Przyszłość Krzysztofa Kasprzaka w Stali Gorzów stoi pod znakiem zapytania. Działacze widzą nadal miejsce w drużynie dla tego żużlowca, ale na zupełnie innych zasadach. "KK" nie byłby w niej traktowany jako lider, ale zawodnik do pary. Poza tym, musiałby zgodzić się na mniejsze zarobki. Optymistą w sprawie dalszych losów żużlowca jest Władysław Komarnicki. - Dziś z nim rozmawiałem i dałem mu radę. Uważam, że powinien posłuchać, co ma do powiedzenia zarząd i trener. Wszyscy się o niego martwią i chcą mu pomóc. Jednak najbardziej powinien pomóc on sobie sam. Mam takie wrażenie, że sporo zrozumiał i jest pewniejszy siebie - wyjaśnia były prezes gorzowskiego klubu.
Komarnicki twierdzi, że Stal mogłaby żałować, gdyby Kasprzak zmienił barwy klubowe. - Myślę, że jest w stanie się pozbierać. Na razie wygląda to trochę tak, że jedzie co drugi rok. Może wrócić do wysokiej formy, ale musi w tym celu współpracować z klubem - podkreśla. - Obniżka kontraktu w jego przypadku to jednak oczywistość. Nie ma nawet nad czym dyskutować - dodaje Komarnicki.
Na razie Stal jest na dobrej pozycji w rozmowach z Kasprzakiem, bo ten nie ma ofert z innych klubów. Sytuacja może się jednak zmienić, kiedy rozkręci się karuzela transferowa. Trzeba pamiętać, że na rynku nie jest dostępnych wielu Polaków, a Kasprzak, choć jest ryzykowną inwestycją, to może się bardzo odbudować. W karierze tego zawodnika były różne momenty. Jeszcze niedawno nikt nie traktował poważnie jego deklaracji, kiedy w jednym z wywiadów zadeklarował, że chce zostać mistrzem świata. Tymczasem rok temu był o krok od realizacji tego celu. - Dla mnie ta kwestia nie ma akurat znaczenia. Jeśli nawet z czasem te propozycje się pojawią i będą na niego chętni, to powinien i tak zostać i odbudować się w Gorzowie Wielkopolskim - wyjaśnia Komarnicki.