Robert Dowhan: Warda i reszty zawodników nie oszukamy

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Robert Dowhan
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Robert Dowhan

Robert Dowhan wierzy w poprawę sytuacji finansowej w SPAR Falubazie. - Klub rozmawia z wieloma ludźmi. Na dniach ukażą się ogłoszenia związane z klubem w prasie - zapowiada tajemniczo.

WP SportoweFakty: W ostatnim czasie pojawiło się sporo komentarzy odnośnie tego, iż ogłoszenie wysokości długów Falubazu było celowym zabiegiem powiązanym z pana kampanią. W ostateczności Robert Dowhan okazałby się "zbawcą" tego klubu. Jak skomentuje pan te słowa?

Robert Dowhan: To jest właśnie mylne widzenie ludzi, którzy myślą inaczej niż ja. Ja nie patrzę na to pod kątem sensacji, taniego chwytu czy też robienia czegokolwiek kosztem Falubazu, który od początku mojej działalności z klubem był poza polityką. Pragnę przypomnieć, że to ja wprowadziłem zakaz przemówień przez polityków, zakaz wręczania jakichkolwiek nagród i robienia sobie kampanijnego piaru. Za mojej kadencji, mimo iż od wielu lat byłem radnym czy senatorem, nie pojawił się żaden billboard wyborczy w programie czy rozdawanie ulotek jak to ma miejsce na innych stadionach. Jeżeli nikt do tej pory tego nie zrozumiał to ciężko mi się czasami czyta rzeczy, które od samego początku były skierowane na tanią sensację. Może chodziło o przypisanie sobie pierwszeństwa informacji, nieważne czy trafnej, byle zasiać zamęt. Nie jeździłem po województwie z zawodnikami, nie robiłem spotkań wyborczych ze SPAR Falubazem. Potrafię to rozdzielić. To, że znalazłem się w polityce dzięki Falubazowi jest prawdą - tego się nie zarzekam. Ale również zasłużyłem sobie na to swoją pracą w klubie oraz moim przedsiębiorstwie.

To był ciężki sezon dla SPAR Falubazu Zielona Góra. Plaga kontuzji, zawieszenie Aleksandra Łoktajewa, a na sam koniec tragiczny w skutkach upadek Darcy'ego Warda.

- Tego się nikt nie spodziewał. Ten silny skład, który mieliśmy był stworzony pod najwyższe cele. Chcieliśmy zbudować zespół, który zapewni dobrą i widowiskową jazdę do samego końca. Poszliśmy tym tropem, ale nikt nie spodziewał się, że spadnie na nas aż taki cios w postaci kontuzji, takich a nie innych zachowań różnych zawodników czy też przykrego wypadku Darcy'ego. Ten zawodnik miał być nowym rozdziałem w SPAR Falubazie na przyszłe lata.

Czy ma pan kontakt z Darcym obecnie? Podobno doszło do waszego spotkania kilka dni temu.

- Mamy cały czas kontakt z Darcym, ludźmi którzy się nim opiekują czy też ojcem. Widziałem się z nim w Londynie gdzie poleciałem, by się z nim spotkać. W każdej wolnej chwili, jeśli będzie to możliwe, to się do niego ponownie wybiorę. Jest mi bardzo bliski, a to co się stało jest przykre i tragiczne. Traktuję go w sposób szczególny tak jak i pozostałych naszych zawodników, tak trochę po ojcowsku. Mam z nim dobry kontakt i chcę go mieć. On się nie ogranicza tylko do kontraktu. Stanęliśmy na wysokości zadania, by dać to co możemy ze swojej strony w obliczu tego co się stało w sierpniu. W możliwy sposób będziemy mu pomagać także dalej.

Czy Darcy, podobnie jak i reszta zawodników, czeka na zaległe pieniądze za ten sezon? Potrzebuje ich sporo na dalsze leczenie i rehabilitację.

- Co niektórzy dociekają szczegółów naszego kontraktu, porozumienia czy płatności. Oczywiście istnieją zaległości w stosunku do zawodników. Część z nich została już rozliczona. W stosunku do Australijczyka mamy zaległość, ale mamy uzgodnione terminy do kiedy pieniądze mają dotrzeć. Ja i klub jesteśmy ostatnimi, by oszukać choćby na złotówkę Warda czy kogokolwiek innego.

Sporym zainteresowaniem cieszyło się wasze wsparcie dla zawodnika w postaci sprzedaży koszulek. Czy zebrane kwota za tą sprzedaż została już przekazana na jego leczenie?

-   Tak, sporą część zebranej kwoty już przekazaliśmy. Myślę, że na koniec tej akcji poinformujemy o pełnej wysokości i pełne rozliczenie zostanie przedstawione wszystkim.

Czy inwestycja w Australijczyka była opłacalna dla klubu? Robiliście wszystko, by znaleźć się w fazie play-off, ale ostatecznie się to nie udało.

- Ciężko teraz odpowiedzieć na to pytanie. Nad tym należałoby się zastanowić w momencie kontraktowania tego zawodnika. Z takim talentem i jego przyszłością każdy chciałby go mieć w swoim zespole. Gdyby nie ta kontuzja to wiem, że dalej jeździłby w Zielonej Górze. Po meczu z Grudziądzem byliśmy umówieni na dokończenie negocjacji i przedłużenie kontraktu, ponieważ Darcy nigdzie indziej się nie wybierał. Z chęcią bym usiadł do stołu i dokończył z nim ten temat. Po czasie nie ma znaczenia czy było to opłacalne. Wtedy była mocna potrzeba zasilenia zespołu, ale chodziło też o perspektywę dalszej jego jazdy. Bez dwóch zdań to był talent i naszym celem było posiadanie takiego zawodnika na dłuższy czas.

Cały żużlowy świat "zatrzymał się na chwilę" po tym feralnym w skutkach wypadku starając się wesprzeć jak najbardziej Warda. Czy uważa pan, że to co się stało mogło zmienić nieco podejście zawodników do tego sportu?

- Darcy walczył do końca, mimo iż mecz był wygrany. Ten bieg nie miał znaczenia dla żadnej ze stron. Ten chłopak pokazał, że nie ma dla niego przegranych biegów. Ta ambicja sportowa i to co zaszło było pokłosiem tego, że był do końca takim prawdziwym walczakiem i wojownikiem. Nie odpuszczał ani na metr nikomu.

Patrząc przez pryzmat ostatnich sezonów można by rzec, że to od momentu pamiętnego finału z Toruniem nic nie idzie po myśli Falubazu.

-  Tak jest w praktyce. Trzeba pamiętać o tym, że ja już przed tym finałem rozstałem się z prawdziwym zarządzaniem w klubie. SPAR Falubaz może mimo wszystko zawsze liczyć na moją pomoc, jestem tam często, ale ja też nie mogę brać całego bagażu odpowiedzialności za wszystko co się dzieje. Na pewno czegoś brakuje w całej tej układance i trochę tego nieszczęścia sportowego na nas spadło, ale ja mam nadzieję, że uda się jakoś to wszystko wyprostować i doprowadzić do szczęśliwego finału. Tak naprawdę się o to boję, a wpisy niektórych mediów czy dziennikarzy stawiają nas w bardzo niekomfortowej sytuacji i złym świetle. Szczególnie przed wyborami wiążą mnie z tym co się dzieje robiąc ze mnie zbawcę. To odpycha nam ludzi, wstrzymuje negocjacje. Chcemy mieć dobry skład, pełne trybuny, wychodzić naprzeciw ludziom. Z toruńskim klubem jesteśmy w sporze sądowym i domagamy się zwrotu utraconych korzyści, które niewątpliwie wpłynęły na dalszy rozwój wypadków.

Przed miesiącem ogłosiliście w mediach informację o zadłużeniu klubu. Co zaważyło na tak słabej kondycji finansowej klubu?

-Zeszły sezon, mimo także dobrego składu zakończył się czwartym miejscem, które w fazie play-off zajmuje się z urzędu. Nie przyciągnęło to frekwencji na stadion. Obecny sezon także był totalną klapą. Mieliśmy zawieszonego Patryka Dudka, którego miejsce musieliśmy uzupełnić nowym kontraktem. Już to pociągnęło za sobą koszta. Nie mogliśmy pozwolić sobie na to, by jechać dziurawym składem. Do tego pojawiły się kontuzje, które się na nas także mocno odbiły. W dodatku część kibiców nie pomogła nam w atmosferze. To co się działo po zakontraktowaniu Darcy'ego Warda też przelało czarę goryczy u tych, którzy chętnie przychodzili na żużel, a później stwierdzili, że nie chcą wysłuchiwać tego co dzieje się na trybunach.

Czy jest szansa na to, że klub wyjdzie na finansową prostą?

- Szansa jest, ponieważ klub rozmawia z wieloma ludźmi. Wiem, że na dniach ukażą się ogłoszenia związane z klubem w prasie. Ja nie mogę jednak tego ani zagwarantować ani wykluczyć, ponieważ nie jestem do końca osobą odpowiedzialną za klub i nie jestem jego właścicielem. Sporo decyzji w klubie dzieje się zespołowo i naprawdę dziennikarze nie muszą mi przypisywać jakichkolwiek rzeczy. Zawsze to jest konsultowane wspólnie.

Jaki jest pomysł w SPAR Falubazie na uzyskanie licencji?

-Wszelkie należności muszą być spłacone do 30 listopada. Jeżeli uda się nam podpisać jakiekolwiek umowy reklamowe to pójdą one na spłatę zadłużenia. Nie możemy wziąć kredytu czy podpisywać jakichkolwiek porozumień z zawodnikami. Inaczej nie mam możliwości przyznania licencji.

Rozmawiała Ewelina Bielawska 

Źródło artykułu: