Zmiany dotyczące okienka transferowego zapowiedział Wojciech Stępniewski. Prezes PGE Ekstraligi podkreślił, że jak na razie jest to tylko plan, ale niektórzy działacze mówią nam, że jest to w zasadzie przesądzone. O tym rozwiązaniu w środowisku mówi się bardzo wiele. W założeniu ma ono przyczynić się obniżenia kosztów. - Obawiam się jednak, że efekt może być inny - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Krzysztof Cegielski. - Negocjacje, rozmowy i wszystkie spekulacje zostałyby na pewno skrócone. Z drugiej jednak strony w tej sytuacji wszystkie przymiarki rozpoczną się wcześniej. Zawodnicy i kluby będą siadać do rozmów jeszcze w trakcie rozgrywek - przekonuje "Cegła".
W ocenie naszego rozmówcy, kluby będą działać pod presją czasu, a wtedy mogą wydać jeszcze więcej, żeby pozyskać wartościowych zawodników. - Kwoty mogą jeszcze wzrosnąć, bo będzie większa pogoń. Nie będzie czasu na przeciąganie żużlowców. Rywalizacja pomiędzy prezesami może stać się jeszcze większa, a to spowoduje podbijanie stawek. Zawodnik może być wtedy na lepszej pozycji. Zawsze może postawić sprawę, że jak nie dziś, to w ogóle. A niektórzy nie wyobrażają sobie, żeby kogoś nie mieć w składzie - przekonuje Cegielski.
Jego obaw nie podziela Sławomir Kryjom, który twierdzi, że proponowane zmiany dotyczące okresu transferowego, mogą przynieść pozytywne efekty. - Zacznijmy od tego, że główne założenie okresu transferowego w obecnym kształcie, nie zostało spełnione. Przed kontraktowaniem żużlowców miały być załatwione kwestie licencji, a tak się nie stało. Te tematy mogą trwać nawet do wczesnej wiosny. A jeśli chodzi o proponowane zmiany, to nie obawiam się o wzrost kosztów, bo będzie krótsze okienko. Jeśli ktoś będzie negocjować twardo, to bat w postaci presji czasu nic nie zmieni. Kluczem jest zdrowy rozsądek. W dwa tygodnie można zbudować dobrze zespół. Unikniemy też telenoweli, której trwają co roku w teoretycznie martwym okresie, czyli w październiku i w listopadzie. To jest nie do zniesienia. W związku z tym uważam, że warto przetestować nowy pomysł - przekonuje były menedżer Unibaksu Toruń.