
Widząc rozwój sytuacji nie byłbym dziennikarzem, gdybym nie zrelacjonował tych wydarzeń.
Kolejnym zarzutem jest RZEKOME zmanipulowanie. Szkoda, że panowie nie wskazali chociaż jednej zmanipulowanej sekundy materiału wideo. Uważam takie stwierdzenie za niezgodne z prawdą i godzące w moje imię jako bezstronnego dziennikarza. Ale w sumie czego oczekiwałem od panów, z których jeden każe lizać trenerowi buta, a drugi (czego jeszcze świat nie widział) wyzywa się z trenerem od idiotów.
Dlatego komunikat o dymisji, nie pierwszej zresztą w wykonaniu przedstawicieli zarządu ŻKS Ostrovii, odbieram jako dramatyczną próbę ratowania swojej reputacji i przerzucenie obciążenia za sytuację na osobę, która utrwaliła brutalną prawdę o wspomnianym zarządzie."