Ekstraliga coraz lepszym produktem. Kluby za tym nie nadążają
Pomiędzy dobrymi a złymi wydarzeniami w 2015 roku była równowaga. Wszystko się ze sobą przeplatało. Było radośnie, nerwowo, ale też i bardzo smutno z powodu dramatów zawodników i ich najbliższego otoczenia. Nie można jednak pomijać tego, co się udało. I nad tym postaram się dziś skupić.
Wydarzeniem, które na długo zostanie w mojej pomiędzy, jest rewanżowy mecz finału PGE Ekstraligi. Od czasu rywalizacji Włókniarza Częstochowa z Unibaksem Toruń nie pamiętam takiego widowiska w fazie play-off. Mieliśmy w tym roku spotkanie na najwyższym poziomie. Emocje nie spadały nawet na moment. Za to kocham żużel.
Zapamiętałem też jeszcze jedne zawody. Ostatnia runda Grand Prix w Melbourne. Znakomicie przygotowany tor i doskonałe ściganie. Decydowały milimetry i opanowanie motocykla. Zawodnicy jeździli na dość długim obiekcie. Prędkości były bardzo duże, ale nie zabrakło jazdy w kontakcie i zdrowego ryzyka.
W seniorskich rozgrywkach Polacy nie odegrali niestety tym razem wiodącej roli na arenie międzynarodowej. Warto jednak podkreślić nasze juniorskie sukcesy. To jest dobry prognostyk i świetna wiadomość dla polskiego żużla. Nasza młodzież się przebija. Eksplodował talent Maksyma Drabika. Za rok na ten sam poziom może wskoczyć Krystian Rempała, który także ma wielkie możliwości. Perspektywy są, a jeśli ważną rolę w GKSŻ zacznie odgrywać Jan Ząbik, to możemy niebawem cieszyć się jeszcze bardziej.
Uważam, że na kolejne medale w seniorskim żużlu naszych reprezentantów wcale nie będziemy czekać latami. Jestem zdania, że gotowy do walki o najwyższe cele jest Maciej Janowski, który miał mocne przetarcie w tym roku. Stał się rasowym zawodnikiem. "Gość" jest mocny psychicznie. Początkowe niepowodzenia go nie załamują. Ma świetnie zorganizowany team. On wkrótce może walczyć o tytuł mistrza świata. To nasz reprezentant, któremu daje na to największe szanse. Cieszy także awans do Grand Prix Zmarzlika i Pawlickiego. Od razu pewnie nie będą w ścisłej czołówce, ale uważam, że zaznaczam swoją obecność w cyklu. Za dwa lata mogą już pretendentami do medali.
Chciałoby się, żebyśmy mieli więcej zawodników. W innych krajach jest jednak jeszcze gorzej. Cieszmy się z tego, że ciągle mamy zaplecze. Nie możemy jednak spoczywać na laurach. Trzeba przebudować rozgrywki młodzieżowe, żeby tam była prawdziwa rywalizacja a nie odfajkowanie kolejnych zawodów, które muszą się odbyć. Wydaje mi się, że słusznym kierunkiem jest Liga Juniorów. Inny kształt rywalizacji juniorskiej może dać dobry efekt.
A jeśli chodzi o Ekstraligę, to uważam, że 2016 rok może być bardzo stabilny. Najwyższa klasa rozgrywkowa się zresztą rozwija. Pamiętam, jak zaczynaliśmy. Wtedy mogliśmy tylko pomarzyć o sponsorze tytularnym i transmisjach telewizyjnych. Początkowo to miały być nawet symboliczne pieniądze. Teraz produkt wygląda coraz lepiej. Martwi to, że nie nadążają za tym kluby, które mają co roku problemy finansowe. Optymizm dotyczący przyszłego roku jest jednak duży, bo ta ósemka gwarantuje stabilność. We wszystkich ośrodkach są solidne podstawy finansowe. W związku z tym nikt nie odpuści i dlatego to będzie bardzo ciekawy rok. Tego wszystkim kibicom życzę. Pesymizm wylewa się ostatnio wszędzie. Wszyscy mówią, że jest coraz gorzej. Ja jestem w tym sporcie od 40 lat i to nieprawda, że kiedyś było kolorowo i słodko. Mamy przerost regulaminów, które odciągają nawet żużlowców od tego, co najważniejsze. Kiedyś kontrakty z tymi najlepszymi spisywaliśmy na jednej stronie, a teraz przewidujemy różne negatywne wydarzenia, do których może dojść. Staliśmy się niewolnikami papierów. Nie we wszystkich obszarach zmierzamy jednak w złym kierunku. Powyższe przykłady są tego najlepszym dowodem.
Marian Maślanka